wtorek, 21 sierpnia 2012

- Kawa czy herbata? - Twoje usta, jeśli można .

3 lata -wiek, w którym jeszcze zdarzało się popuszczać w majty, każda laska była na skinienie palca i nikt się nie bulwersował małym buziakiem złożonym na ustach czteroletniego sąsiada (ba! Uważano to za całkiem słodkie). Każde marzenie było realne, a walka ze smokami była codziennością.







-O mój Boże! Jaki śliczny aniołek!- niemal każdy tak reaguje na to słodkie dziecko. Błękitne oczyska, z tymi psotnymi iskierkami patrzące na świat, niesamowicie jasne, niemal białe loczki okalające słodką buźkę, malinowe usteczka wiecznie rozciągnięte w uśmiechu. Ale tak naprawdę to istny diabełek. Psoci, psuje, dokucza i rządzi się. Mały tyran rządzący armią pluszaków. Choć nie można mu zarzucić braku uroku. Mały manipulator. Tym swoim uśmiechem albo jednym spojrzeniem potrafi wymusić na dorosłych niemal wszystko. Nawet tatuś, który nie raz już się oparł bezwzględnej teściowej, został pokonany tym topiącym góry lodowe 'kocham cię, tatusiu'. Nie, mały Charles nie był złym dzieckiem -jakie dziecko chodzące wszędzie z pluszowym, różowym królikiem pod pachą byłoby złe? Był kochanym szkrabem. Może troszeczkę rozpieszczonym, bo jedynakiem, ale naprawdę był cudownym dzieckiem.

Urodził się w Miami, w sali szpitalnej z widokiem na ocean. Dzień był cudny, jakby sam Bóg się radował z przyjścia tego szkraba. Szczęśliwa rodzinka dwa plus jeden (plus pies i dwie papużki) zamieszkała na wybrzeżu, ku nieszczęściu pana domu, kilka domów dalej od despotycznej teściowej. Jedyny plus że ogródek był duży, a domek na drzewie pozostał w spadku po poprzedniej rodzinie i ich latoroślach. Chociaż z drugiej strony... było co zrobić z pierworodnym, gdy się zachciało powiększać rodzinkę. Niestety bez efektów.





13 lat- wiek w którym jeszcze zdarzają się stłuczone kolana, ku zgrozie rodziców, okazuje się, że nie mają szans na wnuki, bo pierwszą miłością pierworodnego jest pan od muzyki, a po długich namowach zostaje kupiona gitara. Ze smokami walczy się już tylko w książkach, a każdy bezdomny kot, pies, jaszczurka, szczur czy wróbel stają się najlepszymi przyjaciółmi z którymi można pogadać o beznadziejności tego świata. I o nowym przystojniaku w klasie.







Lata mijają, a ten mały brzdąc (choć już nie taki mały, ale wciąż niepokojąco mniejszy od rówieśników) zdaje się wąchać po kryjomu klej (bo to nienormalne by takie drobne dziecko miało tyle energii, żeby od świtu do zmierzchu latać jak potrzepane, ciągle wymyślając nowe zabawy). Rodziców zaczął niepokoić jeszcze fakt, że Cherry znosił do domu każde napotkane zwierzątko. I nie ważne czy był to jeż, pająk, pies sąsiadów dwa razy większy od chłopca czy spasiony dachowiec. Chłopiec pałał bezgraniczną miłością do każdego ptaka, płaza, gada czy ssaka, wmawiając wszystkim wokół, że dany ptak, płaz, gad czy ssak nie poradzi sobie w tym wielkim świecie bez troskliwej opieki małych rączek. I weź tu wytłumacz dziecku, że taki mały, słodki wróbelek nie potrzebuje szczerej, płynącej prosto z małego, trzynastoletniego serduszka, miłości. A potem się dziwić, że ojciec dostaje palpitacji widząc przez okno w kuchni, jak młody idzie przez ogródek krokiem zdobywcy, dzierżąc pod pachą upolowanego kociaka sąsiadki.





23 lata- wiek, w którym jeszcze zdarzają się potyczki ze smokami, tudzież tygrysami, praca w ZOO nie jest tak fascynująca jak się zdawało w wieku lat piętnastu, a mama nie chce słuchać o kolejnym księciu z bajki. Już wiadomo jak się czuł Blaszany Drwal, który nie miał serca, i nie wszystkie blizny są takie czadowe.







Mimo tych dwudziestu-paru lat, Cherry to wciąż dzieciak (albo dobrze udaje). Wciąż się bawi ze zwierzakami, rozpływając się nad małymi (aczkolwiek tymi większymi też) ssakami, płazami, gadami i ptakami. Jego miłość do zwierząt nie zmalała od dziecka, a nawet wzrosła wraz z wzrostem Charlesa (lecz na szczęście nie znosi już potrzebujących pomocy zwierzątek do domu). Teraz pracuje w miejskim ZOO i ma pod opieką kilka sztuk najpiękniejszych kociaków. Młode kociaki to tak naprawdę krwiożercze, prążkowane bestie o charakterze zmiennym jak kobieta w czasie krwawego księżyca (jeśli wiesz co mam na myśli ;>). Ciężko tej pustej, blond łepetynie wytłumaczyć, że taki prawie trzystu kilowy kotek może z łatwością odgryźć mu tą pustą, blond łepetynę. I tak wlezie do klatki albo zacznie z nimi hasać po wybiegu na tych swoich zgrabnych nóżkach. Ku wielkiemu zdumieniu gawiedzi kociaki zazwyczaj garną się do niego, tulą i łaszą. Możliwe, że to dzięki temu, że Cherry potrafi ( a trzeba podkreślić, że niewiele ludzi tak potrafi, bo to tak samo unikatowe jak udawanie głosu Chewbacci) mruczeć i prychać jak taki kocur. Pewnie dlatego tak dobrze się dogadują w tym swoim mruczando.

Gdy nie przebywa w ZOO i nie śmierdzi dzikimi zwierzakami, pomieszkuje w swoim niewielkim, odrobinę zagraconym mieszkaniu na South Beach. Jest właścicielem świecącego w ciemności rowera, dwóch bezpłodnych kotów-jak-szmaciane-lalki, starej konsoli Pegasusa i wjebanego w kosmos widoku zachodu słońca nadawanego codziennie z tarasu. Podobno też działki na księżycu, ale na to nie ma dowodów.

Spotkać można go zawsze o szóstej rano (nie ważne czy zima czy lato, czy deszcz czy tornado) jak biegnie wzdłuż brzegu oceanu. Albo jak leży rozciągnięty na piasku, twarzą w dół (to zazwyczaj wtedy gdy się łamaga potknie o jakiś wystający korzeń albo o własne nogi). 






Co do wyglądu tego delikwenta. Babcia mówi, że niedożywione chuchro, coby przytyć musiało. Sam Solter uważa, że dobrze jest jak jest, a sąsiad z naprzeciwka nie może się napatrzeć, wzdychając z zachwytu. Blond (plotka głosi że tlenione) kłaki, trochę za długie, wiecznie rozczochrane. Błękitne oczyska (od których, no cholera, nie jesteś w stanie oderwać wzroku. Może to przez te długie wachlarze białych rzęs je okalające? A swoją drogą, wiesz że tylko 8% ludzi na świecie ma błękitne oczy?). Metr osiemdziesiąt w kapeluszu, całkiem zgrabne, apetycznie umięśnione ciałko i kilka tatuaży. Nie pytaj o Luka, co jego imię ma wytatuowane na palcach. Oby się chuj w piekle smażył. Łapacz snów na lewym ramieniu to już inna bajka. Cherry często ma koszmary, a ktoś mu powiedział, że te kolorowe, indiańskie cudeńka pozwolą mu spać. No cóż. Nie sprawdziło się, ale i tak ładnie wygląda. Do tego Cherry jest posiadaczem całkiem zgrabnego, nierdzewnego serducha mieszczącego się w lewej piersi. Więc sorry, nie będzie tu żadnego trzepotania komór. Kilka razy zdarzyło mu się wyłączyć. Dosłownie. Ale gdy się ma coś takiego już prawie siedem lat w piersi, człowiek zaczyna się przyzwyczajać. No i co jeszcze? Nigdy nie zobaczysz go na plaży bez koszulki (mimo że często przesiaduje nad wodą). Nie żeby był wstydzioszek. O nie. Po prostu Cherry nie lubi pokazywać swoich blizn. A ma ich cholernie sporo. Część (na przykład ta ohydna, długa, pionowa między piersiami po przeszczepie serca) jest pamiątką po wypadku samochodowym, w którym stracił i ojca i serce. O ironio. Ale te największe i najbrzydsze są pamiątką po starciu z tygrysami. Ktoś ze zwiedzających ZOO wrzucił do zagrody petardy, a akurat w tym samym czasie Cherry karmił swoje pupile. Koty wpadły w szał, a ich ofiarą stał się Solter. Ledwo przeżył atak i trzy miesiące spędził na przymusowym urlopie, połowę wykorzystując na udawanie nieprzytomnego w najbliższym szpitalu. Mimo, że wtedy o mało nie został poszatkowany na sałatkę, i tak kocha swoje kociaki i wciąż się nimi opiekuje. Jednak od tej pory ma koszmary, a blizny czasem swędzą.





Charles Solter, lat 23 (choć umysłowo zatrzymał się jakieś dziesięć lat wcześniej)

Pracownik miejskiego ZOO, tatuś szóstki pasiastych, ponad dwustu kilowych kociaków.

Właściciel dwuosobowego łóżka, dodatkowego pada do Pegasusa i dodatkowego kubka na śniadaniową kawę.

Sfrustrowany seksualnie, mruczący kociak.



380 komentarzy:

  1. [Witamy przystojniaka. Ja i Misza. :D]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Tym lepiej! :D Nikt się za to nie obrazi. ^^]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Ochota zawsze jest! :D Gorzej z pomysłem... xD]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Spoko, ja się nigdzie nie wybieram, przynajmniej na razie. xD Smacznego! :)]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Witam, przeczytałam kartę i stwierdzam że już Charles'a lubię xD pierwsze i drugie zdjęcie mnie po prostu rozbroiło ;) dlatego pytam czy chęć na wątek jest..]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Wybacz, że to powiem, ale pomysł z kotem od razu odpada. Misza nigdy by nie pozwolił, żeby jego kotka uciekła, a ona sama też się do tego nie kwapi. :P Ale motyw z wpadnięciem na siebie... Hm, a co powiesz na to, żeby Misza odwiedził zoo w mało uczęszczanych, wieczornych godzinach i wtedy spotkał Cherry'ego?]

    OdpowiedzUsuń
  7. [można to i tak nazwać xP pomysł, kurde ciężko bo wena mi jakoś pada znów więc może coś się wspólnie uda wymyślić..]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Ja jestem za :D Ale... zaczniesz? Łaaadnie proszę ^^]

    OdpowiedzUsuń
  9. [no Delgado to typowy imprezowicz to fakt xP
    poznanie na imprezie czemu by nie, wtedy na pewno wątek wyjdzie sensowny.
    tylko że pewnie nie tak to się nie potoczy, Alan ma z lekka ostatnio dystans do innych. Chociaż, z resztą on jest nie do przewidzenia xDD zaczniesz? ;)]

    OdpowiedzUsuń
  10. No, brawo Misza. Tak się wpakować to tylko ty potrafisz... Niebieskooki westchnął od serca i po raz kolejny rozejrzał się wokół. Pustki, nie licząc zwierząt na wybiegach. Pięknie. Zostać zamkniętym w ogrodzie zoologicznym, tego jeszcze nie było. Dragovich nie miał pojęcia, jakim sposobem nie zorientował się, że czas wracać do domu. Ech, to jego bujanie w obłokach...
    Potarł z frustracją kark i po chwili namysłu ruszył w stronę bramy. A nuż uda mu się jednak stąd wydostać...?

    OdpowiedzUsuń
  11. Miał dziś w planach przesiedzieć cały wieczór w domu w towarzystwie tylko i wyłącznie Ultimum. Jednak jak to zwykle bywa przy jego planie, wszystko szlak trafiło gdy otworzył drzwi. Wtedy do mieszkania wpakowali mu się kumple krzycząc że dziś imprezowa noc.
    Patrzył na nich parę minut w nadziei że to się nie dzieje na prawdę, przecież nie tak miało być.
    Niestety wywinąć się nie miał jak, dlatego poddał się i poszedł przebrać, zmieniając tylko dresowe spodnie na jeansy i bardziej dopasowaną czarną koszulkę.
    Dziesięć minut później już byli w clubie, pierwszy alkohol wlany w siebie i od razu wpadnięcie w tłum tańczących. Tak było zawsze, dlatego teraz tańcząc wygłupiał się z gościem którego spokojnie mógł nazwać przyjacielem.
    Nie zwracał na razie szczególnej uwagi na innych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  12. Tym przystojniakiem akurat był przyjaciel Alana, Chris.
    Delgado podążył za spojrzeniem kumpla gdy ten powiódł wzrokiem za chłopakiem. No tak był niczego sobie, a że Chris miał zajebisty nastrój to Alan jedynie szturchnął go w ramię i uniósł znacząco jedną brew, w końcu czemu ten miał się nie zabawić. Widząc brak reakcji, uśmiechnął się łobuzerko i ruszył w ślad za Cherry'm.
    Oparł się o blat obok chłopaka.- Cześć, mały - rzucił nieco ochrypnięty pochylając się w jego stronę, przez co młody mógł poczuć mocny zapach, bez wątpienia perfum i to dobrze dobrany, w końcu Alan nie kupował byle gówna.
    - Wiesz, ten typ na którego wpadłeś...- urwał zdanie bo został szarpnięty do tyłu. Spojrzał z rozbawieniem na Chrisa który miażdżył go spojrzeniem. Klepnął Solter'a w tyłek i puścił oczko do niego zanim wciągnięty został w tłum tańczących.

    OdpowiedzUsuń
  13. Akurat tak samo wygłupiał się z kumplem, obaj jednak przystanęli gdy na środku parkietu dołączyła do nich trójka innych osób.
    Szepnął coś do ucha przyjaciela, a ten znalazł sobie inne towarzystwo, i alan przesunął się nieco, tak że znalazł się za chłopakiem z którym można powiedzieć gadał przed chwilą.- cześć...znów - szepnął mu do ucha.
    Uśmiechnął się łobuzersko do dziewczyn które towarzyszyły chłopakowi, oczywiście reakcja płci przeciwnej była taka jak myślał czyli łagodne uśmiechy i rumieńce. Wiedział w końcu że podoba sie i jednej i drugiej płci. Taki był tylko pech że go bardziej interesowali faceci.
    Lekkim ruchem przesunął opuszkami palców po plecach chłopaka. Jeśli za to co robi dostanie w pysk, to cóż po prostu odejdzie. Nie ma co się przejmować.

    OdpowiedzUsuń
  14. Spojrzał w błękitne oczy chłopaka i na chwilę uśmiech znikł z jego twarzy, wrócił jednak szybko.
    - spodobałeś mu się...ale to taki typ że nie podejdzie - powiedział tak by nikt inny tego nie usłyszał. W końcu kumpel powiedział mu że go udusi jak tylko dowie się że powiedział o Tym Solter'owi.
    Położył dłoń na jego biodrze, przyciągnął go nieco bliżej siebie. Zaczął poruszać się lekko w rytm muzyki, zawsze miał dobre wyczucie rytmu. Stojąc tak na środku i rozmawiając przyciągali by niepotrzebną uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  15. Mruknął cicho, gdy chłopak przysunął się jeszcze.
    - właśnie nie całkiem....on wręcz mi zabronił mówienia ci o tym - zaśmiał się cicho.
    Spojrzał na dłoń młodego którą ten przesunął po jego ramieniu.- a tak po za tym, Jestem Alan - przedstawił się.
    Gdy piosenka się skończyła, odsunął sie nieco.
    - pogadaj z nim, a będę wdzięczny - szepnął mu do ucha, tak że owiał jego ucho i szyję ciepłym oddechem. Miał powód by mówić o tym Solter'owi, jednak o powodzie już teraz nie musiał gadać. Puścił jeszcze raz oczko do niego i wszedł między tańczących, poszedł do jakiś alkohol do baru. Potrzebował czegoś mocnego i gdy to dostał, siedział nawet dlugo na stołku barowym.

    OdpowiedzUsuń
  16. Z miejsca jakie zajął widział ich, chociaż ani Chris ani młodszy chłopak pewnie go nie widzieli.
    Widział że Chris jest mało rozmowny, a raczej cholernie lakoniczny.- niech go coś trafi - szepnął, on tu kombinował by kumpel się dobrze bawił dziś, a ten przepuszczał okazję. Westchnął ciężko widząc że przyjaciel wycofuje się, pewnie dał jakiś głupi pretekst i nawiał.
    Uśmiechnął sie nikle, odwracając na stołku barowym.- jeszcze raz to samo - mruknął do barmana, gdy dostał alkohol wypił połowę na raz.

    OdpowiedzUsuń
  17. Obracał szklankę w dłoni uważając by nie wylać trunku gdy kątem oka dostrzegł iż ktoś usiadł obok, spodziewał się już że to będzie ktoś nudny. Westchnął cicho.- Zabieraj się...- urwał gdy spojrzał na chłopaka.- a to ty..- rzucił spokojnie z cieniem uśmiechu.
    - Właśnie widziałem - niemal się zaśmiał. Odwrócił się nieco tak że usiadł przodem do niego.- jaką głupotę wymyślił by móc sobie pójść ? - spytał z ciekawości, chociaż czy warto wiedzieć coś takiego.

