Początki są zawsze trudne.
Jego rodzice mieli nadzwyczaj ciekawe poczucie humoru, bowiem jako posiadacze nazwiska Holmes dali swojemu pierworodnemu na imię Sherlock.. Niestety, Microfta nie przewidziano, ponieważ rodzice małego Sherly'ego zginęli efektownie zanim udało im się spłodzić kolejnego syna i dać mu imię będące dowodem beztroski. W każdym razie Sherly trafił do sierocińca, gdzie spędził lata uciekając przed większymi i silniejszymi łobuzami. Później został wywindowany do mieszkania socjalnego, gdzie dano mu piętnaście dolarów kieszonkowego na tydzień i kazano sobie jakoś radzić.
Taki duży kocur.
Holmes, z wykształcenia nikt, zaczął więc próbować kombinować sobie jakąś robotę, zazwyczaj bez większych sukcesów. Z jakiegoś powodu żadnemu pracodawcy nie odpowiadał wiecznie włóczący się, hałaśliwy niczym koncert dubstepowy pracownik, który nad wyraz uwielbiał spać na biurku, na krześle albo po prostu na podłodze, rozciągając się na sposób przypominający rozlazłego kocura. Dodatkowo Holmes był typem niezwykle nieodpowiedzialnym, spóźnialskim i marudnym, i nie ustawał w próbach zrobienia kariery nie przy biurku, ale pod nim.
(Holmes jak to kocury, lubił się łasić.)
W ciągu kilku lat wywalono go z niemalże setki posad, mniej lub bardziej legalnych i wtedy właśnie Holmes
(Nikt praktycznie nie zwraca się do niego po imieniu.)
postanowił założyć coś w rodzaju biura informacyjnego, w którym deklarował za odpowiednią kwotę dowiedzieć się absolutnie wszystkiego, niezależnie od kosztów własnych
(A tyłeczek cię nie boli, kiciu?)
byle za odpowiednią kwotę. A jako, że wbrew pozorom był bystry, obrotny i miał oczy z tyłu głowy, szybko stał się naprawdę cenionym informatorem dla zdradzanych żon, porzuconych kochanków, oszukanych dilerów i absolutnie każdego tatałajstwa, które się napatoczyło do jego kawalerki. Udało mu się wypracować nawet naprawdę solidne plecy w postaci wdzięczności co bardziej honorowych mafiozów i całkiem nieźle mu się żyło, dopóki nie przyczepiła się do niego skarbówka.
Drugie dno.
Gdy tylko rząd zaczął interesować się jego niezbyt legalną
(Kto niby ma głowę do podatków?)
działalnością, Holmes natychmiast znalazł sobie posadkę sprawiającą wrażenie legalnej i został czymś w rodzaju sekretarza na uniwersytecie.
(Jego obowiązki polegają na spaniu na biurku, ładnym wyglądaniu i sypianiu z dziekanem.)
Nikt do końca nie wie, czym powinien się zajmować, więc głównie włóczy się po korytarzach i zbiera przeróżne plotki. A nuż mu się kiedyś przydadzą.
Prywatnie.
Zdecydowanie nie zachowuje się stosownie do swojego wieku, w ogóle nie zachowuje się stosownie do czegokolwiek. Jest szokująco bezpośredni i przyjacielski, potrafi przymilać się do obcych ludzi, jednocześnie lekceważąc każdego i łażąc swoją drogą. Większość ludzi uważa go albo za wariata, albo za upośledzonego sawanta, i jest w tym stanowczo trochę prawdy. Zazwyczaj wysławia się infantylnie, szybko i z dziecięcą werwą, rzadko jednak słucha odpowiedzi. Nie należy jednak go lekceważyć, jest niepokojąco wścibski i złośliwy.
*
Koniec.
Holmes to specyficzny typ, ostrzegam.
Wątki lubimy. I kiciuś też lubi.
[Wstawiłam po przepisowych 40 minutach :) ]
OdpowiedzUsuń[No cóż, tego ja nie zmienię, ale zawsze możesz napisać do administracji. Z resztą, dużo kart dziś zostało wrzuconych, więc możesz się nie martwić, wszystkie zostaną przeczytane :]. Po prostu daj ludziom trochę czasu ;> ]
OdpowiedzUsuń[Jeśli nie masz mi za złe zasłonienia karty, to jak najbardziej. Jakieś pomysły? ]
OdpowiedzUsuń[Aaa, dobre, dobre. W takim razie zaraz coś napiszę. Tylko uprzedzam, że nie idzie mi to raczej tak szybko.]
