poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Paranoje we dwoje.


So shy....

So sexy....

So frank....


"Rany, teraz jest taka moda, czy co? Wszyscy piszą listy do Boga, jakby myśleli, że to w jakiś sposób pomaga. Nie uważa Pani, że to jest głupie? Jak dzieci w podstawówce, kiedy pani katechetka kazała napisać list do Pana Boga. Durne, durne, durne! Wolę napisać list do kogoś realnego, do kogoś kto jest! Podważy Pani jakoś moje zdanie, szczerze to nawet wątpie, czy Pani ten list przeczyta...."


Urodził się w Nowym Yorku. W zamożnej rodzinie. Czemu nie bogatej?
 Bo bogate powinno mieć się również wnętrzne serca, nie tylko kieszeni.
Ojciec za bardzo chełpił się faktem, że w domu pojawił się drugi mężczyzna. Robił to na tyle przesadnie, że zaczął traktować swoją żonę jak służącą, ta kobieta przestała mieć w domu jakiekolwiek znaczenie. Przez co dziecko wychowywał tylko i wyłącznie troskliwy tato. Dla swojego syna okazał się nie być surowy, jak dla żony. Rozumiał tryb jego dorastania i kiedy chłopak zaczął mieć problemy z narkotykami, ten mu pomógł zamiast go zbesztać.


"W sumie... Nie możemy stwierdzić czym jest życie. Możemy zacząć się nad tym zastanawiać kiedy będziemy umierać. Bezsensu teraz stwierdzać, kiedy przed nami jeszcze tyle do przejścia. No bo co? Gdybym miał wyrazić się teraz, powiedział bym, że życie jest jak sraczka- Zaskakuje nas...."





W końcu młodzieniec zaczął zauważać jak traktowana jest matka, potem zaczął zauważać jej brak obecności. Uciekła, rozumiał ją. Jednak mało z nią rozmawiał. Żałował, jednak nie odezwał się.
Ojciec więc zaczał rządzić i młodzeńcem, jednak ten, by pokazać ojcu, że nie będzie nim dyrygował nie poszedł na studia, na przekór jego słowom. Został przez to wyrzucony z domu. Po tygodniu nie obecności w domu, chłopak zobaczył, że jest coś z nim nie tak. Źle się czuł, nie mógł złapać oddechu,a tętno było słabo wyczuwalne powrócił do domu prosząc ojca o pomoc. W wieku lat dwudziestu wykryto u niego bradykardię patologiczną i lekarze musieli mu założyć rozrusznik serca, było to jedynym ratunkiem.


"Wie Pani co mnie najbardziej wkurza? Rutyna. Kiedyś miałem przyjaciela, z którym spotykałem się codziennie i na początku było fajnie, ale kiedy tak widywaliśmy się dzień w dzień, nie mieliśmy tematów. A jednak spotykaliśmy się, bo lubiliśmy swoją obecność. I wie Pani, co? Ta rutyna nas zabiła. Przestaliśmy się przyjaźnić. Nie uważa Pani, że spotykanie się z przyjacielem powinno być dla nas nie zwykłe. Nie powinniśmy takich rzeczy czynić szarą codziennością, tracą urok..."


Jest człowiekiem , którego roznosi energia, nie usiedzi na miejscu. Musi coś robić, nienawidzi nudy, swojej pracy, kocha luna parki i kluby oraz koncerty. Uwielbia muzykę i śpiewa sobie czasami pod prysznicem.
Wesołek, który lubi wszystkim pomagać. Złośliwiec, który lubi wszystkich zaczepiać.
Potrafi być kulturalny i spokojny kiedy wymaga tego sytuacja, ujawnia się też u niego nonszalancja, jednak nie można liczyć na to, że w takim stanie będzie długo. Potrafi czasem wpadać w melancholijne stany, wtedy rozmyśla o wszystkich swoich problemach, nawet jeżeli nie są one wielkiej wagi.





 "Wie Pani, co... Ludzie są nieprzewidywalni. Tak stwierdzam. Mówią najpierw jedno, a potem drugie. A najgorsze jest to, że człowiek jest wiecznie nienasycony, nie uważa Pani? Można mu dać wszystko czego zapragnie, jemu i tak będzie mało i tak będzie chciał mieć coś jeszcze. Tak jesteśmy zbudowani...."