    OdpowiedzUsuń
  18. - Chyba się załamie - powiedział powstrzymując śmiech. Ten to musiał zawsze wymyślić coś co normalnie by nie przeszło za nic.
    Dopił do końca swój alkohol i popatrzył na niego gdy chłopak przedstawił się.
    - dobrze poznać - rzucił trochę niedbałym tonem. Zerknął na tłum bawiących się. Powinien tam być i dalej imprezować z kumplami, ale jakoś szczególnie mu się teraz nie spieszyło.
    [dobranoc.]

    OdpowiedzUsuń
  19. Gdy nagle wyrósł przed nim blondwłosy chłopak, Misza zatrzymał się gwałtownie, odetchnąwszy z ulgą.
    - Bogu dzięki, że ktoś tu ciągle jest - odezwał się z nieco zakłopotanym uśmiechem. - Ja? Szczerze powiedziawszy wstyd się przyznać - dodał, śmiejąc się sam z siebie. - Zgubiłem się i nie zauważyłem, kiedy zamknięto Zoo. Myślałem już, że zostałem tu zupełnie sam - wyznał, pocierając kark dłonią. - Jesteś pracownikiem tego ogrodu? - zainteresował się.

    OdpowiedzUsuń
  20. - Z nieba mi spadasz - powiedział z uśmiechem. - A tak przy okazji, jestem Misza - przedstawił się, podając mu dłoń.
    I co z tego, że mogli się już nigdy nie spotkać? Miami mimo iż było duże, nie miało w sobie czarnych dziur. Z resztą... jeden znajomy więcej nie był czymś złym, prawda? A ten chłopak wydawał się bardzo sympatyczny.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  22. Skupił na nim spojrzenie i uśmiechnął się lekko.- Gdybyś mi przeszkadzał, już bym ci o tym powiedział na samym początku - powiedział z cieniem rozbawienia, ale taka była prawda on nie należał do osób które kombinowały jak się pozbyć towarzystwa ale tak by nie urazić. Zawsze mówił od razu że ktoś ma sobie iść i tyle.
    - hmm....wcześniej cię tu nie widziałem, często tu przychodzisz ? - spytał nagle, niespodziewane pytania były u niego całkiem normalną sprawą.

    OdpowiedzUsuń
  23. Kąciki jego ust drgnęły gdy chłopak usiadł inaczej.
    Słuchał co chłopak mówił, to miejsce akurat nadawało się by opić urodziny w towarzystwie to bez wątpienia.
    Na pytanie nie zareagował od razu.
    - No nawet, jak mam czas to bardziej kumple zmuszają mnie bym tu przylazł - stwierdził spokojnie. Nie wiedział co jego znajomi sobie wymyślili, że praktycznie co jakiś czas wpadają z informacją że imprezowa noc jest. Wolał jednak o to nie pytać ich.

    OdpowiedzUsuń
  24. No właśnie, taki był problem w posiadaniu takich kumpli. Jakby się nie bronić to i tak koniec końców ląduje się w jakimś clubie, a następnego dnia męczy się człowiek z kacem.
    - no nawet dobrze mieć takich znajomych - zgodził się z nim. Życie było by nudne bez takich typów w życiu.
    Uśmiechnąl sie łobuzersko w reakcji na pytanie, miał dziś w planach dobrze się bawić więc na pewno odmówić nie miał zamiaru.- czemu nie - powiedział cicho i zsunąl się ze stołka barowego.

    OdpowiedzUsuń
  25. Szedł wolno za nim, mijał spokojnie tańczących. Impreza już na tyle się rozruszała że na parkiecie nie bylo prawie miejsca. Trzeba było też przyznać że dziś był tu porządny Dj.
    Dołączył do Solter'a.
    Uśmiechnął się ledwo widocznie, miał ten fart że umiał dobrze tańczyć dlatego teraz z tego korzystał.
    Piosenka leciała taka że rytm można bylo wyłapać bardzo szybko.
    Po za tym teraz nawet nie chodziło o taniec, to były raczej czyste wygłupy. Bo humor dopisywał.

    OdpowiedzUsuń
  26. Dobrze jest znaleźć się w towarzystwie kogoś dzięki komu na parę minut chociaż odrywa się od ponurej rzeczywistości i za to mógł być wdzięczny chłopakowi, jednak oczywiście mu tego nie powie.
    Objął go lekko w tali gdy Cherry został trącony lekko. Też się zaśmiał gdy piosenka akurat zwolniła.
    - przyda się - rzucił, potrzebował chwili przerwy chociaż zmęczenia nie odczuwał.
    Nie miał jakoś ochoty na wolny kawałek.- idę zapalić, zaraz wrócę - mruknął do niego i ruszył w stronę wyjścia z budynku.
    Gdy znalazł się na zewnątrz wyciągnął z papierosa i odpalił.
    Kto by pomyślał że będzie się tak dobrze bawił mimo tego wszystkiego co wydarzyło się w przeciągu dwóch miesięcy.
    Wciągnął dym do płuc. Chyba wpadam w nałóg, pomyślał.

    OdpowiedzUsuń
  27. Kiedy chłopak wyszedł w towarzystwie, akurat Alan miał juz wracać. Zauważył ich i prawie parsknął śmiechem na ten widok. Tak to było zabawne.
    Upuścił resztkę papierosa na ziemię i przydepnął.
    Szkoda tylko że chyba właśnie stracił ciekawe towarzystwo, no ale cóż zdarza się. Znajdzie sobie kogoś jeszcze z kim będzie mógł pogadać i może ewentualnie nie tylko.
    Podszedł do nich, dziewczyna na jego widok uśmiechnęła się promiennie co jeszcze bardziej go rozbawiło.- Zwijasz się z imprezy już ? - większą uwagę zwracał na chłopaka. Gdy podjechała taksówka, otworzył drzwi i pomógł Cherry'emu wsadzić do samochodu dziewczynę która naprawdę nieźle sie schlała bo śmiała się ciągle jak głupia.

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie był typem który wlepia wzrok w tyłek innych facetów, ale jego uwagę zwróciły blizny które zobaczył gdy koszulka chłopaka uniosła się trochę.
    Zastanowił się od czego to, jak będzie okazja to pewnie o to spyta. Teraz jednak wolał nie.
    Skrzyżował ręce na torsie chwilę obserwując jak taksówka oddala się.
    W końcu cofnął się i szczególnie jakoś nie oglądając się na chłopaka wrócił do lokalu.
    Ledwo wszedł, dopadł do niego jeden z kumpli ciągnąc go w stronę loży który zajęli mówiąc że grają w butelkę. Alan uśmiechnął sie nikle, znów ta nieszczęsna butelka i pewnie znów wpadnie w jakieś głupie zadanie. Spojrzał przez ramię na Cherry'ego, rzucając mu spojrzenie które jasno mówiło "Chodź, będzie ciekawie.." przy czym uśmiechnął się.

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie zdziwił się że jego znajomi od razu dość wesoło przywitali Cherry'ego. W końcu znał ich i dobrze wiedział że nie mają nic przeciwko nowej osobie w grupie.
    Siadł obok młodego bo tylko tam miał miejsce.
    Butelka została zakręcona i zaczęła się gra.
    Atmosfera zrobiła się zajebista po paru zadaniach.
    Przechylił nieco głowę gdy wypadło iż Solter ma wymyślić jakieś zadanie dla niego.
    Przetarł dłonią twarz chociaż nie dał rady pozbyć się rozbawienia.- tylko nic głupiego, pliss - szepnął mu do ucha, nagle nieco zachrypniętym głosem.

    OdpowiedzUsuń
  30. Patrzył na niego z rozbawieniem.
    Słysząc co ten mówi, tylko nikle się uśmiechnął.
    - skoro chcesz - rzucił cicho, pochylając się też lekko w jego stronę.- kiedy masz wolny czas ? - wyszeptał mu do ucha lekko wargami muskając jego płatek.
    Nie miał nic przeciwko takiemu zadaniu. Po za tym ciekawskie spojrzenia wbite teraz w nich, dodatkowo dawały mu powód by nie wycofywać się z tego zadania.

    OdpowiedzUsuń
  31. - Zgoda, o której i gdzie wpaść ? - spytał by wiedzieć już to od razu.
    Zerknął na jego rękę czując lekki dotyk na udzie.
    Nigdy mu takie gesty nie przeszkadzały, więc teraz nie zareagował praktycznie w ogóle na ten dotyk.
    Oparł lekko rękę o oparcie kanapy tuż za Solterem.
    Czekał spokojnie na jego odpowiedź. Czwartek z tego co pamiętał miał wolny cały więc dobrze jest.

    OdpowiedzUsuń
  32. - dobra, akurat mam wolny dzień cały - rzucił cicho.
    Kącik jego ust uniósł się przez co uśmiechnął się nieco krzywo.
    Popatrzył na resztę, cała grupka przyglądała się im.
    - kręć - mruknął do Solter'a.
    Dalej znów była atmosfera spoko. Koło trzeciej nad ranem wszyscy stwierdzili że chyba już się stąd zbierać trzeba.
    Alan jak i reszta podniósł się, krótko pożegnał się i wyszedł, teraz trzeba iść z buta do domu.

    OdpowiedzUsuń
  33. Już w momencie, kiedy na wyświetlaczu telefonu odczytał "DZWONI: Nie odbieraj - znów Cię bezdusznie wykorzysta", wiedział, że nie powinien wybierać się do Ryana. Mówiła mu to boląca głowa, mówił rozkład lotów na cały tydzień, krzyczący czerwonym markerem, że jutro o dziewiątej trzydzieści ma wycieczkę do Kioto oraz mówiła mu to pełna lodówka - kompletne przeciwieństwo wyżej wymienionego. Rzeczony zapewne zebrał się wreszcie i postanowił poznać ze sobą swoich najlepszych kumpli, do których kręgu - ku boleści serca - należał również Massei. Nie, żeby pchał się tam drzwiami i oknami. Po prostu był przy rudzielcu, kiedy mu się życie na głowę waliło, a ten z wdzięczności zaczął mówić do niego per "mój ty kuchacielu!", co - jak Flavio się domyślał - było zlepkiem słów "kucharz" i "przyjaciel". No cóż, to właśnie był Ryan.
    Brunet jednak nie byłby sobą, gdyby mu odmówił. Nie umiał odmawiać, zwłaszcza Ryanowi, bo zawdzięczał mu chyba wszystko, łącznie z mieszkaniem i zielonymi Kermitami, których żuchwy pełniły rolę wieszaka na ręczniki w łazience. Do dziś pamiętał, jak rudzielec przyniósł mu je na pocieszenie zamiast kratki taniego piwa, kiedy przeżywał rozstanie z Caspianem.
    Do przyjaciela przyszedł pierwszy, a przewidując, że to na niego spadnie kwestia jakiejś kolacji, której Ryan niewątpliwie będzie się domagał, po drodze zrobił zakupy. Wiele się nie pomylił, bo kiedy tylko pojawił się Brian, pierwszy z nieznanych mu przyjaciół rudego, został zagoniony do kuchni. Opierał się rzecz jasna, ale uległ w końcu stanowczemu "do kuchni, kurwa! Bo Ci więcej nie upiekę torciku na urodziny!", którego powagę podkreślała latająca w powietrzu drewniana łyżka, gotowa w każdej chwili zakończyć popis na jego twarzy. A tego Flavio wolał uniknąć - z celem Ryana zapewne odniósłby większe szkody, niż było to możliwe przy użyciu tak prostego narzędzia.
    W momencie, gdy przerzucał makaron na sito, niewątpliwie niepełnosprawny umysłowo przyjaciel bardzo dosadnie poinformował go o przyjściu kolejnego i za razem ostatniego już gościa.
    - Cherry przyszedł! - wrzasnął mu do ucha, jako że chwilę wcześniej przez próbował mu się dobrać do jeszcze nieskończonej kolacji, w tym celu wieszając się na nim jak bombka na choince.
    Gorący makaron o mało nie wylądował na spodniach bruneta - w ostatniej chwili udało mu się złapać długie nitki na sito, zapobiegając tragedii.
    - Ja pierdolę, Ryan! - warknął, piorunując przyjaciela wzrokiem. - Wyjdź mi z tej kuchni, już!
    Kiedy tylko chłopak opuścił pomieszczenie, mrucząc pod nosem coś o tym, że mu we własnym domu zabraniając wstępu do kuchni i że jest to po prosu skandal!, brunet westchnął, kręcąc głową z rozbawieniem. Z rudzielcem czasami było gorzej, niż z dzieckiem. Swoim zachowaniem potrafił wyprowadzić Masseiego z równowagi, a przecież był na prawdę niezwykle spokojnym człowiekiem. Bardzo przypominał mu młodszego brata.

    OdpowiedzUsuń
  34. - Miło cię poznać, Cherry - odparł z uśmiechem i zaśmiał się pod nosem. - Tak, za bardzo bujałem w obłokach. W sumie i tak dobrze, że nie zamknęli mnie z gadami - dodał z rozbawieniem, podążając za chłopakiem. - Stamtąd bym pewnie szybko nie wyszedł.

    OdpowiedzUsuń
  35. Odwrócił się do niego, z osłupieniem wypisanym na obdarzonej typowo włoską urodą twarzy. Jego dłonie zatrzymały się w pół ruchu, a kuchnię na kilka sekund ogarnęła grobowa, gęsta jak budyń cisza. Wszystko zastygło i jedynie kilka nitek makaronu wiszące dotąd na widelcu powoli zsunęło się z powrotem na sito. Rychło przerwał ją jednak rozgorączkowany głos bruneta.
    - Ryan, Ryan, Ryan! Chodź tu szybko! Chodź, chodź, chodź!
    Wydawać by się mogło, że Massei nagle przypomniał sobie o zostawionym w domu żelazku (a jak każdy wie żelazka są wstrętnymi ustrojstwami i zostawione bez nadzoru w trymiga włączają opcję samozapłonu, by spalić do imentu całe domostwo wraz ze stodołą i piwniczką z samogonami). Ledwo zamilkł, do kuchni wpadł rudzielec. Oczy miał wytrzeszczone, przez co wydawały się jeszcze większe, niż zwykle, włosy w nieładzie, policzki mu się zarumieniły i właściwie w obecnej chwili niczym nie różnił się od maratończyka, który miał za sobą pierwsze dwa kilometry trasy.
    - CO SIĘ STAŁO?! - wrzasnął, uznając zapewne, że to nada całej sytuacji jeszcze więcej dramaturgi. Zamachał również rękami - Flavio zawsze uważał, że Ryan machał rękami, jakby chciał odlecieć i daleko tym spazmatycznym ruchom było do gestykulacji - jako to miał w zwyczaju, kiedy serce wychodziło na spacer po przełyku.
    - Wszedł i nie zażądał jedzenia - w głosie Masseiego odbijała się teraz jedynie głęboka jak ocean, czarna niczym bezgwiezdne niebo rozpacz. - Nie zapytał, kiedy do kurwy będzie kolacja, bo umiera z głodu, ale normalnie się przywitał i w dodatku nie nazwał mnie "kuchacielem na telefon" a Flaviem!
    Stresująca sytuacja osiągnęła apogeum. Przez chwilę w pomieszczeniu panowała grobowa cisza. Zaraz jednak ordynarnie przerwał ją bestialski wrzask.
    - Jaaaaaaaaaaaa pierdolę, jaki ty jesteś zjebany! - zawyrokował Ryan i w postaci burzowej chmurki, ciskając pod nosem przekleństwami niczym błyskawicami, wymaszerował z kuchni, zabierając przy okazji kolejne piwo dla siebie i dogorywającego w salonie Briana, którego śmiech roznosił się echem po całym piętrze.
    Zaraz i Flavio zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową z rozbawieniem.
    - Tak, tak, Flavio - kiwnął twierdząco głową, wyciągając w stronę blondyna miśkowatą dłoń. - A Ty to ten wiecznie spóźniający się, słoneczny Cherry?

    OdpowiedzUsuń
  36. Bez wątpienia był to udany wieczór.
    Gdy wrócił do domu, nie chciało mu się przejść tego kawałka do sypialni więc walną się na kanapie.
    ----
    W czwartek co go prawie załamało nagle pojawiły się setki zadań, musiał się wyrobić co było ciężkie. W pół do czwartej, wpadł do domu. Komórkę rzucił na łóżko, nie zamierał telefonu od tej chwili był niedostępny dla wszystkich.
    Poszedł pod prysznic, zimna woda była przyjemna po całym dniu w biegu. Później się przebrał w czarną dopasowaną koszulkę, jeansy i pasujące do tego buty. Co było praktycznie zwyczajnym dla niego ubiorem.
    Przeczesał palcami mokre włosy by były w typowym nieładzie. Zamknął mieszkanie, wsiadł do samochodu i o umówionej godzinie i w umówionym miejscu czekał spokojnie. Wsadził ręce do kieszeni spodni, obserwował z obojętnością małą dziewczynkę która skacząc wokół rodziców cieszyła się że była w zoo.