OdpowiedzUsuńWpatrywanie się przez dłuższą chwilę w drzwi biura, gdzie podobno można było uzyskać każdego rodzaju informacje, z pewnością było idiotyzmem i Flangan nawet nie zaprzeczyłby, że wyglądał teraz jak ten debil. Nie był jednak przekonany do tego czy właściwie chce zrobić to po co tu przyszedł. W końcu wszyscy uważali, że jego teoria jest tak absurdalna, że nawet nie było co jej sprawdzać. Tylko, że jego intuicja mówiła zupełnie co innego, a to właśnie jej będzie się trzymał. Przyciśnięty aktualną sprawą nie miał też czasu, żeby samemu w tym wszystkim grzebać. Wiedziony więc tymi myślami, nacisnął wreszcie klamkę, by wejść do środka. Rozejrzał się pobieżnie po wnętrzu pomieszczenia, by na końcu utkwić spojrzenie ciemnych oczu na znajdującym się tam mężczyźnie.
OdpowiedzUsuń- Dobry - przywitał się, krótkim skinieniem głowy, jednocześnie podchodząc bliżej nieznajomego. - Chciałbym, żeby pan dowiedział się dla mnie wszystkiego o pewnym gościu. Mam jego imię, nazwisko i zdjęcie - powiedział, przez moment mierząc go uważnie spojrzeniem.
[ No to...hmm...wątek jak najbardziej, ale myślę już i pomysłu nie wymyślę niestety ;P]
OdpowiedzUsuń[Karta mi się podoba, a jeszcze bardziej pan na niej. Zawsze to ja byłam panią od Bale'a! Albo Ledgera... Kurdę, tęsknię za Luckiem. No, ale... oddaję pałeczkę, znaczy się mordkę :D I życzę miłego pobytu w Miami ;>]
OdpowiedzUsuń[Powinnam odpowiedzieć "Who's there?". Ha, nie odpowiem, bo oglądałam skecz o Ahmedzie tysiące razy. Tak łatwo zabić się nie dam!
OdpowiedzUsuńJuż gdzieś pisałam, że chyba mam dzisiaj mały problem z racjonalnym myśleniem i wysławianiem się stosownie do wieku oraz poziomu inteligencji. Sam dziwię się co mi się wyświetla, jak zaczynam na oślep stukać po klawiaturze.
Cholera, znów się rozpisałam. Zapewne "chętnie" albo inne słowo tego pokroju w zupełności by Ci wystarczyło. Wybacz.
Pomysł na wątek masz, czy czeka nas burza mózgów? Ostrzegam, ze mną dzisiaj może być ciężko, bo co pomysł, to dziwniejszy, adekwatnie do tego, co nawypisywałam w karcie.]
[Pomoc? Pomoc to by mi się przydała w wymyśleniu pomysłu na wątek. Mam nadzieję, że sobie z tym Sherlock poradzi :D]
OdpowiedzUsuńGłośnie westchnienie wydobyło się z ust Dextera, by zaraz po tym mogło nastąpić zrezygnowane pokręcenie głową. Zastanawiało go bardzo, czy człowiek, który przyjmuje klientów w samych majtkach jest w stanie wydobyć jakiekolwiek, choćby najmniej istotne i łatwe do zdobycia, informacje. W tym momencie szczerze w to powątpiewał. I jeszcze miałby płacić mu za to taką zaliczkę. No chyba nie, panie informatorze.
OdpowiedzUsuń- Za jaki striptiz? - zapytał, rozkładając przy tym lekko ręce. - Byłeś już rozebrany jak przyszedłem - zauważył zaraz, unosząc kącik ust ku górze w ironicznym uśmiechu. Przeczesał palcami włosy, nie będąc przy tym pewnym czy ciągnięcie tego ma jakiś sens. - Dobra, wątpię, że byłbyś w stanie wyciągnąć o nim cokolwiek, więc chyba jednak się pożegnamy.
Stwierdzenie to wyszło spomiędzy jego warg przy akompaniamencie znudzonego brzmienia głosu i lekceważącego machnięcia ręką. W końcu nie będzie przecież płacił za coś co prawdopodobnie nie ma żadnego pokrycia, a przy tym dałby sobie rękę uciąć, że nawet nie jest założone legalnie. Tak przynajmniej podpowiadał mu policyjny nos.
[O, Charistian *,* Muszę przyznać, ciekawy osobnik z tego Holmes'a. Toteż ja bym wątek chciała, tylko pomysły na powiązania/relacje? :)]
OdpowiedzUsuń-Niżej upaść nie mogłeś - mruknął do samego siebie, unosząc wzrok na szyld, który głosił, że w tym miejscu może znaleźć detektywa. Sherlocka Holmesa we własnej osobie! Tylko dlaczego w ogóle tu przylazł! To było chore. Zmieniał się w stalkera. Prawdziwego, jak z filmów! Westchnął zrezygnowany, po czym wszedł do biura, czując się kompletnie jak idiota. Przecież to kurwa była już przesada! Usiadł w poczekalni, a kiedy zawołano go, żeby wszedł, wstał i usiadł na kolejnym krześle, tym razem na przeciwko tego przystojnego pana, co to musiał być Holmesem. No proszę, Robert Downey Jr. ma teraz konkurencję. Ho ho.