Wysoki. Mierzy sobie metr osiemdziesiąt siedem. Dobrze zbudowany, ale nie chodzi na siłownie, bo ich po prostu nie lubi. Często odwiedza studio tatuażu, co można po nim zobaczyć. Bardzo lubi swoje tatuaże, chociaż nie które z nich nie mają powodu swojego powstania. Dba o swój wygląd by nie wyglądać źle i niesmacznie. Lubi przyciągać ludzi swoim wyglądem i zapachem. Ubrania kupuje przez internet.
Ma ciemne, krótkie włosy, które samodzielnie ścina i posiada błyszczące, szaro-zielone oczy.




Nazywa się Nathan Nikollson.
Urodził się 11 września 1980 roku.
Pracuje jako szef kuchni w hotelowej restauracji
Pochodzi z Nowego Yorku.
Jego rodzice byli szwedzkiej narodowości.
Słucha głównie rockowej muzyki i electro.
Ma kota, którego nazywa "Pan Kot".
Jeździ Mustangiem Cabrio.

"Fajnie się do Pani pisze. Nie wiem po co ja do Pani , do redatkorki gazet dla nastolatek, piszę, ale muszę powiedzieć, że życie nie jest złe, ma dużo zalet. Główną zaletą jest miłość i proszę mi wierzyć, że istnieje takie coś jak "Miłość od pierwszego naleśnika". Odkryłem to. Odkryliśmy. Tak jestem w związku. I tak jestem 32-letnim gejem, którego wybranek ma zaledwie lat 19-naście, ale mam to w dupie! Jestem szczęśliwy... Jesteśmy szczęśliwi( I nie jestem pedofilem). Ogólnie ujmując historia jak poznałem Fabiana jest bardzo dziwna, ale jest w tym coś pięknego..."

(Zajebiście szczęśliwy Pan z Całym Światem u boku.)


[Na zdjęciach Pan Adam Levine, karta podszlifowana. Zapraszam do dziwnych wątków i powiązań O.o]


89 komentarzy:

  1. [Siemka, postać naprawdę mi się spodobała więc po dłuższym myśleniu piszę w końcu xD
    no ale główne pytanie, chęć na wątek ? jakieś powiązanie ?]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Karty co prawda jeszcze nie przeczytałam, ale raz, że na wstępnie uśmiecha się do mnie Adaś, a dwa, że zacytowałaś Nomy (w dodatku "Cocaine"!). Także cud-miód. Ukształtuję sobie jeszcze zdanie o samym Nathanie (ranobyskie i jeszcze moje ukochane imię!) i będziemy w domu ^^
    Witam wśród naszego zacnego grona!]

    OdpowiedzUsuń
  3. [hmm..coś bym wymyśliła na pewno, ale na wzmiankę o twoim niebezpiecznym mózgu aż mnie podkusiło by dać ci pole do popisu xD więc dawaj swoje pomysły ;P]

    OdpowiedzUsuń
  4. Wizerunek Fabiana większość ludzi zaskakiwał, a resztę wręcz przerażał, lub wzbudzał niesmak i niechęć, do czego się już w sumie przyzwyczaił. Cieszyła go jednak myśl, że Nathan należy jednak to tej pierwszej grupy. W innym przypadku jego plan raczej by się nie powiódł.
    - Co powiesz na taką wymianę: jak dasz mi jeść to poliżę cię w słonia. - wymruczał niezwykle niskim głosem i uśmiechnął się. - Tak na marginesie nie jestem taki młody. - dodał, wsuwając swój chudy tyłek na jedno z krzesełek naprzeciwko baru.
    Tego dnia nie wyglądał aż tak źle, jak się tego spodziewał. W końcu całą poprzednią noc spędził na drapaniu swojego nadgarstka do krwi i powtarzających się atakach paniki. Nie, nie był "małym diabłem", raczej "małym psycholem", chociaż czy to się tak bardzo od siebie różniło?
    Na twarzy miał zwyczajowy, misterny makijaż, włosy rano wyczesał i wyprostował, a ubrał się na czarno. Od góry, do dołu. Czarna koszulka, czarne spodnie o wąskich nogawkach i czarne glany.
    - To jak będzie?