    OdpowiedzUsuń
  37. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  38. - Niech będzie Cherry, choć jak się namyślisz, to może być i Pius XII.
    Zaprezentował mu swój firmowy uśmiech - zapewne gdyby za oknami stał rozwrzeszczany tłum fanek Masseiego, w tej chwili dziewczyna po dziewczynie padłaby rażona niczym z kałasznikowa siłą jego uroku - i wrócił do makaronu.
    - Możesz rozlać wino? - zapytał, nim blondyn zdążył opuścić kuchnię. - W szafce stoją kieliszki. Mam nadzieję, że odróżnisz te na wino od tych do szampana.
    Spojrzał na niego przez ramię, a z salonu dobiegło ich naburmuszone "wszystko słyszę, dziwkarzu!".
    Ciężkim kawałkiem chleba było określenie relacji między nim a Ryanem. Ciągnęło się to już kilka dobrych lat, podczas których oboje zatryumfowali jako materace emocjonalne, laleczki wudu, najgorsi przyjaciele na świecie i w końcu wrogowie publiczni numer jeden. Tylko cudem udało im się dobrnąć do tratwy względnego porozumienia, na której dryfowali już czwarty rok. Flavio nie narzekał, Ryan zresztą też nie. Dorośli w końcu do przyjaźni, choć wcześniej zdążyli poznać się kawałek po kawałku, dogłębnie, lepiej niż przewidywała ustawa. Niewątpliwie jednak wyszło im to na dobre, ich wspólni znajomi niezmiennie twierdzili, że takich dwóch, którzy jechaliby po sobie choć w połowie tak wściekle, jak to robili Massei i Stark, nie było ani jednego.

    OdpowiedzUsuń
  39. Zmarszczył lekko brwi, przywołując w pamięci, jakież to wina miewał w domu Ryan. Przez lata przez lodówkę rudzielca nie przewinęło się nic, na czym Massei mógłby zawiesić oko - same podrzędne marki - choć nie mógł go za to winić. Dobre wina sprzedawano po horrendalnych cenach i czasami nawet jemu szkoda było tyle wydawać na butelkę.
    - A jakie jest to białe? - zapytał, nieco ciszej, niż wcześniej, by przypadkiem Stark nie usłyszał, że od razu nie zdecydował się na czerwone. Biorąc pod uwagę fakt, że było to ulubiony trunek chłopaka (nie licząc wachlarzu wódek, koniaków, whiskey i tanich piw sprzedawanych jedynie hurtowo), zapewne ta zniewaga zostałaby należycie brunetowi wygarnięta, a w ruch znów poszłaby drewniana łyżka.

    OdpowiedzUsuń
  40. Wypuścił ze świstem powietrze. I po ostatniej nucie słodkiej nadziei. Skąd w ogóle zaświtał mu pomysł, że Ryan miałby pasujące mu wino w lodówce?
    - Półsłodkie się nie nadaje. Niech będzie to czerwone - powiedział zrezygnowany, że mu brutalnie zaburzono jego wizję artystyczną.
    Z salonu dało się słyszeć nieartykułowany okrzyk, a zaraz potem śmiech - cholera wiedziała, co oni tam wyprawiali i cholera raczyła zostawić to dla siebie.
    Na ostatnim z wyciągniętych wcześniej talerzy wylądowała słuszna porcja makaronu - dla Ryana, rzecz jasna, bo niby do miśka mu było daleko, ale wsuwał za trzech. Następnie każda z porcji została fikuśnie opatrzona sosem i przystrojona liściem bazylii. Flavio uśmiechnął się pod nosem - bardzo lubił gotować.
    - I jak? - zapytał, przesuwając się, by odsłonić przed blondynem swoje dzieło.

    OdpowiedzUsuń
  41. Oj, słodko się uśmiechał. W ogóle był słodki, niczym kandyzowany ananas. Porównanie to - gdyby ktoś chciał się w to zagłębiać - było jednym z większej wagi komplementów, gdyż Flavio uwielbiał te łakocie i dałby się za nie pokroić. No, może lekko poturbować.
    Ruszył za chłopakiem do salonu, w międzyczasie lustrując jego jasną czuprynę okiem eksperta. W przeciwieństwie do większości gejów, którzy swą postawą prezentowali obraz gorszący nawet nimfomanów, tyłek w rankingu ogólnym prowadzonym przez bruneta zajmował miejsce na szarym końcu. Na pierwszy ogień szedł uśmiech, a później właśnie włosy.
    I tu Cherry zajął wysokie miejsce - płowe kosmyki wyglądały na mocne, ale miękkie i zapewne cudownie prezentowały się w pełnym słońcu, rzucającym na nie ciemniejsze refleksy.
    Na widok jedzenia, Ryan zaraz się rozpromienił i jak ręką odjął przestał żywić do Flavia urazę za niezwykle głupi kawał, a Brian - jak dotąd mało rozmowny - wygłosił mowę na temat niezwykłej siły smacznie pachnącego posiłku, jaką ten niewątpliwie posiadał, skoro ledwo stojąc, udało mu się przebłagać rudzielca.
    Massei podziękował za miłe słowa, gryząc się w ostatniej chwili w język, bo spomiędzy rozciągniętych w uśmiechu warg wypłynąć chciała informacja o jego uwielbieniu do gotowania.

    OdpowiedzUsuń
  42. Przyjrzał mu się uważnie z cieniem uśmiechu.- Salve, Cherry - rzucił, rzadko kiedy witał sie z kimś używając włoskiego bo ludzie wtedy zaczynali być ciekawi jego pochodzenia.
    - Spoko, nie spóźniłeś się tak dużo - stwierdził cicho.- chodź - powiedział jeszcze i ruszył w stronę parkingu gdzie zostawił samochód.- masz jakiś pomysł na dzisiejszy dzień ? - spytał luźno, sam teraz nie bardzo wiedział gdzie mogli by się wybrać.

    OdpowiedzUsuń
  43. - Myślisz, że byłbym taki pyszny? - zapytał z rozbawieniem, unosząc jedną brew, gdy na niego patrzył. - Myślę, że byłbym raczej żylasty - mruknął, puszczając mu wesoło oczko.

    OdpowiedzUsuń
  44. [Witam, witam :D I dziękuję, Dan się cieszy, ja z resztą również. ^^]

    OdpowiedzUsuń
  45. W trakcie tej morderczej szarpaniny z zalanymi w trupa chłopakami uprzytomnił sobie, że przecież miał pilnować Ryana podczas libacji alkoholowych, żeby później nie musieć po nim sprzątać - co niestety zawsze spadało na niego, jako że najczęściej to właśnie on był jedynym faktycznie trzeźwym imprezowiczem.
    Poprzeklinał sobie trochę, pokonując kilkunastostopniową kondygnację, choć zwykle trzymał język za zębami - bo go tak wychowała kochana mama - oraz powstrzymał przemożną chęć zepchnięcia rudzielca na dół. Potem by mu jeszcze wpierał, że jest brutalem.
    Kiedy uporali się już z pijanymi przyjaciółmi, zaparzył herbatę - jedną sobie, drugą słodkiemu blondynkowi - i zasłużenie zajął dwa z czterech miejsc na Ryanowej kanapie.
    - To jak to z Wami było? - zapytał, stawiając gorący kubek na podłodze przy swojej nodze, kierując spojrzenie kawowych oczu na chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  46. [No, to mamy podobnie xD Wątek chętnie, a co do pomysłu... hm... Impreza, galeria, może jakieś pokazy koni wystawowych? W zasadzie nie wiem, gdzie bywa Cherry, więc ciężko mi wyjść z szerszym wachlarzem propozycji.]

    OdpowiedzUsuń
  47. [Dla mnie spoko :) Mogę nawet zacząć, chyba, że czujesz ku temu nieprzeciętną chęć. xD]

    OdpowiedzUsuń
  48. Piątkowy wieczór zawsze zapowiadał się dobrze. Kluby pełne młodych, chętnych ludzi, ciepła noc i budząca zmysły muzyka. Czego chcieć więcej? Tym razem Daniel zamierzał wybrać się do klubu dla mniejszości homoseksualnej. Dawno już nie wyrwał żadnego faceta (już prawie tydzień!), a miał przeczucie, że tym razem mu się poszczęści.
    Jasnobrązowe spodnie przyjemnie opinały jego wąskie biodra, a dobrze skrojona, czarna koszula dopełniała dzieła.
    Skierował się w stronę baru, podwijając rękawy do łokci i oparłszy się o ladę, zamówił sobie piwo, przy okazji rozglądając się dokoła ciemnymi oczami.

    OdpowiedzUsuń
  49. Zaśmiał się, słysząc o tym rowerze. Rudzielec zawsze był niczym ładunek wybuchowy - chodząca destrukcja, człowiek demolka. Rozwalał wszystko, co mu przypadkiem stanęło na drodze. Niechcący, co prawda to prawda, ale jednak. Wada, niestety - choć Flavio uważał, że przez to Ryan był uroczym stworzonkiem.
    - Po trupach do celu?
    Uniósł jedną z brwi w pytającym geście, nie spuszczając z niego wzroku. Cherry już z początku wydał mu się typem nieustępliwym, mimo swojej niewinnie wyglądającej buźki.

    OdpowiedzUsuń
  50. O, tak, trzeba przyznać, tyleczek miał naprawdę zgrabny, co Dan mógł przyznać, jako że od jakiegoś czasu już wodził za nim wzrokiem. Oblizał wargi z piwa i zabrawszy swoją butelkę, podszedł bliżej jasnowłosego chłopaka, stając obok.
    - Widzę, że gorąco na parkiecie - odezwał się tuż nad jego uchem, na tyle głośno, żeby obiekt jego obserwacji go usłyszał. - Może zamówić ci coś do picia? Ewentualnie mogę jeszcze zaprosić cię w nieco chłodniejsze miejsce - dodał, uśmiechając się szelmowsko, jak to miewał w zwyczaju.

    OdpowiedzUsuń
  51. Uśmiechnął się pod nosem. Boże Święty, ileż się już wydarzyło. Przy ich historii Księga Wieczysta była cieniutką lekturką.
    Westchnął cicho, zsuwając się niżej, nogi opierając na blacie stojącego naprzeciwko kanapy stoliczka do kawy.
    - Jeśli mam być szczery, pojęcia nie mam, odkąd należy liczyć początek naszej znajomości - zmarszczył brwi w zamyśleniu. - Ale pierwszy raz spotkaliśmy się... Chyba na lotnisku. Zatrzymali go przy jednej z bramek... Ach, tak. Między wejściem na halę a odprawą zgubił paszport. Znalazłem go gdzieś na podłodze. Właśnie oddawałem go do biura rzeczy znalezionych, kiedy wszedł. Obiecał mi piwo w ramach znaleźnego. Spotkaliśmy się potem przypadkowo w całodobowym, dochodziła trzecia nad ranem i wtedy właśnie postawił mi to piwo... No i jakoś się to potem potoczyło.

    OdpowiedzUsuń
  52. - Powinno ci się spodobać - odparł tajemniczo i skinąwszy na barmana dłonią, przywołał go do siebie, żeby chłopak mógł zamówić sobie drinka. - Jak masz na imię? - zapytał, kiedy jasnowłosy upijał już kolorowego alkoholu z wysokiej szklanki.
    Nikt inny już go nie interesował. Upatrzył już swoją zdobycz i nie zamierzał łatwo się poddać.

    OdpowiedzUsuń
  53. Zapewne gdyby Flavio otwierałby mu drzwi również między 23 a 6, Ryan gościłby również w jego łóżku. Oboje jednak uważali, że to - zważając na wcześniejsze etapy ich znajomości - mogłoby się źle skończyć.
    Podniósł z podłogi swój kubek i ostrożnie upił trochę wciąż mocno ciepłej herbaty. Kątem oka śledził wędrówkę jego drobnych, bardzo delikatnych dłoni pomiędzy płowymi kosmykami.
    - Od czego masz te blizny? - zapytał po chwili, choć wcale nie chciał tego robić. To w końcu była prywatna sprawa Cherrego, więc nie powinien wtykać w to nosa.

    OdpowiedzUsuń
  54. - Jesteś testerem żyletek? - zapytał, ściągając brwi w rozbawionym geście. Zaraz jednak odchrząknął, zbliżając do ust zaciśniętą w pięść dłonią.
    - Wybacz, głupi żart - uśmiechnął się przepraszająco. - Nie moja sprawa.
    No dobra, jednej rzeczy się dowiedział, ale nie pisał przecież książki o blondynie. Co za dużo, to niezdrowo.
    Męczyła go co prawda ciekawość, ale nie chciał wyjść na nachalnego. Cherry w każdej chwili mógł opowiedzieć mu o tym, co się stało, tego mu nikt nie bronił.

    OdpowiedzUsuń
  55. - Być może jeszcze nie zdążyłeś zauważyć, że w moim towarzystwie Ryan mówi głównie o tym, co zjadłby na obiad - mruknął z rozbawieniem.
    No dobra, może trochę to koloryzował. Ryan nie wykorzystywał go znów tak bardzo, a ich rozmowy nie kręciły się jedynie wokół pojemności żołądka rudzielca, aczkolwiek akurat o Cherrym przyjaciel mu za wiele nie opowiada. A szkoda.
    - Dość niebezpieczna robota, choć, jak mniemam, sprawia Ci sporo frajdy - uśmiechnął się lekko. Dobrze wiedział, co znaczy "lubić swoją pracę". Sam takową posiadał i nawet gdyby mu zaproponowali w zamian dożywotnie wakacje na Wyspach Kanaryjskich z pełną obsługą i dobrym, włoskim jedzeniem na skinienie palca, nie zrezygnowałby z niej.

    OdpowiedzUsuń
  56. Nie mógł się nie uśmiechnąć. Blondyn cały promieniał przy tym potoku słów, który przelewał się przez jego kształtne usteczka. Słuchał go z zainteresowaniem, nie przerywając mu ani razu. Rzadkością byli tacy pasjonaci, którzy o swojej pracy potrafili opowiadać godzinami. Flavio uwielbiał ich słuchać - aż mu się ciepło na sercu robiło, gdy spotykał tak spełnionego życiowo człowieka. Boże, żeby wszyscy tacy byli.
    - Powiedziałeś, że był. Już nie jest? - zapytał, kiedy chłopak zamilkł.

    OdpowiedzUsuń
  57. Och, niepotrzebnie o to pytał. Mama chyba miała rację, mówiąc, żeby najpierw myślał, a potem wpieprzał się z butami w cudze życie.
    - Nie będę Cię naciskał, ale jakbyś chciał porozmawiać, wal jak w dym - powiedział, uśmiechając się ciepło.
    Uniósł kubek z herbatą do ust i pociągnął spory łyk napoju. Westchnął cicho, odchylając głowę i przymknął oczy. Robił się trochę senny, ale jeszcze nie chciał iść spać. Miał wieczorny lot, więc chciał położyć się nieco później, by być wyspanym.

    OdpowiedzUsuń
  58. Bez słowa przysiadł się bliżej blondyna i objął go ramieniem. Jemu samemu aż się serce ścisnęło. Boże, nawet nie potrafił sobie wyobrazić, co Cherry musiał przeżywać.
    - Miałeś ogromne szczęście, że wyszedłeś z tego cało.
    W takich chwilach Flavio zaczynał wierzyć - choć nie na długo - w nadprzyrodzone, transcendentne siły, które czuwały nad życiem ludzi. Coś przecież musiało sprawiać, że ludzie uchodzili z życiem z wypadków samochodowych czy katastrof na budowach.

    OdpowiedzUsuń
  59. Delikatnie chwycił jego podbródek i uniósł jego głowę, tym samym nakazując mu spojrzeć na siebie.
    - Ale żyjesz - powiedział dobitnie. - A to niewyobrażalnie cenny dar.
    Kciukiem lekko pogłaskał go po policzku.
    - A teraz już o tym nie myśl. Czasu niestety nie cofniesz, a życie jest zbyt krótkie, by wciąż rozpamiętywać to, co było.
    Odsunął się od chłopaka, wzdychając ciężko. Chyba znów odzywała się ta jego pieprzona hipokryzja. Kto jak kto, ale akurat on nie powinien nikomu prawić kazań na ten temat. Sam przecież wciąż wracał do Caspiana i nawet, jeśli robił to wbrew woli, nie potrafił o nim zapomnieć. Najwyraźniej szatyn wziął krzesło, wlazł mu do głowy, usiadł i skubany nie miał zamiaru nigdzie się ruszać.

    OdpowiedzUsuń
  60. Pokręcił przecząco głową, unosząc lekko trzymany dotąd w dłoni kubek.
    - Dziękuję, jeszcze mam.
    Rozsiadł się wygodniej, krzyżując nogi w kostkach. Odprowadził blondyna do kuchni, dopiero teraz lustrując całą jego sylwetkę. Miał filigranową budowę; szczupłe nogi idealnie prezentowały się w obcisłych jeansach, podkreślających również zgrabny tyłeczek. Choć biodra miał wąskie, a ramiona drobne, daleko mu było do anorektyka. Wyglądał na zdecydowanie młodszego - Flavio nigdy nie dałby mu tych dwudziestu trzech lat.