OdpowiedzUsuń-W zasadzie to mam taką głupią sprawę... - zaczął, drapiąc się w zakłopotaniu po karku. Idioto, nigdy więcej nie będziesz decydował, co robić. Kupimy Ci robota i on będzie podejmował decyzję. - Chciałbym odnaleźć miejsce zamieszkania jednego mężczyzny.
Tak, żałosny dupku, zszedłeś na samo dno.
Wniósł oczy ku niebu, naprawdę nie wiedząc co miałby niby z tym począć. Dziwny człowiek, tylko tyle przychodziło mu na myśl, kiedy tak na niego patrzył. No i chyba wychodziło na to, że jednak się nie dogadają. Cóż, najwyraźniej sam będzie musiał zapierdalać, żeby się czegoś dowiedzieć.
OdpowiedzUsuń- Przyszedłem wydać u ciebie swoje pieniądze, ale najwyraźniej ich nie chcesz - stwierdził, wspierając się dłońmi na blacie jego biurka i lekko nad nim nachylając. - Chyba, że oczekiwałeś, że będę się o to prosił? - dodał, mrużąc nieznacznie oczy w zirytowaniu i zwężając usta w wąską linię. No naprawdę, co za denerwujący typ.
[Może z czasem się karta rozrośnie, zobaczymy. ;) A wątek bardzo chętnie. Masz może jakiś pomysł?]
OdpowiedzUsuń[Hm... A wiesz, że może coś by się znalazło? W końcu Misza może być zazdrosny o względy u szanowanego fotografa, które zdobył ktoś inny. Myślę, że chciałby się dowiedzieć, na jakiej zasadzie ten drugi model dostaje najlepsze sesje. ;)]
OdpowiedzUsuń[Cóż, skoro tak, to może masz pomysł na wątek? :3]
OdpowiedzUsuńShou Song~
[Mogę zacząć, ale nie obiecuję, że będzie to coś nadającego się do odpisywania. ^^"]
OdpowiedzUsuńTego było za wiele. Najpierw ten nieszczęsny Carter pojawił się nie wiadomo skąd i po co, robiąc bajzel w poukładanym już grafiku reszty modeli, a teraz jeszcze zwinął Miszy sprzed nosa najlepszą sesję. Dragovich nie zamierzał puścić tego płazem. Nie po to tyle się starał, żeby teraz obejść się smakiem. Oczywiście sam niewiele mógł zrobić, jednak od pewnego znajomego dostał namiary na mężczyznę, który specjalizował się w zdobywaniu informacji. Może on mógłby dać Miszy coś, o co mógłby zaczepić, a najlepiej coś, co pomogłoby mu utrzeć nosa temu natrętnemu blondynkowi.
OdpowiedzUsuńDlatego też pewnego wieczora wybrał się pod adres, który podał mu Mike, mając nadzieję, że nie zrobi z siebie doszczętnego idioty, jeśli okazałoby się, że wyżej wymieniony robi sobie z niego jaja.
[Cóż, ważne, że jest pomysł, w takim razie ja zacznę xD]
OdpowiedzUsuńShou właśnie przechadzał się korytarzami uniwersytety. Szukał właśnie pewnej osoby, do której miał sprawę, więc po prostu nie pozostawało mu nic innego jak błądzić po tych korytarzach.
- No i gdzie on teraz wsiąkł - westchnął cicho zaczesując przydługi kosmyk za ucho, znowu grzywka zaczyna wpadać mu do oczu, jak on tego nie lubił, w końcu jego pole widzenia jest wtedy ograniczone. Nagle na kogoś wpadł i to z takim impetem, że po prostu się przewrócił, a wszystko właśnie przez tą grzywkę!
- Bardzo przepraszam - powiedział powoli podnosząc się z ziemi.
Shou Song~
Zamrugał kilkakrotnie, widząc ten bajzel, ale nie odezwał się ani słowem. Uniósł kącik ust w nieśmiałym uśmiechu, kiedy usłyszał o facecie z metra. Był pewien, że nie raz ktoś przychodził z taką prośbą.
OdpowiedzUsuń-Nie, nie... To mój przyjaciel z dzieciństwa. Mieszka w Miami, to na pewno. Na imię ma James McCortney - powiedział ciszej, grzebiąc w kieszeni. W końcu wyciągnął z niej portfel, po czym wysunął z niego fotografię. Zdjęcie zrobił kiedy James pojawił się w jego domu, kiedy jeszcze studiował. Kilka lat temu, a jednak była to najświeższa fotografia jaką posiadał. Sam nie wiedział dlaczego chce go odnaleźć, po co robi sobie nadzieję, że to cokolwiek zmieni.
[A pewnie, że mam, szczególnie że bardzo fajna postać z tego pana i chętnie go z Mattym poznam. ]
OdpowiedzUsuń[A dzień dobry ^^ Ochota mówi, że jest i że chętnie zapozna się z panem, bo pan istotnie wyszedł bardzo przyjemny, tak jak to już zostało stwierdzone w komentarzu powyżej.]
OdpowiedzUsuń[Owszem mam ^^ Nickolas chętnie go pozna]
OdpowiedzUsuń