    OdpowiedzUsuń
  5. - Rób co tam uważasz za smaczne. Gdybym znał się na siedzeniu przy garach i gotowaniu, to najprawdopodobniej by mnie tu nie było. - stwierdził z wyraźnym rozbawieniem.
    Sięgnął do tylnej kieszeni swoich spodni i wyciągnął dowód osobisty, po czym przysunął go w stronę szefa kuchni.
    Miał nie tylko szesnaście, ale dziewiętnaście lat, więc Nathaś mógł być spokojny, nikt go do sądu nie wpędzi.
    - Nie wyglądam na tyle, co? - spytał.
    Owszem, może nie wyglądał, ale głos miał nadto stary, nawet jak na te dziewiętnaście lat. Osobiście uważał jednak głos za swój największy atut.

    OdpowiedzUsuń
  6. - Rozważałem i taką opcję, ale szczerze mówiąc nie lepiej jest się oddać fajnemu facetowi, niż myć jakieś zasyfiałe samochody? - uśmiechnął się cwaniacko i schował dowód tam, skąd go przed chwileczką wyciągnął.
    Fabian nie był przecież głupi. Wolał odrobinę przyjemności, niż męczyć się ze zdzieraniem kilkuletniego brudu z aut.
    Jak miał te trzynaście lat to jeszcze zdarzało mu się pomagać sąsiadkom w zamian za jakieś drobne kieszonkowe, czy rozdawać ulotki, albo rozwozić gazety, ale od czternastego roku robił to co robi teraz. Tak, tak. Dobrze słyszeliście, właśnie tak wcześnie zaczął i wcale tego nie żałuje.

    OdpowiedzUsuń
  7. [to co z tymi pomysłami ? xD]

    OdpowiedzUsuń
  8. [no dobra można ich zapoznać od nowa ;D a już myślałam że będzie jakieś ciekawe powiązanie xP no to jak rekompensata to zaczynaj ;)]

    OdpowiedzUsuń
  9. - Całkiem nieźle wyglądasz, jak na dziadka. - prawie wybuchnął śmiechem. Oczywiście żartował z tym "dziadkiem", bo Nathan przeżywał lata swojego złotego wieku i daleko mu było do starości.
    Dla Fabiana to obojętne, ile jego partner miał lat, ważne, żeby miał tzw. wyczucie, bo często Maverick podczas stosunków pokazywał swoje zapędy masochisty.
    Gdyby wybrał źle to mogłoby się dla niego źle skończyć. Póki co jeszcze nie dokonał błędnej decyzji i miał nadzieję, że nigdy to się nie zdarzy.
    Pierwszego pochłonął naleśnika z czekoladą w środku, a pozostałe dwa jadł po gryzie na zmianę. Na koniec zamruczał widocznie uwiedziony umiejętnościami kulinarnego Nathana i oblizał palce.
    - No, zostałem przekonany do tego, że jednak nie bez powodu masz posadę szefa kuchni. - stwierdził i spojrzał na zegarek. - Kończy się chyba twoja zmiana. - zauważył trafnie i zaczął nucić pod nosem "Rebel Yell".

    OdpowiedzUsuń
  10. [dobra to mnie zaskoczyłaś tym xP szczerze Alan raczej nie garnie sie do roboty w hotelach bo jest współwłaścicielem sieci hoteli xD ale można zrobić jak nie masz nic przeciwko że Nathan pracuje w hotelu który należy do tej całej sieci, wtedy akurat mogli by się znać i od razu dobry jest pomysł z tym że Delgado wpadnie na obiad sobie xP co ty na takie rozwiązanie ?]

    OdpowiedzUsuń
  11. Pytanie: a kto lubi swoją robotę?. Mało było na prawdę takich osób. Alan za to zaczynał na nowo pojmować czemu nie chciał zostać biznesmenem, przecież to była jakaś masakra...papierkowa robota człowieka otępiała wręcz.
    Mając dość czytania dokumentów i nagle stwierdzając że jest głodny zszedł do restauracji która znajdowała się w hotelu.
    Wkurzało go poważnie to jak na widok współwłaściciela wszyscy wariowali, on chciał tylko przecież w spokoju zjeść i wyjść stąd nic takiego.
    Popatrzył na mężczyznę i uśmiechnął się nikle, w efekcie czego w jego policzkach pojawiły się lekko te zasrane dołeczki których on tak nienawidził.- co polecisz ? - spokojnie zadał pytanie.
    [a co do pytanie, tak byłam na PHS ale użyłam już tego tytułu ? xD nawet sama nie pamiętam..;P]