    OdpowiedzUsuń
  61. Mimowolnie powiódł spojrzeniem ciemnych oczu za językiem chłopaka, po chwili jednak podnosząc wzrok .
    - Dan - odpowiedział, wciąż uśmiechając się kątem ust.
    Dopił swoje piwo i skinąwszy głową na barmana, zamówił kolejne.
    - Często przychodzisz w takie miejsca? Nie przypominam sobie, żebym widział cię tu wcześniej. A na pewno bym cię zauważył - wymruczał, pochylając się nad jego uchem.

    OdpowiedzUsuń
  62. Zatrzymał się patrząc na niego z cieniem uśmiechu.
    - No skoro tak nalegasz - mruknął cicho, gestem pokazał mu żeby prowadził dokąd tam chce tak iść.
    Szedł za nim wolno, ciekaw był co mody wymyślił ale cóż nic nie mówił.

    OdpowiedzUsuń
  63. - Znajomi cię zostawili? - powtórzył z mimowolnym rozbawieniem, unosząc brew. - W takim razie może dasz mi się przygarnąć? - zaproponował kuszącym głosem, unosząc do ust butelkę z piwem, by upić z niej parę łyków.
    W prawdzie miał jeszcze dzisiaj prowadzić, ale komu w tym przeszkadzały dwa piwa? Co innego, gdyby Daniel postanowił się naćpać, wtedy mogłoby być mniej ciekawie. Jednak tym razem nie zamierzał niczego brać. Może innym razem.

    OdpowiedzUsuń
  64. Roześmiał się pod nosem, ukazując w pełnej okazałości swój uśmiech, który dziwnym sposobem obu płcią dziwnie zapadał w pamięć. Upił jeszcze parę łyków piwa i przyjrzał się uważnie Cherry'emu.
    - Właśnie sam miałem to zaproponować - wyznał szczerze, puszczając mu oczko.
    Zaraz potem odstawił butelkę na ladę i zupełnie tracąc nią zainteresowanie, podał chłopakowi dłoń z łobuzerskim uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  65. Otaksował go uważnym spojrzeniem, gdy szli na parkiet, nie zwracając najmniejszej uwagi na ludzi tańczących dokoła. Uśmiechał się wciąż łobuzersko, a kiedy Cherry odwrócił się twarzą ku niemu, ułożył dłonie na jego biodrach i przyciągnął go do siebie, przez co stykali się ciałami. Zamruczał do siebie i również zakołysał biodrami, synchronizując ich ruchy. Muzyka rozbrzmiewająca wokół była szybka i elektryzująca, więc Dan niemal natychmiast złapał rytm, nęcąco ocierając się o biodra chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  66. Chętnie podjął tę grę i objąwszy go ramionami, przesunął powoli dłonie od ud chłopaka, przez biodra oraz brzuch aż na tors, gdzie, niby to przypadkiem, potarł opuszkami jego sutki przez materiał koszulki. W tym czasie przytulił się do pleców Cherry'ego i krótko skubnął wargami płatek jego ucha, ocierając się o jego cholernie zgrabne pośladki. Niedługo potem jedna z dłoni Daniela przesunęła się na krtań blondyna przed nim, odchylając głowę Soltera ku tyłowi, podczas gdy druga wsunęła się pod jego koszulkę, gładząc płaski brzuch. Reed również nie poruszał się, jak słoń. Lata praktyki uczyniły z nieco całkiem niezłego tancerza, doskonale wiedzącego, jak się poruszać, by wyglądać dobrze i, dodatkowo, by zmienić taniec w wyszukaną grę wstępną.

    OdpowiedzUsuń
  67. [ Przeczytałam kartę i muszę powiedzieć, że jestem mile zaskoczona i pragnę wątku z Cherry'm x3 ]

    OdpowiedzUsuń
  68. Powiódł opuszkami wzdłuż jego dolnej wargi, a drugiej ręce pozwolił zsunąć się niżej, przez co koniuszki jego palców wsunęły się pod ciężki materiał dżinsów Cherrego. Westchnął mu lubieżnie nad uchem, pewien, że chłopak to usłyszy i zsunął wargi w dół jego szyi i lekko skubnął zębami miękką skórę, wciąż poruszając się w rytm muzyki.

    OdpowiedzUsuń
  69. Daniel uśmiechnął się do siebie, czując ten dreszcz wstrząsający ciałem Cherrego i cofnąwszy dłoń z jego ciała, chwycił go za ramię, odwracając ku sobie. Zaraz objął chłopaka w pasie, ściskając dłońmi jego pośladki i posłał mu zaczepny uśmiech, zanim pochylił się do jego szyi, by owiać ją gorącym oddechem. Czekał tylko, aż ciało blondyna rozgrzeje się do tego stopnia, by Solter nie mógł tego znieść.

    OdpowiedzUsuń
  70. I o to dokładnie Reedowi chodziło. Docisnął udo do krocza Cherrego i znów skubnął zębami bok jego szyi, zaraz przesuwając ku szczęce językiem. Dłońmi powiódł w górę pleców chłopaka i z powrotem na pośladki, zahaczając też o smukłe uda. Blondyn podobał mu się coraz bardziej, tym chętniej widział więc ich wspólną wycieczkę do mieszkania Dana.

    OdpowiedzUsuń
  71. Zamruczał z zadowoleniem i odwrócił twarz w stronę chłopaka, przez co jego rozgrzany oddech owiał malinowe usta Cherrego. Daniel oblizał mimowolnie wargi i spojrzał blondynowi w oczy. Ledwie chwilę później przeniósł wzrok na usta Soltera i trącił je lekko swoimi wargami, nie całując ich jednak. Drażnił się i robił to świadomie.

    OdpowiedzUsuń
  72. Pochylił się ku niemu lekko i aż się uśmiechnął, kiedy Cherry lekko rozchylił usta w odpowiedzi. Dan objął dłonią jego kark i wpił się w te chętne wargi, całując namiętnie. Świat na moment zawirował, jak na karuzeli, a sam Reed przez chwilę stracił poczucie rzeczywistości. Pewniej objął biodra blondyna, ocierając się o niego lekko.

    OdpowiedzUsuń
  73. - Wciąż masz ochotę tańczyć? - zapytał przekornie, kołysząc się z nim bardziej leniwie, niż w rytm muzyki.
    On sam najchętniej już teraz zaciągnąłby Cherrego do swojego samochodu i zawiózł do mieszkania. Był pewien, że ciało chłopaka idealnie komponowałoby się z jego pościelą.

    OdpowiedzUsuń
  74. - To może dasz się porwać w jakieś ustronniejsze miejsce? - zaproponował, mrucząc mu te słowa wprost do ucha. - Powiedzmy, że zapraszam na kolację wraz ze śniadaniem - dodał, wymownie ugniatając pośladki Cherrego.

    OdpowiedzUsuń
  75. Zaśmiał się mimowolnie słysząc jego słowa. Ugryzł go zaczepnie w ucho i wyszeptał w nie lubieżnie:
    - Uwierz mi, słonko, rano nie będziesz miał siły wstać...
    Cofnął się o kilka kroków, wciąż obejmując biodra Cherrego, kierując się na wyczucie w stronę wyjścia. Wiedział, że nie będzie musiał długo chłopaka przekonywać.

    OdpowiedzUsuń
  76. "Anielski orszak niech twą duszę", niewierny! Taki słodki chłopaczek, z taką śliczniusią buźką i takim cudownym uśmieszkiem, a sam na siebie nieszczęście ściąga.
    Zapewne gdyby kątem oka nie spojrzał na przerażonego Cherrego, blondyn zostałby zrównany z posadzką w trybie natychmiastowym. Wino na koszuli to niby nic strasznego, aczkolwiek akurat TA koszula była jedynym, co mu zostało po Caspianie. Pieprzony sentymentalista z niego był i nie potrafił się jej pozbyć - uwielbiał tę szmatę, bo przypominała mu o czasach, kiedy był najszczęśliwszym facetem na Ziemi. Inna sprawa, że - jak się któregoś razu okazało - ten niewyżyty dupojebca, który dobrał się do tyłka jego ukochanego paradował w niej kilkakrotnie, bo "wiesz, kochanie, przypadkiem zalałem Benowi - wiesz, temu mojemu znajomemu z pracy - koszulę kawą i musiałem mu jaką w zamian pożyczyć". Niemniej jednak cholernie ją lubił.
    Odetchnął głęboko, przywołując na usta firmowy uśmiech.
    - Nic się nie stało, to tylko koszula. Zapiorę to zaraz i nie będzie śladu.
    Wstał i odstawiwszy kubek na stolik, skierował się do łazienki.
    Mrucząc pod nosem uspokajającą przemowę na temat dzieł Rembrandta, wrzucił koszulę do zlewu. Sięgnął po mydło i odkręcając ciepłą wodę, płynnie przeszedł do ostatniego dzieła, jakie opublikował Marcel Proust, które ostatnimi czasy studiował. Caspian zawsze uważał, że Flavio wybrał sobie niewątpliwie jeden z najgłupszych sposobów, by ukoić nerwy - nie, żeby brunet się tym jakoś specjalnie przejmował. Przynajmniej w oczach wszystkich uchodził za chodzącą oazę spokoju.

    OdpowiedzUsuń
  77. Uśmiechnął się szeroko i pocałował go krótko, zaraz potem chwytając go za dłoń. Lawirując w tańczącym tłumie udało mu się dotrzeć do wyjścia i gdy tylko wyszli na świeże powietrze, Daniel przyciągnął Cherrego do siebie, obejmując go silnym ramieniem. Poprowadził go w stronę znajdującego się nieopodal, strzeżonego parkingu, gdzie zaparkował swój samochód.
    Biały Saab rzucał się w oczy nawet pośród drogich samochodów głównie przez specyficzną linię nadwozia. Dan wsunął dłoń do kieszeni spodni i nacisnął guzik w niewielkim pilocie, otwierając kokpit samochodu - inaczej nazwać tego nie można było, bowiem cała przednia szyba wraz z dachem powędrowały w górę, wysuwając się nad maskę, co do złudzenia przypominało moment otwierania kabiny pilota w samolocie.

    OdpowiedzUsuń
  78. - Wiadomo - odpowiedział beztrosko, zajmując miejsce za kierownicą, również stylizowaną na ster, choć tym razem samolotu pasażerskiego. - W końcu moje - dodał nieskromnie, wsuwając kluczyk do stacyjki.
    Kokpit zamknął się bezszelestnie i wokół nich zapanowała głucha cisza. Dan włączył odtwarzacz, a z głośników zaczął sączyć się utwór AC/DC "Shoot To Thrill". Silnik zamruczał do wtóru i chwilę później już kierowali się w stronę budki stróża. Reed zapłacił za parkin, po czym z piskiem opon wyjechał na jedną z głównych ulic. Droga, którą jechali wyraźnie prowadziła ku South Beach.

    OdpowiedzUsuń
  79. W tym czasie udało mu się zupełnie uspokoić - ku zadowoleniu każdej komórki jego ciała plama spłynęła odpływem, z radością pokrewną kucykowi galopującego na tęczy w stronę baśniowej krainy zamieszkiwanej przez jego pobratymców.
    Spojrzał a niego przez ramię, uśmiechając się wesoło - by chłopak dał się w końcu przekonać, że nie żywi do niego urazy. Wypłukał koszulę, wykręcił ją lekko i zakręciwszy wodę, pokazał chłopakowi swoje dzieło.
    - Widzisz, nie ma śladu.
    Roztrzepał koszulę nad wanną, by pozbyć się nadmiaru wody, a następnie rozwiesił ją na kaloryferze. Zaraz jednak westchnął cicho, opierając ręce na biodrach, rozglądając się przy tym po łazience. No tak, pozostawał tylko jeden problem - w czym on niby miał teraz chodzić? Paradowanie z gołą klatą nie bardzo mu się uśmiechało - jeszcze tego brakowało, żeby go Cherry oskarżył o zbyt czynny przepływ krwi, a w efekcie policzki spalone rumieńcami niczym plecy tłustego turysty słońcem, smażącego się bite dwa tygodnie na karaibskiej plaży.

    OdpowiedzUsuń
  80. - Aha - odparł krótko, zerkając na niego. - Czyżby po sąsiedzku?
    Wprawnie wyprzedzał kolejne samochody i pokonywał zakręty, czasami nawet na czerwonym świetle, kiedy akuratnie skrzyżowanie było puste.
    W mieszkaniu w South Beach bywał zazwyczaj od poniedziałku do piątku, weekendy spędzając w swojej stadninie za miastem.

    OdpowiedzUsuń
  81. - Nie zaimponowałeś mi, bo ja też. Tylko najwyraźniej po drugiej stronie dzielnicy - odpowiedział, zwalniając, gdy wjechał na bogate osiedle.
    Skierował samochód w kierunku zjazdu na podziemny parking i zatrzymawszy się na swoim stałym miejscu, wyłączył silnik, otwierając swoją furę.
    - No, to chyba jesteśmy. Teraz jeszcze winda i będę mógł zająć się męczeniem cię aż do rana - powiedział z wyraźnym zadowoleniem, obejmując Cherrego ramieniem, kiedy tylko ruszyli w stronę wejścia do budynku.

    OdpowiedzUsuń
  82. Skinął w podzięce, przyjmując podawaną mu koszulkę. Nie zdążył jej jednak założyć - lub też nie pozwoliło mu na to ciekawe rozwoju akcji, spragnione dotyku delikatnych dłoni ciało. Kiedy drobna dłoń chłopaka powędrowała do skośnie ciągnącej się przez lewe ramię blizny, na moment wstrzymał oddech, w zasadzie samemu nie wiedząc, czemu. Na jego pytanie uśmiechnął się pod nosem.
    - Kilka late temu zerwałem ścięgno na nartach.
    Proszę, proszę. Taki niby był udany, taki utalentowany, a dał się podejść dwóm podstępnym, wypolerowanym kawałkom tworzywa sztucznego.

    OdpowiedzUsuń
  83. Zamruczał z zadowolonym uśmiechem, wpuszczając go do windy i przystanął tuż przed nim, przypierając Cherrego do lustrzanej szyby.
    - Muszę przyznać, że coraz bardziej mi się podobasz - powiedział szczerze, zgarniając jego jasne włosy z czoła i pochylił się, całując usta Soltera.

    OdpowiedzUsuń
  84. Zaśmiał się, przewieszając trzymaną dotąd w dłoni koszulkę przez ramię.
    - Polecam jednak się do tego przekonać. Ja po prostu nie jestem tak zdolny, jak by się mogło wydawać - powiedział, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, że przecież nie każdy uważa go za "utalentowanego, kochanego syneczka!". - I wychodzi na to, że skromy też nie jestem.
    Uśmiechnął się pokornie, zaraz jednak marszcząc brwi.
    - To też zawdzięczasz swoim podopiecznym?
    Tym razem to jego dłoń zajęła się ciałem chłopaka. Szorstkie opuszki przesunęły się powoli wzdłuż jasnej szramy, w ślad za nimi powędrowały również kawowe tęczówki, zwracając się jednak w ostateczności ku modrym oczom Cherrego.

    OdpowiedzUsuń
  85. Kiedy zabrzmiał dzwonek oznajmiający, że winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze, nasza dwójka na dobre zapomniała się w pocałunku, obmacując się chaotycznie, a Dan nawet się pospieszył i rozpiął spodnie blondyna, mimo iż na chwilę obecną nie było mu to zbawiennie potrzebne.
    Słysząc lekki szum rozsuwających się drzwi, Daniel dźwignął Cherrego, chwytając go pod uda i wyszedł na korytarz, przypierając chłopaka plecami do drzwi swojego mieszkania. Usta znów zajął kolejnym namiętnym pocałunkiem, przerywanym coraz cięższymi oddechami i cichymi westchnieniami, a jedną dłonią zaczął grzebać po kieszeniach w poszukiwaniu kluczy od mieszkania. Całe szczęście, że był w stanie organoleptycznie stwierdzić, który to, więc ledwie chwilę później już otwierał drzwi, zatrzaskując je za sobą i na oślep kierując się w stronę schodów prowadzących do sypialni.

    OdpowiedzUsuń
  86. Siedzący w nim wredny skrzat, mimo licznych próśb oraz kilkakrotnej próbie przekupstwa, za nic nie chciał się uspokoić i jak dziki skakał po guziku z napisem "bądź wrednym chujem!". Chwała Bogu, w przypadku Flavio złe usposobienie nie miało nic wspólnego z wypychaniem przez okno - opierało się raczej na powodowaniu u towarzyszących mu delikwentów rumieńców, nerwowego jąkania się czy też dreszczy na wzór tego, który przed chwilą wstrząsnął blondynem. Dlatego też ciepła dłoń przesunęła się na kark, przy sposobności drażniąc kręgi szyjne, bo jak twierdziły portale społecznościowe, właśnie to działało na facetów.
    - Powinieneś bardziej na siebie uważać - zawyrokował spokojnym barytonem, uśmiechając się ujmująco; ni to pobłażliwie, ni to życzliwie, ni to kusicielsko.

    OdpowiedzUsuń
  87. - Jakoś nie mam na nią żadnego ciekawego pomysłu - odpowiedział, wspinając się po schodach. - Ale coś wymyślę, za chwilę - dodał, przechodząc kilka metrów, by ledwie parę sekund później wylądować razem z Cherrym w miękkiej pościeli, na samym środku szerokiego łóżka, które Dan szczerze wielbił i kochał całym swoim nieczułym dla ludzi sercem.