    OdpowiedzUsuń
  12. - Wiesz, gdybym tego nie chciał, to nie przychodziłbym do ciebie. Nie zamieram jeszcze głodem, a zrobienie sobie sztucznej zupki, czy herbaty ekspresowej nie jest jakimś wielkim wyczynem i nie wykracza poza moje możliwości. - stwierdził z lekkim rozbawieniem.
    Posłusznie zapiął pasy i rozsiadł się wygodnie na miejscu pasażera. Nie był wcale spięty, ani przerażony, nie czuł też żadnych łez zbierających mu się pod powiekami. Nikt go do niczego nie zmuszał, przyszedł do Nathana, bo tego chciał.
    Gapił się w obraz migający za oknem, a gdzieś w połowie drogi zmienił swój obiekt obserwacyjny na kierowcę.
    Mimowolnie cieszył mu się ryjek na widok Nathasia. Był mu tak jakoś dziwnie znajomy, chociaż dzisiaj widział go pierwszy raz w życiu.
    - Dużo masz tatuaży? - spytał nagle, bo przypomniał mu się moment, gdy Nathan zakładał kurtkę. Wtedy Maverick wyczaił na jego prawym ramieniu fragment jakiegoś tatuażu, ale było za krótko, żeby Fabian mógł stwierdzić co ów malunek przedstawia.
    - W ogóle mam wrażenie, jakbyś był moim bratem, wiesz? Takim który mnie szukał przez te wszystkie lata i dopiero teraz misja skończyła się powodzeniem. Naprawdę źle ze mną, co? - zaśmiał się pogodnie i odgarnął grzywkę na bok, bo zaczęła mu wpadać do oczu.

    OdpowiedzUsuń
  13. Na chwilę się zamyślił.- dobra, niech będzie spagetti...i jeszcze mocna kawa - zdecydował. Nie wiedział która to kawa już dziś będzie i szczerze nie obchodziło go to, potrzebował kofeiny by nie zasnąć.
    - a i jak możesz nie mów do mnie Pan, czuję się przez to staro - uśmiechnął się mocniej i bardziej łobuzersko co było typowe w jego przypadku. Po za tym na prawdę czuł się staro, a miał dopiero 25 lat.
    Odsunął się od lady i usiadł przy stoliku, ciekaw był ile będzie czekał.
    [aha xD jaką miałaś tam postać ? ;)]

    OdpowiedzUsuń
  14. [aaa pamiętam go xD tak piąte przez dziesiąte ale pamiętam xP]

    Nie ma to jak mieć farta w życiu, nic wielkiego nie robił a robotę miał konkretną.
    Gdy kelner przyniósł mu zamówione jedzenie, od razu poczuł jak zaburczało mu w brzuchu, był najwyraźniej bardziej głodny niż myślał. Nie zdążył sięgnąć po widelec kiedy pojawiła się i kawa, podniósł wzrok na szefa kuchni.- dzięki - mruknął.
    Dla niego też było nie wygodne że ktoś starszy mówił do niego na Pan, w końcu eh no co się oszukiwać to dość głupie było.
    Spagetti zjadł dość szybko za to kawę pił wolno. Dawno już nie pił tak dobrze zaparzonej kawy.
    Upił następny łyk i mimowolnie uśmiechnął się.
    Jakoś tak miał ostatnio że zawsze zapatrzy się w jeden punkt rozmyślając o czymś, gorzej tym razem było że tym punktem w który wlepił wzrok był tors Nathan'a, który akurat stał w polu jego widzenia.

    OdpowiedzUsuń
  15. - Śmiem sądzić, że jak już będziemy w domu, to zobaczę wszystkie. - parsknął śmiechem i spojrzał z wyraźną dezaprobatą wymalowaną na pysiu, na sygnalizator świetlny. Za dużo ich było, a prawda taka, że tylko denerwowały ludzi i więcej złego robiły, niż dobrego. Większość ludzi pewnie popierała jego sposób myślenia, ale z pewnością by się do tego nie przyznała, jakby pytał dla przykładu funkcjonariusz policji.
    - Powiedziałeś to takim tonem głosu, że w pierwszej chwili poczułem się jak osoba, którą porwano, a za chwilę zostanie zgwałcona w jakiejś dziurze, gdzie po podłodze będą biegały szczury.

    OdpowiedzUsuń
  16. Uśmiechnął się i po chwili cicho zaśmiał. Dopiero się orientując że wlepił wzrok w jego tors.
    Gdyby mężczyzna nie zareagował tak jak zareagował to pewnie nawet by nie skapnął się.
    - oj...wybacz - rzucił z czystym rozbawieniem.
    Wypił do końca kawę, oblizał lekko wargi by zaraz cicho odetchnąć cholera powinien teraz wracać i dokończyć robotę. Kurde jak mu się nie chciało.
    Przeniósł wzrok na Nathan'a i praktycznie mimowolnie wygiął wargi w nikłym uśmiechu.- nieźle udajesz głos kobiecy - stwierdził po prostu.

    OdpowiedzUsuń
  17. Maverick jadąc windą wyglądałby pewnie na trochę przerażonego, ale fakt posiadania grzywki która zakrywała pół pysia była teraz kolejnym jego atutem.
    Nie znosił jeździć tymi potworami. Gdy był mały zaciął się w windzie centrum handlowego na dobre trzy godziny i od tamtej pory ma do wszystkich wind uraz.
    Pewnie gdyby nie wrodzona, męska duma, to powiedziałby, że spotkają się na górze i pobiegłby schodami, ale że miał towarzystwo (cholernie przystojne, tak na marginesie), to się powstrzymał i zniósł tą chwilę.
    Mieszkanie wyglądało przyzwoicie - i dobrze. Nie było nic gorszego niż gumolit położony na beton, przesiąkający dach, nieszczelne okna i niedziałające ogrzewanie.
    - Och, wcale nie mówiłem, że lubię ponure, zasyfiałe rudery. - stwierdził z rozbawieniem i spojrzał w dół, na kota, który łasił się do jego glana.
    - Nie spodziewałem się po takim człowieku jak ty posiadania futerkowców. - mruknął i wziął Pana Kota na rękę. Drugą zaś utorował sobie drogę, by móc rąbkiem tyłka usiąść na kanapie, obok Nathasia.
    - Lepiej, że się łasi, niż jak drapie. Wtedy miałbym konkurencję. - oznajmił z szerokim uśmiechem na ustach.

    OdpowiedzUsuń
  18. Zaśmiał się na jego zapewnienie. Zaskakujące jak jedna osoba potrafi humor poprawić.
    - jak się nie nadajesz to czemu akurat w takim miejscu pracujesz ? - spytał luźnym tonem.- no moja robota aktualna jest przerażająco nudna, do tego trzeba cierpliwości...a ja bardziej jestem przyzwyczajony do tego że gdy jestem w pracy to mam nadzieje że nikt mnie nie zastrzeli - mówił spokojnie, chociaż po co mu to mówił to już nie wiedział. Może po prostu dobrze mu się gadało i tyla.

    OdpowiedzUsuń
  19. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się jak zaklęty w kota, który umknął do jakiegoś pomieszczenia. Pewnie Maverick pamiętałby jak się ono nazywa, gdyby nie to, że nie słuchał Nathasia, kiedy była do tego najodpowiedniejsza pora i teraz proszę.
    Słysząc jego pytanie uniósł lekko brew i przekręcił głowę, żeby zaraz potem uśmiechnąć się z rozbawieniem. Wcale nie czuł się źle, bo chciał mu się oddać za obiad. Mało kiedy miał do siebie o coś pretensje. Zazwyczaj były to sytuacje kiedy trafiał przez swoją nieuwagę do szpitala, albo miał kolejne ataki złości, ale nie z powodu jakiejś obietnicy.
    - Nie czuj się tak ten porywacz o którym wspomniałem jak staliśmy na światłach, kiedy nawet na takiego nie wyglądasz. - mruknął i przygarnął go do siebie ramionami. Może i był trochę kurduplowaty (i miał chudy tyłek), ale siły - wbrew pozorom - całkiem dużo.
    - Przespanie się z kimś to nie jest zapłata. - oznajmił krótko i przesunął się na kanapie tak, że podłokietnik miał gdzieś w połowie kręgosłupa. Odchylił się do tyłu, przez co dłuższe kosmyki jego czarnych włosów opadły na posadzkę, a koszulka podwinęła się nieznośnie, czym chłopak w ogóle się nie przejął.
    - Zaproponowałem właśnie to, bo tak chciałem. Jak już raczyłem wspomnieć nie przymieram głodem, a moja waga i BMI są w normie, jakby tego było mało. Możemy pojechać nawet do mojego domu. Otworzysz sobie lodówkę i szafki i sam zobaczysz, że nie świecą pustkami. Po prostu lubię dużych, przystojnych facetów, którzy mają zajebiste charaktery i umieją dobrze gotować. To źle?