    OdpowiedzUsuń
  88. Daniel nie był chuchrem, wręcz przeciwnie, zbudowany był dość apetycznie, jeśli tak można to nazwać. Jego zdrowo umięśnione ciało opinała miękka, ciepła skóra, tylko w niektórych miejscach dziwnie śliska i nienaturalnie gładka - pamiętała stanowczo sporo upadków z konia, po których wciąż miał parę blizn. Reeds jednak nie zwracał na nie uwagi. Z resztą... teraz zbyt był zajęty ustami Cherrego i poznawaniem jego ciała. Osunął lekko rozpięte już spodnie z bioder chłopaka, sunąc dłonią po jego brzuchu.

    OdpowiedzUsuń
  89. Święci Pańscy, to na prawdę działało. No patrzcie moi drodzy; kto by pomyślał, że nie wszystko, co znajdowało się w internecie, było wyssanymi z palca banialukami. Może więc warto było wypróbować innych trików, które na tejże stronie zostały jeszcze opublikowane?
    Było tam coś o płatkach uszu, toteż Flavio pochylił się, zbliżając wargi do ucha chłopaka.
    - Warto byłoby jej więc czasami posłuchać - mruknął, wciąż niezmiennym tonem. Gorącym językiem leniwie powiódł po zgrabnej muszelce, w następnej chwili zamykając między ustami wspomniany wcześniej delikatny płatek, by ssać go przez kolejne kilka sekund.

    OdpowiedzUsuń
  90. Giętki język chwacko wsunął się w kształtną muszę, by zaraz frywolnie zsunąć się na smukłą szyję. Samym czubkiem powiódł po badanej chwilę temu placami bliźnie, wędrówkę kończąc jednak dopiero gorącym pocałunkiem na jabłku Adama Cherrego. Bezczynne dotąd dłonie znalazły sobie miejsce na wąskich biodrach, a gdy znudziło im się jedynie trzymanie tego drobnego ciałka, rozpoczęły powolną wędrówkę po gorącej, miękkiej skórze.

    OdpowiedzUsuń
  91. Tym razem to on zamruczał, przymykając powieki. Jedną ręką objął go mocniej, niemalże zaborczym gestem, drugą na powrót układając na jego karku. Nosem trącił jego nos, przez chwilę czułym spojrzeniem lustrując jego zarumienioną buzię, uśmiechając się przy tym subtelnie, by zaraz zakosztować kuszących, malinowych warg.

    OdpowiedzUsuń
  92. Wsunął język w jego usta, porywając język chłopaka do zmysłowego tańca, zlewając ich oddechy w jeden. Po chwili, nie odrywając się od jego fantastycznych, rozkosznych ust, chwycił go pod uda i uniósł z łatwością. Wydawało mu się, że chłopak waży mniej, niż piórko, choć domyślać mógł się tego już po jego filigranowej budowie. Skierował się z nim w stronę najbliższej szafki i posadził go na niej, wsuwając się między zgrabne uda.

    OdpowiedzUsuń
  93. Spomiędzy jego wargi wprost do ust Soltera wypłynął niski, zadowolony pomruk. Nie pozostając mu dłużnym, przyciągnął go na kraniec blatu, ocierając się o niego prowokacyjnie. Naparł na niego, tym samym nakazując mu się położyć i w końcu niechętnie przerwał pocałunek. Bawełniana koszulka lekko się uniosła, odsłaniając wrażliwe podbrzusze chłopaka, a Falvio, wykorzystując okazję, pochylił się i złożył na jasnej skórze gorący, wilgotny pocałunek. W tym samym czasie jego dłonie umiejętnie zajęły się zapięciem dopasowanych jeansów, posyłając je po idealnym półokręgu na podłogę. Przesunął szorstkie dłonie po smukłych udach, pieszcząc każdy napotkany centymetr pachnącej skóry, by wsunąć się w końcu pod koszulkę chłopaka. Nie zaprzestając wędrówki, powoli podsuwały materiał coraz wyżej, odsłaniając stopniowo płaski brzuch, a idące w ślad za dłońmi usta śmiało pieściły to cudowne ciało.

    OdpowiedzUsuń
  94. Dłonie znów sunął na jego uda, opuszkami palców rysując na aksamitnej skórze tylko sobie znane wzory. Podniósł się, by przez chwilę niemalże z utęsknieniem całować pąsowe wargi, zaraz jednak przenosząc się na jego grdykę. Usta Włocha powoli wędrowały w stronę ucha blondyna, a gorący oddech Flavia owiewał jego szyję niczym miękki szal. W końcu jednak zaprzestał tych pieszczot.
    - Dlaczego nie pozwalasz mi zdjąć z siebie koszulki? - wibrujący baryton popłynął wprost do kształtnej muszelki. - Chcę pieścić Twoje cudowne ciało kawałek po kawałku, centymetr po centymetrze. Chcę sprawić Ci jak najwięcej przyjemności, zajmując się całym Tobą, a nie tylko Twoimi intymnymi częściami ciała.

    OdpowiedzUsuń
  95. Nie trudno było mu się domyślić, że nie tylko ręce Slotera pokrywały liczne blizny i że to właśnie je blondyn chciał ukryć. Jedną z dłoni powoli wsunął pod jego koszulkę, zatrzymując ją dopiero na talii.
    - Cały jesteś cudowny, Cherry - szepnął, zaraz całując go tuż za uchem. Podniósł się, by spojrzeć mu w oczy. Ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. - Podobasz mi się cały, od stóp do głów, taki jaki jesteś.

    OdpowiedzUsuń
  96. Dłonie ułożył na wąskich biodrach kochanka i kiedy tylko jego koszulka wylądowała na podłodze, wzrok bruneta przeniósł się ze ślicznej twarzy na tors chłopaka. Jego usta rozciągnęły się w ciepłym czułym uśmiechu, a kawowe tęczówki powróciły do dwóch lazurowych jezior.
    - Jesteś wspaniały - zawyrokował i, jakby na potwierdzenie swoich słów, pochylił się, by ucałować ciągnącą się przez środek jego klatki piersiowej bliznę po operacji.

    OdpowiedzUsuń
  97. Owszem, dla Daniela było to dziwne, dlatego też wsparł się nad chłopakiem na wyprostowanej ręce, unosząc brew.
    - Dlaczego? - zapytał z prostotą. - Jakiś fetysz, czy co?
    W półmroku panującym w mieszkaniu oczy Dana wydawały się zupełnie czarne, głębokie i nieprzeniknione. Cherremu na pewno ciekawie się w nie patrzyło. Danny mógł to sobie wyobrazić.

    OdpowiedzUsuń
  98. Objął go ramionami, przygarniając do siebie i ucałował jego skroń. Flavio był z gatunku tych pieszczochów, co to nie tylko chcieli się pieprzyć, ale zaznawać i innych przyjemności, takich jak na przykład właśnie przytulanie. Nie widział nic ciekawego w dzikim seksie uprawianym dla zaspokojenia żądzy.
    - Jakby się uprzeć, to z tymi pręgami możesz robić za tygryska - powiedział po chwili, a w jego tonie słychać było lekkie rozbawienie.

    OdpowiedzUsuń
  99. - Nie bój się - wymruczał już łagodniej, a czując, że uścisk dłoni Cherrego zelżał, przesunął powoli palcami wyżej, poznając jego ciało. - Nie wyrzucę cię przecież.
    Jednak dopiero, kiedy jego opuszki natrafiły na pierwsze blizny, Dan zrozumiał działanie Soltera. Uśmiechnął się kątem ust i bezceremonialnie ściągnął z niego koszulkę, by przyjrzeć się jego ciału.
    - To o nie chodziło? - zapytał, wiodąc opuszkami wzdłuż jednej z blizn. - Wstydzisz się ich?

    OdpowiedzUsuń
  100. - Zupełnie, jakbym słyszał mojego pierwszego chłopaka - wyznał, pochylając się nad jego twarzą. - Za dzieciaka mało nie spłonął w pożarze domu i też nie lubił swoich blizn. Na szczęście udało mi się go przekonać, że ciało to nie wszystko - mruknął, całując krótko usta Cherrego.
    No, no, Danny, skąd u ciebie takie złote słowa? Czyżby w tym chłopaku podobało ci się coś poza ciałem?

    OdpowiedzUsuń
  101. Wydawało mu się, że tonie w tych modrych jeziorach. Już teraz spokojnie mógłby orzec, że w takie oczy mógłby się wpatrywać godzinami. Westchnął cicho i znów czule go pocałował, pochylając się jednocześnie, do tego samego zmuszając Cherrego. Jego wargi nie spoczęły jednak na samych usteczkach blondyna - z niemalże pedantyczną drobiazgowością rozpoczęły eskapadę w kolejności po szyi, klatce piersiowej i płaskim brzuchu, zapoznając się z każdym napotkanym fragmentem wspaniałego ciała. Ciekawski język zatoczył kilka kółeczek dookoła pępka, by w końcu wsunąć się w niego na chwilę. Powędrował potem nieco niżej, finalnie lądując nisko na podbrzuszu kochanka, które w trakcie całej wyprawy zostało kawałek po kawałku obnażone z ostatniej części Sloterowej garderoby, zajmującej w chwili obecnej honorowe miejsce pośrodku łazienkowego dywaniku.

    OdpowiedzUsuń
  102. I właśnie dlatego Danny postanowił być oryginalny. Oddał pocałunek, chwilę później zsuwając się na szyję i obojczyki Charlesa, pokrywając jego skórę krótkimi, drażniącymi pocałunkami. Dłoniom pozwolił błądzić po bokach ciała chłopaka, a biodra Reeda otarły się o podbrzusze jego kochanka w bardzo nęcący sposób.

    OdpowiedzUsuń
  103. Zaczepnie przygryzł wrażliwą skórę, na chwilę podnosząc na niego wzrok i kontynuował wędrówkę, przesuwając się teraz na smukłe udo niebieskookiego. Pocałunek po pocałunku dotarł do rzepki i wrócił tą samą drogę, sunąc po pachnącej skórze czubkiem gorącego, wilgotnego języka. Tuż przy pachwinie zostawił po sobie ciemniejącą malinkę. Jego usta wkrótce zostały zastąpione przez dłonie, równie wytrenowane w tej sztuce, nad wyraz delikatne, jak na tak duże i szorstkie.

    OdpowiedzUsuń
  104. Zerknął na niego z wysokości piersi chłopaka i zaczepnie skubnął jeden z jego sutków, zaraz pocierając go językiem, jakby na przeproszenie za silniejszy dotyk. Ciekawskie dłonie Reeda osunęły w tym czasie czerwone spodnie z bioder blondyna i zacisnęły się na pośladkach Cherrego, masując je wprawnie.

    OdpowiedzUsuń
  105. No proszę, a wyglądał na takiego niewinnego. W myśl jednej z piosenek: gdzie, ach, gdzie podziały się panienki z dobrych domów?
    Uśmiechnął się pod nosem, chwilę walcząc z przemożną chęcią sięgnięcia tych słodkich warg i by było mu łatwiej wytrwać, zajął usta czym innym. Z początku drażnił się z nim, kilkakrotnie przeciągając po całej długości jego penisa językiem, nie przerywając kontaktu wzrokowego, ale ostatecznie postanowił się nad nim nie znęcać i wsunął sobie jego męskość do ust. Pieścił ją powoli, dokładnie, mając na uwadze to, że nigdzie nie muszą się spieszyć. Chciał mu sprawić jak najwięcej przyjemności.

    OdpowiedzUsuń
  106. Zamruczał z zadowoleniem, podnosząc się do klęku, kiedy Cherry usiadł i chętnie poddał się jego dłoniom, nawet nie patrząc za odrzuconą na bok, czarną koszulą. Odnalazł znów usta chłopaka, całując je namiętnie, a ręce Daniela, wciąż niezaspokojone, tym razem osunęły z bioder Soltera również bieliznę, przesuwając się wolno po nagich pośladkach. Reed znów zamruczał i uśmiechnął się przy ustach Charlesa, popychając go znów na pościel, by pozbyć się ostatniej, zawadzającej części jego garderoby.

    OdpowiedzUsuń
  107. - Jesteś piękny... - wymruczał z uśmiechem i pochyliwszy się nad nim, powiódł chętnym językiem od zagłębienia pomiędzy obojczykami Cherrego, aż do pępka, wokół którego zatoczył niewielkie kółko.
    Objął dłońmi biodra chłopaka i przygryzł skórę na jego podbrzuszu, układając się wygodnie pomiędzy rozchylonymi udami Soltera. Zamierzał bawić się z nim powoli i cierpliwie, w końcu mieli całą noc, czyż nie? A Danny obiecał, że wymęczy swojego nowego kochanka. Nie zamierzał być gołosłowny. Ucałował jedno biodro i zsunął się niżej, składając pocałunki w okolicach pachwiny oraz na wewnętrznej stronie jego uda.

    OdpowiedzUsuń
  108. Przytrzymał stanowczo biodra chłopaka w miejscu i zassał skórę na jego udzie, pozostawiając po sobie ciemnoczerwoną malinkę. Chwilę później uniósł się nieco i subtelnie powiódł czubkiem języka wzdłuż wyprężonej już męskości Charlesa, owiewając wrażliwą główkę gorącym oddechem. Wyprostował się i obrzucił jego ciało pożądliwym spojrzeniem, zanim nie podniósł się, by ściągnąć spodnie wraz z bielizną. Odrzucił ubrania na bok i już zupełnie nagi pochylił się znów nad Cherrym, składając na jego brzuchu i torsie wygłodniałe pocałunki.

    OdpowiedzUsuń
  109. Gdy znaleźli się w budynku, zastanowił się co ten chłopak wymyślił. Jednak zaskoczeniem było gdy zobaczył tygryski.
    Nigdy nie widział małych tygrysów ale były słodkie, po prostu słodkie.
    Obserwował Cherry'ego gdy ten wziął jednego kociaka na ręce. Uniósł nieco brew słysząc żeby wziął zwierzaka na ręce.- nie wiem czy to dobry pomysł - powiedział cicho, jednak widząc minę młodego dał za wygraną.
    Wziął tygryska ostrożnie i uśmiechnął się lekko.
    Pogłaskał delikatnie kociaka.- masz zarąbistą pracę - stwierdził podnosząc wzrok na chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  110. Takie podopieczne były super i to już mógł stwierdzić po chwili. Lekko głaskał tygryska, patrząc uważnie na niego. Uśmiechnął się rozbawiony gdy malec ziewnął i chyba właśnie zasypiał mu na rękach.
    - nie boisz się że coś im odbije i zaatakują cię ? - spytał na wzmiankę o dorosłych osobnikach. On szczerze do dużego tygrysa nie zbliżył by się za nic.

    OdpowiedzUsuń
  111. Widząc jak nastrój chlopaka się zmienił, domyślił się że zadał złe pytanie. Oczywiście, jak zawsze jego wyczucie było gówniane. Odłożył trzymanego tygryska na koc gdzie siedziały już pozostałe i wycofał się.- sorry za to pytanie - mruknął po chwili ciszy. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, nie przerywał teraz ciszy która zapadła.

    OdpowiedzUsuń
  112. Słuchał go uważnie, nic jednak nie powiedział.
    Popatrzył na brzuch chłopaka, a dokładniej na blizny.
    Dotknął lekko jednej z blizn, przesunął palcem po całej długości. Szczerze współczuł Cherryemu, bo to co zostawało na ciele zawsze przypominało o wydarzeniach o których wolała sie zapomnieć.- współczuję - wyszeptał cicho.
    Cofnął rękę i popatrzył mu w oczy chodź normalnie by tego uniknął.
    - może chodźmy już stąd ? - spytał dziwnie ostrożnie.

    OdpowiedzUsuń
  113. Uśmiechnął się lekko.- nie o to chodzi że mnie zdołowałeś czy wzbudziłeś współczucie, ale o to że wiem jak to jest gdy wypadki zostawiają na ciele blizny - powiedział ukrywając większość emocji i nieświadomie potarł miejsce nad sercem gdzie miał kilka krótkich blizn. Otarł się już kilka razy o śmierć i cóż ruszały go takie sytuacje mimo iż naprawdę wolał to ukryć.
    Zamruczał cicho czując pocałunek na boku szyi. Ruszył wolno za nim, wsadził ręce do kieszeni spodni.

    OdpowiedzUsuń
  114. - Tak trochę - odpowiedział wymijająco, nie chciał za bardzo rozmawiać o tej nie ciekawej części bycia żołnierzem. Uśmiechnął się gdy chłopak prawie przytulił się.- no to spoko - zatrzymał się przy samochodzie. otworzył auto.- wsiadaj - mruknął, po czym sam zajął miejsce kierowcy. Odpalił silnik i wyjechał z parkingu.
    Po paru minutach zatrzymał samochód przed jedną z lepszych restauracji.
    Wysiadł i zamknął auto gdy Cherry też wysiadł.
    Wszedł z nim do środka, zajął stolik bardziej z boku bo nie lubił gdy ktoś go obserwował jak przychodził w takie miejsca a to było nagminne. Popatrzył na kelnera kiedy ten podszedł i podał obu kartę menu. Sam nie zamówił nic do jedzenia bo nie byl głodny. Wziął tylko mocną kawę.