    OdpowiedzUsuń
  20. - Zawsze możesz studia nadrobić - stwierdził, znał sporo osób starszych od Nathan'a którzy dopiero na studia się wybrali bo zmądrzeli.
    - tak, żołnierz zawodowy...o stopniu podporucznik.- odpowiedział z cieniem uśmiechu.- niestety na razie tkwię na urlopie - dodał.
    Mało było osób które lubił szczerze, ale ten tu w dziwny sposób już powoli wpadał na listę osób które zaczynał lubić.

    OdpowiedzUsuń
  21. ['puk, puk' mówisz? od razu mam... dziwne (żeby nie powiedzieć zboczone) skojarzenia <_< ... i muszę przyznać że zacny pan (wcale się nie ślinię!)]

    OdpowiedzUsuń
  22. [i tak ci nie wierzę. wiem co miałaś na myśli. hahaha... tutaj wszyscy o jednym myślą... ekhym. o czym to ja... wspominałaś coś o wątku? xD masz jakiś pomysł?]

    OdpowiedzUsuń
  23. - Miałem dość patrzenia jak kumple giną - rzucił nieco bardziej chłodnym głosem. Ten temat był kiepski bo był bolesny. Miał dość patrząc na śmierć innych, dodatkowo już sam nie raz otarł się o śmierć.
    Będąc wojskowym trzeba było mieć niezłą psychikę i być niewrażliwym na to co się dzieje, ale każdy w końcu nie wytrzymywał. Więc usunął się zanim zaczął by reagować za mocno na to wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  24. [hmm. mogą się spotkać w luna parku. Nate będzie sam i Cherry będzie sam, wpadną jakoś na się (albo Nate się zainteresuje Cherrym) i spędzą razem wieczór. Albo mogą spotkać się na jakiejś imprezie/domówce wspólnego znajomego (albo znajomego znajomego)/w klubie/barze. Nathanowi (albo Cherremu, bo ma dwa) może uciec kot, drugi go znajdzie i jako że na obroży zwierzaka będzie adres, przyniesie do właściciela (tyle, że jeżeli Nate znalazłby kota Soltera, musiałby go znaleźć gdzieś na plaży)]

    OdpowiedzUsuń
  25. - Tak, jesteś mały, drobny i słodki, pewnie masz cztery latka i różową sukienkę, a ja robię tu za Kena w mrocznej stylizacji, co? - mruknął, kiedy jeszcze zwisał nad ziemią. Szczerze mówiąc nie czuł w tamtej chwili strachu, czy przerażenia, raczej ekscytację i przypływ adrenaliny.
    - Może od razu kawusię z ciasteczusiem, co? - mruknął z przesłodzonym uśmiechem na ustach.
    Oczy zrobiły mu się szkliste z powodu nagłej zmiany pozycji, oraz odpływu części krwi od mózgu.
    - Poza tym to ty słoniujesz mi z niewłaściwą wagą. Z tym rośnięciem również. Jak byłem ostatnio w szpitalu, to mówili, że muszę utrzymywać taką wagę jaką wtedy miałem, czyli dokładnie pięćdziesiąt cztery kilo. Od pięćdziesięciu dwóch jest niedowaga. - dopowiedział w ramach wyjaśnienia. - Jak pytałem lekarza, to powiedział, że już za dużo nie urosnę. Miałem wrażenie, że zaraz doda coś w stylu "ale to dobrze, mniej drewna zużyją na trumnę". - mruknął, trochę zasępiony.
    - Jaki masz ten soczek? - spytał, chcąc już nie poruszać tematów szpitali.
    Rozejrzał się wokół, a na końcu utkwił wzrok w twarzy Nathasia. Uśmiechnął się pogodnie i zdjął czarno-białą bandamkę, którą cały czas miał na lewym nadgarstku. Zaczął wpatrywać się w zmasakrowaną skórę na jego wewnętrznej części. Wyglądało to zupełnie tak, jakby wsadził rękę pod kosiarkę, albo tartkę do warzyw. Mimo wszystko obrażenia były zadrapaniami, a czasami rankami ciętymi.
    Jakoś nie bał się tego pokazywać Nathanowi. Czuł wręcz, że może mu zaufać i liczyć na dyskrecję, nawet jeśli poznali się dopiero tego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  26. - "Nie przywiązuj się do ludzi, oni zawsze odejdą" - powiedział cytując i nieświadomie dotknął ręki gdzie widniał tatuaż z tymi właśnie słowami tyle że po włosku.
    Nathan chodź może nie wiedział o tym, ale był aktualnie jedyną osobą która znała głębsze znaczenie tych słów dla Delgado.
    - eh, ale się temat nie ciekawy zrobił - stwierdził nagle z lekkim uśmiechem.- dużo masz jeszcze czasu do końca roboty ? - spytał nagle spoglądając na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