    OdpowiedzUsuń
  115. Uśmiechnął się nikle.- na to wygląda - odpowiedział spokojnie.
    Usiadł wygodniej. Parę minut później przyniesiono jedzenie dla chłopaka i kawę którą zamówił dla siebie.
    Upił od razu łyk, potrzebował kofeiny.
    Oparł się łokieć na blacie stołu, spojrzeniem przesunął po sali. Zamyślił się trochę, zerknął na chłopaka gdy poczuł na sobie jego wzrok.

    OdpowiedzUsuń
  116. - Trochę, miałem biegany dzień..- powiedział cicho.
    Przetarł twarz dłonią, potrzebował odpoczynku jednak próbował to ukryć całkiem. Wypił jeszcze trochę kawy, wypije to do końca i będzie lepiej.
    - ale wystarczy trochę kofeiny i będzie dobrze - stwierdził.

    OdpowiedzUsuń
  117. Mimowolnie skupił wzrok na ustach chłopaka gdy ten przesunął po wargach językiem. Po chwili zorientował się że padło pytanie. Zerknął na swoja rękę, przesunął wzrokiem po literach.
    - Nie, to po włosku - odpowiedział spokojnie.- znaczy "Nie przywiązuj się do ludzi, oni zawsze odejdą." - powiedział jeszcze spodziewając się że zaraz padnie następne pytanie jak zawsze gdy ktoś interesował się tatuażem.

    OdpowiedzUsuń
  118. - Pochodzę z Włoch, dokładnie z Palermo - odpowiedział na pytanie. Tatuaż miał znaczenie to ukryte, takie by przypominał że nikt nie jest przy nas na stałe i zawsze zniknie gdy będzie okazja.- więc tak znam włoski - dodał. Obserwował go z lekkim uśmiechem, jak by chłopak zadawał następne pytanie pewnie by odpowiadał gdyby nie najeżdżał na sprawy bardziej osobiste, albo te o których nie chciał wspominać.

    OdpowiedzUsuń
  119. - Wenecja, potrafi wciągnąć....Włosi zawsze powtarzają że turyści jak raz przyjadą to nigdy nie wyjeżdżają, zawsze jakaś ich część zostaje w tym mieście - mówił lekko jakby zamyślony, chociaż nie wiedział po co to mówi teraz.- Podróżowałem sporo.....z Włoch pojechałem do Rosji później do Francji, a na końcu tutaj...miało być na parę tygodni, a siedzę w Miami już dwa lata - niemal się zaśmiał.

    OdpowiedzUsuń
  120. - Może będziesz miał kiedyś okazję, kto wie..- stwierdził cicho.
    Na jego pytanie nie odpowiedział dość długo, bo co dziwne nie wiedział jak odpowiedzieć mimo iż pytanie było proste.
    - Nie widzę potrzeby by tam wracać, po za tym byłem w Palermo dwa miesiące temu...nic się nie zmieniło, więc dalej mogę przebywać z daleka - powiedział w końcu.

    OdpowiedzUsuń
  121. Popatrzył na niego z rozbawieniem gdy ten wyciągnął w jego stronę widelec z pomidorkiem. No ale co tam, pochylił się nieco do przodu i poczęstował.
    Też go nie obchodziło że ktoś może patrzeć w ich stronę, to nie była sprawa innych co robili.
    Przełknął pomidorka i dopiero odpowiedział mu na pytanie.- Tutaj jestem biznesmenem, a dokładnie współwłaścicielem sieci hoteli którą prowadzi mój brat i ojciec.- powiedział cicho.- ale ogólnie jestem zawodowym żołnierzem - skończył mówić.

    OdpowiedzUsuń
  122. - Szczerze ciesz się że masz swoją weterynarie, bo bycie biznesmenem jest cholernie drażniące.- stwierdził.
    - no ale może teraz ty powiedz coś o sobie - uśmiechnął się nikle.
    On już trochę powiedział o sobie, teraz młodego kolej.

    OdpowiedzUsuń
  123. - a co chciał byś powiedzieć ? - odpowiedział pytaniem na pytanie, jak zawsze gdy sam nie wiedział co by konkretnie chciał wiedzieć.
    Pochylił się nieco podpierając głowę na ręce.
    Ciekaw był co chłopak powie.

    OdpowiedzUsuń
  124. Patrzył na niego z rozbawieniem słysząc informacje którymi chłopak rzucał od tak.
    - czemu nie możesz wsiąść do samolotu ? - spytał z ciekawości.
    Odwrócił wzrok od młodego gdy kelner przyniósł rachunek. Zerknął na cenę i uniósł lekko brew, sama cena za kawę go dobiła.
    Wyciągnął portfel, zapłacił dorzucając spory napiwek. Chowając portfel skupił znów uwagę na Cherrym.

    OdpowiedzUsuń
  125. - Nie jest - rzucił, chociaż nie miał pojęcia czy jest tego tak pewny.- nie musisz nic oddawać - powiedział spokojnie.
    Obrócił lekko filiżankę w której miał kawę.
    - coś jeszcze powiesz, czy to były najistotniejsze informacje ? - spytał z lekkim rozbawieniem, podnosząc wzrok na niego.

    OdpowiedzUsuń
  126. - zmienił byś zdanie do owoców morza jak byś zjadł je dobrze zrobione - stwierdził spokojnie.
    Już spotkał się z kilkoma osobami o takim podejściu, a później nagle zmieniali zdanie.
    Zastanowił się gdzie by iśc jeszcze później, czy może pożegnać się i zabrać stąd by późnym wieczorem wpaść na jakąś imprezę.

    OdpowiedzUsuń
  127. - Zaufaną osobę, hmm...jak na razie nie ma żadnej w Miami - rzucił cicho.- moje umiejętności też nie są super, ale jeszcze nie spaliłem kuchni na szczęście - dodał i wstał, mogli już iść jak najbardziej.
    Spojrzał na niego gdy znaleźli się na zewnątrz.
    Podszedł do auta i otworzył je.

    OdpowiedzUsuń
  128. Uśmiechnął się, kiedy Charles przetoczył się z nim w pościeli i pozwolił mu działać, oddychając coraz płycej. Dobrze, że łóżko miał niebotycznie duże, inaczej niechybnie spotkaliby się z podłogą pod nim...
    Wplótł dłoń we włosy chłopaka i zamruczał głośno, czując jego pieszczoty. Palce wolnej ręki zacisnęły się na pościeli, a silne ciało Reeda wyprężyło się kształtnie, a biodra pod ciałem Cherrego poruszyły się nęcąco. Daniel przygryzł lekko swoją dolną wargę, spoglądając na kochanka z czystą przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń
  129. Nikły uśmiech nie znikał mu z twarzy, zwłaszcza w reakcji na ten skradziony buziak.
    - nie ma za co - odpowiedział cicho dość mrukliwie, używał tego samego tonu co w clubie.
    Spytał jeszcze tylko o adres zamieszkania chłopaka i wjechał na ulicę.
    Parę minut później, zatrzymał się pod blokiem. Pochylił się nieco, tak jak wcześniej chłopak. Złapał go lekko za podbródek i pocałował łagodnie, nie raz już słyszał od przypadkowych partnerów że świetnie całuje, wiec teraz jak najbardziej korzystał z tego. Przerwał pocałunek, by musnąć wargami płatek jego ucha.- do zobaczenia - wymruczał prostując się i puszczając go też.

    OdpowiedzUsuń
  130. Chętnie wpił się w jego usta, całując je namiętnie, aż do utraty tchu. W tym czasie, ciekawskie dłonie Dana ułożyły się na łopatkach Cherrego i powoli zsunęły w dół, aż na kuszące pośladki, które ścisnęły w palcach. Reed przygryzł parokrotnie wargę chłopaka nad sobą, zaraz potem wsuwając gorący język pomiędzy jego wargi, by zasmakować go w pełni. Zajęty ustami Soltera nie zauważył, że jego dłonie znów się przemieściły. Jedna powiodła opuszkami pomiędzy jędrnymi półkulami pośladków, a druga zamknęła się na męskości blondyna, przesuwając się powoli wzdłuż trzonu.

    OdpowiedzUsuń
  131. Odprowadził wzrokiem młodego, wziął wizytówkę z maski i schował do kieszeni.
    Odjechał, gdy wszedł już do domu miał gdzieś wszystko, walnął się od razu spać.
    Odespał swoje dlatego następnego dnia gdy Amos obudził go wcześnie, to nie odczuwał żadnego zmęczenia wczesną godziną.
    Ubrał się w luźne dresowe spodnie, czarną koszulę i adidasy. Wziął smycz i polazł z psiakiem na plażę. Co jakiś czas biegał sobie by utrzymać formę, a że teraz miał szczeniaka z niespożytą energią to tym bardziej mógł takie wypady robić. Odczepił smycz i wołając pupila zachęcił go do biegu, dużo nie trzeba było by Amos zaczął jak wariat biegać po plaży i co chwilę pakować się do wody. Alan wiedząc że jest wcześnie nie spodziewał się że może wpaść na kogoś znajomego.

    OdpowiedzUsuń
  132. Tym razem to Danny zainicjował kolejne przekręcenie się w pościeli, dzięki czemu teraz to on pochylał się nad Cherrym. Chwycił jego dłonie w nadgarstkach i przytrzymał je stanowczo nad głową chłopaka, wpijając się znów namiętnie w jego usta. A kiedy zaś zaczęło brakować mu tchu, odsunął się, podnosząc do klęku, by sięgnąć do szafki stojącej przy łóżku. Z szuflady wyciągnął buteleczkę nawilżacza i pojedynczą prezerwatywę, zostawiając je gdzieś w poduszkach. Wolał je wyciągnąć, zanim w ogóle był w stanie myśleć o czymkolwiek poza ciałem leżącego pod nim chłopaka. Uśmiechnął się, spoglądając na niego z góry, jednak w końcu znów nad nim pochylił, łącząc ich usta w, o wiele spokojniejszym niż dotychczas, pocałunku.

    OdpowiedzUsuń
  133. Alan stracił pas z oczu, dlatego przystanął i zagwizdał głośno na palcach. W tym samym czasie Amos szczeknął i reagując na gwizd, odwrócił się i pognał dalej.
    Gdy pupil przybiegł, mężczyzna poklepał go po boku.- pilnuj się paskudzie mój - mruknął i klasnął w dłonie na co pies odskoczył i zaczął biegać wokół niego znów jak by mu odbiło.
    Delgado zaśmiał się i zaczął gonić zwierzaka narzucając szybkie tempo bo ta mała bestia była szybka. Nie zauważył Soltera zbyt skupiony na Amosie. Złapał psa i wziął na ręce jak dziecko. Puścił go jednak gdy zaczął się wyrywać mocno.

    OdpowiedzUsuń
  134. Widząc jak pies pędzi prosto na kucającego chłopaka, zaczął go wołać nic to jednak nie dało. Amos wpadł z rozpędem na młodego.
    Podbiegł i odciągnął pupila na bok.- Sorry...- mruknął, miał powiedzieć coś jeszcze, ale zamilkł gdy rozpoznał chłopaka.- i cześć - dodał z cieniem uśmiechu.
    Głaskał spokojnie zwierzaka by ten się uspokoił chodź na chwilę.

    OdpowiedzUsuń
  135. Otarł się o niego przeciągle, wzdychając w te słodkie usta. Już czuł, że długo nie wytrzyma. Chciał Cherrego tu i teraz. Sięgnął po prezerwatywę i rozerwał je zębami.
    - Nałożysz mi? - zamruczał chłopakowi do ucha, wyciągając kondoma z opakowania.

    OdpowiedzUsuń
  136. Puści psiaka gdy ten się uspokoił w końcu.
    - właśnie zazwyczaj trzyma się z daleka od nieznajomych, pierwszy raz tak rzucił sie na kogoś - stwierdził z lekkim rozbawieniem.
    Zlustrował go wzrokiem, teraz chłopak prezentował się jeszcze ciekawiej to musiał przyznać, jednak na głos tego nie mówił.

    OdpowiedzUsuń
  137. - Grzeczny chłopiec... - wymruczał z aprobatą i wycisnąwszy na dłoń trochę chłodnego lubrykanta, sięgnął pomiędzy pośladki Cherrego.
    Zatoczył opuszkami parę okręgów wokół jego wejścia, a w końcu powoli wsunął w niego wpierw jeden, a w końcu również i drugi palec. Wargami przywarł do szyi Soltera, składając na niech gorące pocałunki, podczas cierpliwego rozciągania jego wnętrza.

    OdpowiedzUsuń
  138. - no to raczej nie dobrze jak te dzikie też - stwierdził z cieniem uśmiechu.- i tak to dog kanaryjski - potwierdził spokojnie. Przykucnął też by w razie czego szybciej odciągnąć psiaka zanim coś odwali.
    - Amos - odpowiedział i poklepał pupila po boku.

    OdpowiedzUsuń
  139. Obserwował Cherryego i Amosa. Pies cały czas merdał ogonem, wyraźnie zadowolony że ktoś poświęca mu uwagę.
    Wyprostował się i wsadził ręce do kieszeni spodni.
    - czemu...tak wyglądasz dobrze - stwierdził wyraźnie rozbawiony. Puścił oczko do chłopaka.
    Cofnął się o krok kiedy przypomniał sobie o Amosie, podpiął smycz do obroży.- dobra na mnie czas już - rzucił i ruszył wolno dalej. Po chwili jednak przeszedł do biegu. Powinien już wracać do domu, chociaż nie szczególnie mu się chciało.

    OdpowiedzUsuń
  140. Popatrzył na niego i wzruszył ramionami.- skoro chcesz, to chodź - rzucił zwalniając nieco tępo.
    Nie miał nic przeciwko towarzystwu jak zawsze z resztą.
    Miał spory kawałek do domu, więc rozmowa przez jakiś czas mogła być dobrym sposobem na zabicie czasu.

    OdpowiedzUsuń
  141. [Puk, Puk. Można wątek? : D]

    OdpowiedzUsuń
  142. [A dziękuję xD I spokojnie pisząc "puk, puk" miałam na myśli pukanie do drzwi : D]

    OdpowiedzUsuń
  143. Ze zdziwieniem popatrzył za nim.
    Po chwili jednak przyspieszył, trzeba było przyznać ze młody był szybki. Puścił smycz psa, tak by Amos mógł pobiegać sobie jeszcze, ale by później łatwiej było go złapać.
    Po paru metrach praktycznie dogonił Solter'a, ale nie klepnął go w ramię tylko przystanął.
    Byli już akurat na skraju plaży, zszedł na chodnik w między czasie złapał psa.
    Jakieś jeszcze 400 m i praktycznie był w domu.
    Popatrzył na chłopaka, ale nie odezwał się.

    OdpowiedzUsuń
  144. [Hmmm... Szczerze to nie wiem jak spotkać pracownika zoo i szefa kuchni restauracji, ani powiązanie też mi nie przychodzi na myśl. Nie wiem... Może mnie podratujesz pomysłem, a ja zacznę?]

    OdpowiedzUsuń
  145. nął się nikle widząc te rumieńce od biegu.
    Uroczo...nawet jego to ruszyło chociaż zazwyczaj na takie szczegóły nie zwracał uwagi.
    Spojrzał na domek który chłopak wskazał.
    - niezłe miejsce..- stwierdził, on niestety tak fajnego widoku z okien nie miał.
    Korciło go by pocałować młodego znów, ale po chwili stwierdził że lepiej nie.- no to cóż...chyba tutaj jednak czas powiedzieć sobie "nara" - powiedział w końcu z tym łobuzerskim uśmieszkiem.

    OdpowiedzUsuń
  146. [Nie no, chodzenie po plaży do nie frajda dla Nathana, jestem za luna parkiem i zaczynam wątek i dziękuję za pomysł ^ ^]

    OdpowiedzUsuń
  147. - na pewno..- nie wiedział czemu jest tego taki pewien, ale był i tyle. Na jego następne słowa zareagował cieniem uśmiechu, wieczorem nie mieć co robić, to chyba było by nie w jego stylu. Chociaż kto wie, różne rzeczy się zdarzają.- ta, do zobaczenia - powiedział cicho. Już miał się odwrócić i odejść, gdy chłopak przysunął się.
    Eh, te jego całusy w szyję...kiedyś wykończą bo to akurat bylo dość wrażliwe miejsce.
    Gdy Cherry chciał się znów odsunąć, nie pozwolił mu na to. Pochylił się nieco i zrobił to co chciał wcześniej, złączył ich wargi w bardziej zachłannym pocałunku niż wtedy w samochodzie. Ciekawić mogło skąd te zachcianki Delgado, ale on sam nie wiedział teraz.

    OdpowiedzUsuń
  148. Rany, jak Nathan kochał luna parki. Można się tam wydurniać i skakać na trampolinach, i jeździć na diabelskim młynie i jeść watę cukrową. Miał straszną ochotę, a jego kumple zapierdol w pracy, nie chciał jednak szczeźnić w domu i wybrał się sam. Na początku nawpierdzielał się jak głupi waty cukrowej i oczywiście poszedł od razu na diabelski młyn, żeby sobie podziwiać panoramę miasta. Siedział sobie sam w kabinie i cieszył się tą samotnością, bo jakoś przez chwilę jej potrzebował. Potem zszedł i poszedł na te samochodziki, gdzie każdy mógł się ze sobą zderzać jakie to było fajne, szkoda tylko, że w luna parku legalne. Potem postanowił sobie iść na filiżanki, nidgy na nie nie chodził, a może stracił w tym coś fajnego. Zatrzymał go nagle kontroler.
    -Musi iść pan z kim. Są na dwie osoby.- powiedział. Nathan odwrócił się i spojrzał na chłopaka o blond włosach i oczach po prostu... pięknych.
    -Chcesz iść ze mną?- zapytał z lekkim uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  149. Dłoń którą trzymał smycz Amosa, położył na biodrze chłopaka. Drugą przesunął po jego plecach.
    Nie zwrócił uwagi na to co robi pies i to był błąd przez który po chwili wylądowali na ziemi.
    Złapał chłopaka w pasie i odwrócił się z nim, tak że nie przyciskał młodego do ziemi, a ciężaru Cherryego praktycznie nie zauważał.
    Podparł się lekko na łokciu.- nie musisz...- wymruczał z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  150. W luna parku Nathan zachowywał się jak małe dziecko zupełnie pozbawione jakoś tego męskiego instynktu, w końcu musi być jakieś miejsce gdzie może się wyszaleć, zapomnieć o wszystkim innym i po prostu trochę się po wygłupiać. W końcu filiżanka zaczęła się szybko kręcić i Nathan uniósł ręcę w górę ukazując część swoich tatuaży. Uśmiechnał się szeroko, szkoda, ze każdy dzień nie może być tak zwariowany jak ten. Potem spojrzał na chłopaka i uśmiechnął się do niego wesoło. Cieszył się chwilą, Boże był jak małe dziecko naprawdę! W końcu filiżanki zatrzymały się, a Nathan wesoło z nich wyskoczył. Jego błędnik nawet nie poczuł różnicy. Pomógł chłopakowi wygramolić się z filiżanki.
    -Dziękuję, że chciałeś mi trochę potowarzyszyć.- spojrzał w jego prześliczne oczka.

    OdpowiedzUsuń
  151. - pewnie nie dał byś rady - zgodził się z nim.
    Nie miał nic przeciwko takim skradzionym pocałunkom.
    Ugryzł go lekko w wargę w dość zaczepnym geście.- nie mam nic przeciwko miejscu, ale moze tak przenieść się gdzieś indziej ? no i trzeba by było wyplątać się z tej smyczy - wymruczał cicho.
    Trzeba będzie trochę po kombinować by się uwolnić, ale coś się wymyśli na pewno, w końcu nie będą tutaj tak leżeć co nie.

    OdpowiedzUsuń
  152. Zamruczał cicho czując jego wargi na szyi.
    Obserwował Cherryego gdy ten kombinował i w końcu się uwolnił. Po paru minutach zwinął smycz. Popatrzył z rozbawieniem na chłopaka kiedy ten wyciągnął rękę by pomóc mu wstać. Nic nie powiedział tylko sam wstał, ale pewnie gdyby przyjął pomoc ściągnął by młodego z powrotem na ziemię.
    Gdy już wyprostował się, złapał Sotera za pasek spodni i przyciągnął bliżej siebie. Wbił w niego intensywne spojrzenie które łatwo można było odgadnąć jak pytanie "idziemy do ciebie czy do mnie". W tym momencie nie myślał nawet o tym by wykorzystać chłopaka, a później zniknąć tylko by kontynuować "zabawę" sprzed chwili gdy leżeli na ziemi.

    OdpowiedzUsuń
  153. Szedł koło niego bo nie miał za bardzo wyboru.
    Puścił smycz, wiedział że pies nie nawieje stąd.
    Gdy znaleźli się w środku, odruchowo chciał się rozejrzeć. Niestety Cherry nie dał mu tej możliwości.
    Odwzajemnił pocałunek, przycisnął chłopaka do zamkniętych teraz drzwi. Naparł na niego ciałem, więc młody nie miał szansy teraz się wyrwać. Oparł jedną dłoń o drzwi by się podeprzeć, drugą wsunął pod jego koszulkę. Opuszkami palców przesunął po jego torsie, niby przypadkiem zahaczając kciukiem o sutek.
    Kto by pomyślał że ten dzień zacznie się tak ciekawie i pewnie skończy podobnie tyle że z inną osobą, chociaż kto wie jak się skończy.

    OdpowiedzUsuń
  154. Taa...wyczuł blizny, ale nie przejmował się tym. Widział różne rzeczy w życiu, więc cóż takie pamiątki na ciele jakoś nie bardzo przykuwały jego uwagę.
    Gdy chłopak odsunął jego rękę, w pierwszej chwili nieco sie skrzywił, później jednak grymas zmienił się w cień uśmiechu.- skoro nie chcesz to dobrze..- mruknął i pocałował go krótko. Zsunął wargi na jego szyję, zostawiał na skórze chłopaka wilgotne pocałunki.
    Oczywiście musiał też zostawić po sobie ślad na jego ciele w postaci malinki.
    Rękę którą wcześniej wsadził pod koszulkę Soltera teraz położył na jego pośladku gdzie zacisnął lekko palce.

    OdpowiedzUsuń
  155. Uśmiechnął się wesoło. -Masz rację, ale ja też jestem tu sam. Więc złożę ci propozycje, że jak przestanie Ci wirować w głowie, to możemy razem pochodzić samotni, co ty na to?- zapytał z lekkim uśmiechem. - Jestem Nathan.- przedstawił się. - I stwierdzam, że masz piękne oczy, młody.- dodał zaraz, bo oczywiście musiał machnąć jakimś komplementem. Poczekał spokojnie, aż chłopakowi przestanie wirować w głowie, oby nie rzygał, bo tu nie ma woreczków jak w samolocie niestety, a przydały by się, bo głupio tak brać aviomarin przed wejściem na karuzele.

    OdpowiedzUsuń
  156. Skorzystał oczywiście z tego że chłopak odchylił głowę.
    Wargami przesunął po jego szyi aż do ucha.
    - martwisz się tym nie potrzebnie - mruknął nieco zachrypnięty.
    Wsunął kolano między jego nogi, napierając tak na jego krocze. Widząc że chłopak rozluźnił się znów, złapał za krawędź jego koszulki i po chwili zdjął ją z niego.
    Złożył lekki pocałunek na jego obojczyku, zjechał trochę niżej czubkiem języka zostawiając wilgotną ścieżkę na jego skórze.
    Po chwili jednak wrócił do jego warg, chłopak miał słodkie usta.

    OdpowiedzUsuń
  157. [Przepraszam za długi poślizg w odpisywaniu, ale praca nie rozpieszcza i zabija kreatywność... ^^"]

    Spojrzał na niego, unosząc lekko brew.
    - To tak wolno? Nie wkręcasz mnie? Bo jak tu są kamery, to ja chyba podziękuję - odpowiedział, śmiejąc się pod nosem i pochyliwszy się, oparł przedramiona o barierkę, którą Cherry zdążył przeskoczyć.

    OdpowiedzUsuń
  158. [Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie dodać tych gifów, w szczególności pierwszego i dziękuję ; )]
    Uśmiechnął się pogodnie i westchnął cicho. -Dobra, to gdzie się powąłesamy na początku? Ja mam jak narazie dość kręcenia się i rzygania na ludzi.- mruknął masując swój nieco obolały kark, gdyby był cholernie dziany to by wydał kasę na masażystę, ale nie jest bogaty, w tym rzecz.
    -Może spróbujemy wygrać jakiegoś misia dla Ciebie, czy co?- zapytał z lekkim uśmiechem kiedy spojrzał na budkę z misiami. Trzeba było tam ustrzelić puszki, żeby dostać nagrodę. - Co ty na to? - spojrzał na chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  159. - Skoro nalegasz... - wymruczał z całkiem podobnym uśmiechem i lekko przeskoczył barierkę, lądując obok chłopaka. - No, to prowadź dalej - powiedział, mrugając do niego lekko.

    [Jak mogłabym nie wrócić do takich ludzi? :P]

    OdpowiedzUsuń
  160. Uśmiechnął się nikle gdy zobaczył rumieńce Cherryego.
    Rozchylił językiem jego wargi pogłębiając pocałunek.
    Zaczął dłońmi wolno błądzić po jego ciele, jakby chciał zapamiętać wszystkie szczegóły przez dotyk.
    Gdy zabrakło mu powietrza przerwał pocałunek.- czego chcesz, Cherry ? - spytał mrukliwie z tym łobuzerskim uśmiechem. Chciał się z nim trochę podrażnić.
    Cmokną go lekko w brodę, czekając na jego odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
  161. - Będę się starał - odpowiedział z rozbawieniem.
    Zaśmiał się pod nosem i dołączył do niego bez ociągania, zsuwając się po zboczu.
    - No, patrz, udało się - zauważył, spoglądając na chłopaka, po czym przeskoczył strumyk i zatrzymał się po drugiej jego stronie, czekając na Cherrego.

    OdpowiedzUsuń
  162. - Teoretycznie? - powtórzył, podążając za nim. - Więc w praktyce może być zupełnie na odwrót? - zapytał, unosząc brew, po czym pokręcił głową. - Pięknie, zawsze marzyłem o tym, żeby zginąć stratowany przez słonia - dodał z rozbawieniem.

    OdpowiedzUsuń
  163. [Kradnij, kradnij, Cherry będzie musiał potem za Ciebie płacić xD]
    -Nie mierzysz za wysoko?- mruknął z uśmiechem.- Nigdy nie strzelałem, z ustrzeleniem tego misia może być problem, ale wiedz, że robię co w mojej mocy.-zaśmiał się. W końcu nadeszła ich kolej i Nathan chwycił strzelbę, puszki były poukładane. Jedyne co pamiętał to jak był mały i ojciec brał go na strzelnicę i mówił, żeby zawsze mierzyć pod celem, celownik musi być pod celem do którego chcemy strzelić. Ciekawe, czy sprawdzą się tatusiowe rady.Musi ustrzelić wszystkie puszki na tego misia.
    -A co jak nie ustrzelę?- wolał zapytać.

    OdpowiedzUsuń
  164. [Chłopak nie wie na co się pisze xD]
    -Czyli jestem już udupiony? Będę musiał wracać na piechotę kiedy ty mi zabierzesz auto i kluczyki. No pięknie, nieźle się targujesz.- zacmokał i w końcu kiedy strzelił, pierwszą trafił, ależ on był z siebie dumny. -Jeszcze tylko cztery...- wymruczał celując w czwartą. Trafił znów, aż mu się gorąco zrobiło. Naprawdę chciał trafić, nawet jak nie dla chłopaka, to dla samego siebie. Jeszcze tylko trzy, sam był ciekawy czy da radę, ale skupiał się na każdej. Trzecia była muśnięta, ale trafiona! Druga tak samo, ale pan musiał się przyjrzeć, żeby zaliczyć. Ostatnia... skupił się... wycelował, złapał oddech...
    -Yeaaachhh!! Trafiłem! Kurwa, jaki jestem zajebisty!- wykrzyczał.- Poproszę tego misia!- wskazał facetowi pluszaka.

    OdpowiedzUsuń
  165. Zamruczał cicho, biorąc całego penisa kochanka do ust. Ssał go przez chwilę, w tym samym czasie pieszcząc palcami napięte jądra. Zaraz jednak cofnął głowę, powracając do pieszczenia jego podbrzusza i wewnętrznych stron zgrabnych ud. Nie mógł przestać zachwycać się jego wspaniałym ciałem. Wodził dłońmi po gładkiej, pachnącej skórze, smakując jej minimetr po minimetrze, obdarowując ją najdelikatniejszymi pod słońcem pocałunkami, na jakie tylko zdobyć potrafił się podniecony do granic możliwości mężczyzna. Co chwila słał mu wprost do ucha słodkie apoteozy, wyrażając swój zachwyt jego skromną, płowowłosą osóbką.

    OdpowiedzUsuń
  166. Jedna z dłoni Włocha zsunęła się po biodrze blondyna na blat, a stamtąd powędrowała do uchwytu najbliższej szafki, by wślizgnąć się w jej odmęty. Minęła chwila, nim znów znalazła się na ciele Soltera, rozprowadzając po gorącej skórze smakujący truskawkami lubrykant. W ślad za wilgotnymi palcami ruszył gorący język bruneta, zatrzymując się jednak na podbrzuszu i leniwie skierował się wzdłuż nagiego torsu aż do ust chłopaka. Zwinne palce tymczasem poczynały sobie coraz śmielej, niesubordynowanie zakradając się między kształtne pośladki. Chwilę błądziły wokół wejścia, igrając z łaknącym dotyku ciałem, by ostatecznie gładko wsunąć się w ciasne wnętrze Cherrego.

    OdpowiedzUsuń
  167. [Ja ci tu nie wierzę po kradzieży gifów! :x]
    -To był fart!- zażartował, ale cholernie się cieszył, że mu się udało.- Na szczęście samochodem będę mógł wrócić, nie zabierzesz mi go, czy cię rozczarowałem? Może wolałeś samochód.- zaśmiał się i objął tak po przyjacielsku chłopaka ramieniem.
    -To teraz ty wybierzesz kolejną atrakcję.- powiedział patrząc na niego.

    OdpowiedzUsuń
  168. Może i był to sadyzm, ale przynajmniej Alan dobrze się bawił.
    Zerknął przez ramię w stronę w którą wskazywał chłopak, no to chociaż nie musiał pytać już gdzie.
    - ciekawe żądanie - mruknął cicho nieco rozbawiony.
    Czując ugryzienie, zadrżał wyraźnie. No i kto tu był sadystą.
    Objął go lekko w pasie i cofnął sie o krok, delikatnie ciągnąc go za sobą. W między czasie pocałował go agresywnie.
    Kto by pomyślał że przejście przez salon może być takim wyzwaniem gdy nie patrzy się gdzie się idzie. Rezultat był taki że lekko obili się o meble które stały na drodze.
    W końcu jednak byli w sypialni, oderwał się od jego warg i popchnął chłopaka na łóżko.
    Patrzył na niego chwilę z wyraźnym pożądaniem, co usilnie próbował ukryć, ale słabo mu wychodziło.
    Pochylił się i zaraz przysiadł mu na biodrach, szybko jednak zmienił zdanie. Przytrzymując go lekko zamienił ich miejscami tym samym na chwilę pozwalając mu dominować. Nie robił tego często, praktycznie w ogóle...teraz jednak robił wyjątek.
    [aahaa xD no to luzik ;)]

    OdpowiedzUsuń
  169. Chętnie smakował jego ust, łącząc ich oddechy w jeden, splatając języki w namiętnym, pełnym pożądania, ale również i czułości tańcu. Nieustannie pieścił jego ciało, raz za razem zaciskając na nim palce, jak gdyby chciał się upewnić, że blondyn nie jest jedynie nadzwyczajną chimerą.
    Równolegle do pierwszej dłoni i druga pieściła Cherego, rozciągając delikatnie jego wewnętrzne mięśnie, raz za razem pocierając jego prostatę. W krótkim czasie wsunął w niego trzeci a później i czwarty palec, chcąc go jak najlepiej przygotować. Nie chciał sprawiać mu bólu, a ofiarować jedynie czystą, niebiańską rozkosz.

    OdpowiedzUsuń
  170. [Od tego się zaczyna, potem będą telewizory sąsiadów! xD]
    Uśmiechnął się i pokiwał głową. -Dobra, ostatnio aż mi się na niej nie dobrze zrobiło, ale teraz dam radę.- zaśmiał się i skierowali się na spodek. Kiedy już na niego wsiedli i ten zaczął wirować Nathan mocno się złapał uchywtów i patrzył tylko w jedno miejsce, przeciwnym razie zakręciło by mu się w głowie, albo nawet w żołądku. W końcu puścił uchwyty.
    -Bez trzymanki!!- krzyknął, rany jak on uwielbiał takie rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  171. Przymknął nieco oczy gdy tylko poczuł jego język na klatce piersiowej.
    Pomógł mu zdjąć z siebie koszulkę. Podpierał się lekko na łokciu obserwując go, co jednak było dość ciężkie kiedy poczuł jego wargi na szyi. Odchylił nieco głowę dając mu więcej miejsca.
    Opuszkami palców lekko przesuwał po jego plecach.
    Poruszył się niespokojnie pod nim, przez co otarł się lekko biodrami o jego biodra.
    Zazwyczaj przeszkadzała by mu cała ta "zabawa", jednak teraz z zaskakującą cierpliwością poddawał się temu co na razie chłopak robił.

    OdpowiedzUsuń
  172. Nie dał nagle rady stłumić cichego westchnięcia, nigdy nie reagował tak na nikogo co trochę go jakby zaniepokoiło, chociaż teraz nie chciało mu się o tym myśleć.
    Znów lekko zadrżał gdy poczuł ugryzienie.
    Pozwolił mu działać jeszcze parę minut później znów zamienił ich miejscami. Teraz to już na serio gdyby łóżko było mniejsze leżeli by na ziemi.
    Nie zwracał na to uwagi jednak za długo. Znaczył jego tors lekkimi pocałunkami, schodząc coraz niżej.
    Gdy dotarł do miejsca gdzie już były spodnie, zatrzymał się. Przesunął czubkiem języka wokół jego pępka, w między czasie zsunął z młodego spodnie razem z bokserkami by od razu kontynuować przerwane zajęcie, aż dotarł do jego męskości. Zacisnął lekko wargi na jego penisie i zassał dość mocno, by zaraz wsunąć go w usta do końca. Nie spiesznie drażnił językiem męskość chłopaka. Chciał trochę go tym podrażnić, bo za kolorowo być przecież nie mogło.

    OdpowiedzUsuń
  173. [No ja się spodziewam xD]
    Wyszedł z karuzeli i oparł się ciężko o barierkę. Serce zaczęło mu tak szybko kołotać, że aż się wystraszył, żeby mu tylko rozrusznik nie padł! Nie chce mu się już siedzieć w szpitalach.
    -Może już dość, co?- wydyszał nie mogąc złapać oddechu, czuł jak krew mu niemal buzuje w żyłach. Położył nogi na kolanach i próbował się uspokoić, po jakimś czasie na szczęście mu się wszystko wyregulowało.
    -Może pójdziemy na jakąś watę, czy co?- zapytał już nieco poważniejszy.

    OdpowiedzUsuń
  174. Roześmiał się mimowolnie i wsunąwszy dłonie do kieszeni spodni, lekko otarł się ramieniem o ramię Charlesa, spoglądając mu z wesołością w oczy.
    - No, to całe szczęście, że wpadłem akurat na ciebie - wymruczał przyjemnie. - Z taką klatą i bicepsem na pewno jesteś królem dżungli - dodał w żartach, uśmiechając się szeroko.

    OdpowiedzUsuń
  175. Cholera, gdzież podziewało się jego opanowanie? Gdzie towarzysząca mu codziennie stateczność? Cherry wszystkie te cechy skutecznie zapędzał w kozi róg, nie pozwalając im dojść do głosu. Usta Włocha przez chwilę jeszcze maltretowały smukłą szyję blondyna, zostawiając na niej wilgotne ślady po gorących pocałunkach. W końcu jednak Flavio zlitował się nad ich spragnionymi ciałami. Wyjął z niego swoje palce i na chwilę odwrócił swoją uwagę od chłopaka. Sprawnie rozpiął spodnie i wraz z bokserkami zsunął je sobie do kolan, w międzyczasie wyciągając z kieszeni portfel. Wygrzebawszy z niego prezerwatywę, odpakował ją i naciągnął na siebie, wzrok podnosząc na kochanka. Nie mogąc się powstrzymać, pochylił się i ucałował ciągnącą się przez jego klatkę piersiową bliznę. Dłonią przesunął po jego prawej nodze i uniósłszy ją delikatnie, oparł sobie na ramieniu. Wpił się ponownie w jego usta, a gdy się od niego odsunął, powoli zaczął się w niego wsuwać, nie odrywając od niego wzroku. Cherry był bezapelacyjnie cudowny.

    OdpowiedzUsuń
  176. Zmierzył go wzrokiem i uśmiechnął się mimowolnie.
    - Aż im zaczynam zazdrościć - wymruczał w odpowiedzi, zaczesując ciemne włosy na tył głowy.

    OdpowiedzUsuń
  177. [Przepraszam za nieobecność, melduję się. ;)]

    Daniel aż zamruczał nisko, czując wokół swoich palców ciasne, gorące mięśnie. Aż miał ochotę go odwrócić i przelecieć już teraz, bez tych wszystkich wstępów. Dreszcz przepełzł w dół jego pleców na samą myśl, jednak Reedowi udało się opanować. Wsunął palce głębiej, poruszając miarowo dłonią i skubnął lekko płatek ucha Cherrego, ocierając się podbrzuszem o jego męskość.
    - Jesteś cudownie ciasny... - wyszeptał mu gorąco do ucha. - Chyba dawno nikogo nie miałeś - dodał z lekkim rozbawieniem, sięgając opuszkami prostaty chłopaka i uciskając ją parokrotnie.

    OdpowiedzUsuń
  178. - Jeśli chcesz, mogę ci zapewnić kompleksowe rozciąganie trochę częściej, niż raz na miesiąc - odpowiedział, chwilę później odnajdując jego usta.
    Namiętny pocałunek zupełnie zawrócił mu z głowie, przez co na moment stracił rytm, w jakim go pieścił, ale szybko do niego wrócił, lekko rozszerzając palce we wnętrzu Cherrego, by ograniczyć jego późniejszy dyskomfort do minimum.

    [To ja też się cieszę. A Danny wręcz macha ogonkiem, fetyszysta jeden. ;)]

    OdpowiedzUsuń
  179. Zamruczał gardłowo, przymykając powieki. Bogowie, to było coś cudownego. Dając się ponieść przebiegającemu wzdłuż kręgosłupa dreszczowi wyprostował się i odchylił lekko głowę, dociskając swoje biodra do bioder Soltera. Trwał tak przez chwilę, rozkoszując się ciasnotą i gorącem jego wnętrza. Zaraz jeden wycofał się i wszedł w niego ponownie, jednocześnie pochylając się nad nim.
    - Jesteś nadzwyczajny - szepnął mu w usta, a następujący po tych słowach pocałunek jedynie je potwierdzał.
    Nie odrywając się od niego, wykonał kolejny, leniwy, jednak dokładny ruch biodrami, a tuż po nim kolejny i kolejny już obserwując reakcje ciała blondyna na jego poczynania.
    Zapewne dalej zachwycałby się cud-chłopięciem, doprowadzając ich oboje do bram niebios, jednak brutalnie przerwał mu dziki wrzask. Święci Pańscy, zaczęło się świniobicie!
    - Roar! Jestem Królem Lewem, do kurwy! Z drogi robaczki!
    Do łazienki, niczym huragan Katherina, wpadł roznegliżowany Ryan. Potykał się co krok o zaplątane w kostkach spodnie, a dłonie zaciskał na gumce bokserek, podciągając je wyżej, niż ustawa nakazywała.
    - Przybyłem zraszać Pola Elizejskie świętym deszczem! Rooooaaaarrrrr! - nie zainteresowany niczym poza stojąca w kącie pomieszczenia toaletą pokonał dzielącą go od niej odległość, nie zaszczycając ich nawet jednym spojrzeniem. Konsternacja wymalowana na twarzy Flavia szybko ustąpiła miejsca rozbawieniu.
    - Królu Lewie, nie oblej sobie spodni - mruknął, spoglądając na skoncentrowanego na muszli rudzielca.
    - Cicho tam, plebsie. Nie mów do mnie, gdy sikam!
    Massei pokręcił głową z rozbawieniem i wrócił spojrzeniem do płowowłosego. Pochylił się nad nim i znów zatopił się w słodyczy jego warg, na nowo zaczynając poruszać biodrami. Za długo znał rudzielca, by przejmować się jego obecnością. Dobrze wiedział, że w tym stanie nie zauważyłby nawet orgii ze swoją skromną osobą w roli głównego bohatera. Jak przewidywał, kiedy Ryan skończył, zakrył to, co powinien i znów potykając się o spodnie, ruszył w drogę powrotną do sypialni, żegnając wcześniej swoich domniemanych poddanych nieskrępowanym "adios, muczaczos!".

    OdpowiedzUsuń
  180. - Jeszcze nie - odparł mu na to, znów szepcząc do ucha. - Obiecałem ci przecież, że cię wymęczę - przypomniał z łobuzerskim uśmiechem, przyspieszając ruchy dłoni, choć prostatę kochanka pocierał rzadziej.
    Uniósł się na wyprostowanej ręce, chcąc patrzeć na twarz Charlesa wykrzywioną rozkoszą.

    OdpowiedzUsuń
  181. Przytrzymywał lekko jego biodra by chłopak przypadkiem nie poruszył się za mocno. On tu narzucał tępo i nie miał zamiaru rezygnować.
    Kąciki jego ust drżały i pewnie by się uśmiechnął gdyby nie penis chłopaka na którym zaciskał wargi.
    Wsłuchiwał się w jego jęki, nic chyba nie nakręcało jak świadomość iż partnerowi jest dobrze.
    Przesunął dłońmi po jego udach, później na pośladki.
    Jednym palcem naparł na jego wejście, po chwili wsunął w niego palec. Nie chciał mu sprawić bólu więc trochę trzeba było go rozciągnąć, dlatego po chwili wsunął też drugi palec, znalazł jego prostatę i potarł ją lekko czym od raz sprawił mu więcej przyjemności.
    Wypuścił jego męskość i złożył kilka pocałunków na jego podbrzuszu.
    Po paru minutach sięgnął jego warg, zaczepnie przygryzł jego wargę.

    OdpowiedzUsuń
  182. Reed patrzył na niego z prawdziwą przyjemnością. Podniósł się do klęku i wolną dłonią powiódł w dół jego piersi, zaciskając palce u nasady jego męskości, by udaremnić mu dojście. Zwolnił znów ruchy w jego wnętrzu, czując niecierpliwe pulsowanie we własnym penisie.
    - Powiedz mi, czego chcesz - odezwał się po chwili. - Dokładnie. Najlepiej ze szczegółami.
    Och i doskonale wiedział, że Cherry nie może się teraz skupić. Ale o to właśnie Danowi chodziło. Ach, zły Danny, niedobry!

    OdpowiedzUsuń
  183. I Flavio był już blisko końca - zdecydowanie zbyt szybko, jak na tak długą noc. Zwolnił znacznie swoje ruchy, sunąc dłońmi po udach blondyna i zatrzymując się na jego biodrach. Przyciągnął go bliżej krawędzi, a po kilku kolejnych pchnięciach wysunął się z niego i objąwszy go ramieniem w pasie, przyciągnął do siebie, tym samym ściągając go z szafki. Złączył ich usta w namiętnym pocałunku, opuszkami palców pieszcząc jego drżące ciało.

    OdpowiedzUsuń
  184. Uśmiechnął się z zadowoleniem i pochylił ku niemu, krótko całując rozkosznie rozchylone usta.
    - Naprawdę cię lubię - stwierdził mrukliwie i puściwszy jego penisa, docisnął mocno prostatę blondyna, pozwalając mu dojść.
    Po raz pierwszy i na pewno nie ostatni.
    - Oby tak dalej, to dorobię ci klucze - dodał z rozbawieniem, dając mu chwilę na złapanie oddechu.
    Wysunął palce z jego ciała i subtelnie pomasował rozchylone, drżące uda, niemal pożerając go wzrokiem.

    OdpowiedzUsuń
  185. Zamruczał w jego usta, oddając pocałunek i przysiadłszy na piętach, objął Cherrego ramionami, unosząc z pościeli. Chwycił go pewniej pod uda i przytulił go do siebie, ocierając się lekko główką męskości o jego pośladki. Westchnął głośno w jego usta, drżąc z niecierpliwości. Przygryzł zaczepnie jego dolną wargę czując, że z podniecenia kręci mu się w głowie.
    - Pomożesz mi troszkę...? - zapytał mrukliwie, odrywając się od jego ust. - Brakuje mi trzeciej ręki...

    OdpowiedzUsuń
  186. Jęknął cicho w usta Charlesa, czując, jak jego męskość powoli zaczynają oplatać ciasne, gorące mięśnie chłopaka.
    - Och, słodki Jezu - wyrwało mu się, kiedy tylko zagłębił się w nim cały.
    Całą siłą woli powstrzymywał się przed jakimkolwiek ruchem przez pierwszą minutę, jednak później przegrał z własnym ciałem. Lekkimi, choć pewnymi ruchami zaczął unosić biodra Soltera, własnymi wychodząc naprzeciw, dzięki czemu zaczął łagodnie poruszać się w jego wnętrzu. Z początku nie należało szarżować, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  187. Zastanawiał się o ile gorzej brzmieć będą cisnące mu się na usta słowa. W jego głowie "męczę Cię" miało bardzo przyjemny wydźwięk, ale domyślał się że owo zdanie wypowiedziane, straci na wartości.
    By uniknąć odpowiedzi, znów go pocałował, układając jedną z dłoni na rumianym policzku. Słodycz jego ust nakazywała mu bezzwłocznie powrócić do przerwanej czynności, perorując o wynikających z tego obustronnych korzyściach, jednak natura Flavia kategorycznie zabroniła mu tych bredni słuchać.
    Chwycił blondyna pod uda i podniósłszy go z łatwością, skierował się do salonu. Preferował zdecydowanie wygodniejsze miejsca, niż łazienkowe meble. Ułożył Cherrego na miękkiej kanapie i zawisł nad nim, z uśmiechem przyglądając się jego ślicznej, zarumienionej buzi. Dłonią powiódł po jego torsie, drażniąc opuszkami twarde sutki, by finalnie wsunąć w niego jednego z palców.

    OdpowiedzUsuń
  188. Naprawdę długo znosił to leniwe tempo. Naprawdę! A przynajmniej tak mu się wydawało. Nic więc dziwnego, że ledwie po paru minutach Cherry znów wylądował w pościeli, a Dan pochylał się nad nim na wyprostowanych ramionach, wchodząc w niego raz za razem, z minuty na minutę coraz szybciej i mocniej.

    OdpowiedzUsuń
  189. Scałował spływającą po jego skroni łzę, później jego usta sięgnęły spierzchniętych ust kochanka, by w końcu zatrzymać się na boku jego szyi. Skubnął zębami bladą cerę, zaraz jednak całując ją czule. Przez chwilę delikatnie poruszał w nim palcem, kilkakrotnie pocierając delikatnie jego prostatę. W końcu jednak dobrodusznie przerwał jego męczarnie. Oparł się na ręce obok jego głowy i złapawszy go drugą ręką pod kolanem, szedł w niego płynnym, mocnym ruchem, trafiając idealnie w najwrażliwszy splot w jego ciele.

    OdpowiedzUsuń
  190. Jęknął z przyjemności, marszcząc brwi i zwieszając głowę pomiędzy ramionami, choć jedynie na chwilę. Zaraz znów spojrzał na swojego kochanka, podziwiając jego pięknie wyprężone ciało i grymas rozkoszy na twarzy. Uśmiechnął się do siebie, postanawiając spełnić prośbę chłopaka. Brał go mocno, do utraty tchu, w pewnym momencie - nawet nie wiedząc kiedy - przekręcając go na brzuch i wchodząc na nowo w to chętne ciało. Również bez swojej wiedzy pozostawiał na jego łopatkach i barkach ślady zębów oraz ust.

    OdpowiedzUsuń
  191. Danny na moment zupełnie opadł z sił po tempie, jakie obrał. Oddychając ciężko oparł czoło o zroszone potem plecy kochanka, po chwili powoli wysuwając się z jego ciała. Odetchnął głębiej, a po chwili sturlał się na pościel tuż obok, zgarniając włosy z czoła.
    - I jak się podobało preludium? - zapytał zachrypniętym głosem, patrząc na Cherrego.

    OdpowiedzUsuń
  192. Zamruczał z zadowoleniem, oddając pocałunek.
    - Dobra odpowiedź... - odparł mrukliwie.
    Chwilę jeszcze poleżał w bezruchu, gładząc opuszkami bok ciała Cherrego, a w końcu podniósł się do siadu i przeciągnął.
    - No, to chyba coś wspominałem o kolacji, prawda? - zagadnął wesoło. - Życzy pan sobie wcześniej prysznic? - zapytał, puszczając mu oczko.

    OdpowiedzUsuń
  193. - O, widzę, że ktoś tu ma za dużo energii - zaśmiał się i wstał z łóżka, ciągnąc go za kostkę do siebie. - Więc do łazienki marsz! - zawyrokował i dźwignąwszy Cherrego z pościeli, przerzucił go sobie przez ramię, jak nie przymierzając worek kartofli i z pełny, zadowolenia uśmiechem, zszedł po schodach, po drodze pozbywając się zużytej prezerwatywy.
    Blondyna postawił dopiero w kabinie prysznicowej, zamykając za sobą drzwiczki.
    - No to teraz jesteś w potrzasku - zamruczał z rozbawieniem, zerkając przez okno dachowe na gwiazdy. - Oj, późno się zrobiło, zaraz będzie świtać - zdziwił się lekko i odkręcił wodę, która spadła na nich z panelu umieszczonego na suficie, tuż obok okna.

    OdpowiedzUsuń
  194. - Może być kolacjo-śniadanie - wymruczał, obejmując go w pasie i przytulając do swojego torsu, by ucałować wilgotne wargi.
    Chwilę później sięgnął po żel pod prysznic i wycisnąwszy całkiem sporo na dłonie, zajął się obmywaniem ciała kochanka.
    - To na co masz ochotę? - zapytał, pokrywając pachnącą pianą ramiona i tors Cherrego.

    OdpowiedzUsuń
  195. Danny zamyślił się, przesuwając dłonie na kształtne pośladki chłopaka i zabawnie zmarszczył brwi.
    - Nie, jajecznica jest stanowczo za prosta - stwierdził po chwili. - To może inaczej, czy jest jakaś potrawa, którą zawsze chciałeś spróbować, ale nie było okazji?

    OdpowiedzUsuń
  196. Popatrzył na niego z rozbawieniem, ostatecznie całując go w czoło.
    - Mogą być krewetki - zgodził się, bezwiednie masując jędrne półkule, które ściskał w dłoniach. - Coś wymyślę, żeby było smacznie i ciekawie - obiecał, wracając zaraz do mycia jego ciała, szczególną uwagę poświęcając szczególnie dolnym partiom.

    OdpowiedzUsuń
  197. - Masz coś przeciwko? - zamruczał mu zaczepnie do ucha, skubiąc zębami jego płatek, jednak grzecznie cofnął dłonie, samemu zabierając się za toaletę, co by nie wyjść na brudasa.

    OdpowiedzUsuń