    OdpowiedzUsuń
  27. [no tak... chodzenie po plaży nie jest tak emocjonujące xD ... i proszę bardzo :P]

    OdpowiedzUsuń
  28. Zmarszczył lekko brwi, kiedy zobaczył, jak Nathaś wylewa piwo do zlewu. Normalnie żaden facet by tego pewnie nie zrobił, więc coś musiało być na rzeczy. Jako, że Maverick miał w głowie sporą listę chorób, a także towarzyszących im objawów i tak dalej, to wywnioskował jedno; albo facet jest chory na ciele, albo na duszy.
    - Masz coś z serduszkiem? - postanowił, że najpierw sprawdzi tą mniej drastyczną diagnozę (jak dla kogo), a potem ewentualnie zagadnie o alkoholizmie i żulach szwendających się pod spożywczo-monopolowymi.
    - Soczek pomarańczowy nie jest zły. Bananowe są zawsze dziwne w smaku. - stwierdził i mimowolnie się skwasił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Losy mojego nadgarstka ciągną się od niepamiętnych czasów. - stwierdził, bo uznał, że to niegrzecznie nie odpowiadać na pytania. - Bliskie spotkanie z nożem, jak próbowałem otworzyć konserwę, obieraczka do ziemniaków, jak chciałem zrobić frytki, a tu - pokazał jakiś poszarpany zbiór ranek - podrapała mnie świnka morska mojej koleżanki. - wymienił z uśmiechem, chociaż zaraz potem zamamrotał coś pod nosem i spojrzał mu w oczy. - Nie, nie będę szwabił, sam to sobie zrobiłem. Możesz mnie uznać za psychola, ale... to mnie powstrzymuje od napadów złości. - westchnął i spuścił wzrok, czując jak pierwszy raz od kilku lat zaczyna się rumienić, na dodatek ze wstydu.

      Usuń
  29. Wiedział, że przyjście do parku nie było najlepszym pomysłem. Zwłaszcza, że czekając przed samymi kasami dostał sms'a od faceta z którym tu się umówił, że coś mu wypadło i nie może przyjść. Dupek. Cherryemu zrobiło się trochę przykro. W końcu nie co dzień dostaje się kosza od swojej wymarzonej randki. Od jakiejś pół godziny włóczył się po alejkach, stwierdzając, że bycie tu samemu nie jest już takie fajne jak bycie z kimś.
    Słysząc pytanie, najwyraźniej skierowane do niego, podniósł wzrok na te cudne, szaro-zielone oczy.
    -Pewnie- odpowiedział, zanim w ogóle zdążył pomyśleć. No bo kurde. Nie co dzień się zdarza, że zaczepiali go tacy seksowni faceci. Z uśmiechem wsiadł do jednej z filiżanek, a przechodząc obok mężczyzny poczuł zapach jego perfum. O boże. Cherry o mało nie odpłynął.

    OdpowiedzUsuń
  30. Obserwował go, ale milczał. Praktycznie nie zareagował na to że mężczyzna wstał. Po chwili sam sie podniósł, zostawił tylko kasę za zamówienie.
    - cóż miałem nadzieje na ciekawe towarzystwo przy butelce whisky - mruknął tylko i po chwili jakby wahania ruszył do wyjścia. Co tam wypije trochę i dalej będzie męczył się z dokumentami. Przystanął jednak.- jak chcesz wpadnij...najbliższe trzy godziny i tak będę siedzieć w biurze - rzucił, no i wyszedł.
    Po chwili rozsiadł się w fotelu, z teczką dokumentów. Oparł nogi na blacie biurka.

    OdpowiedzUsuń

  31. Cherry za to miał słabą głowę i taka atrakcja mocno nim zakręciła. Jego błędnik chyba przelewał się z jednej strony na drugą, bo musiał przytrzymać się ramienia mężczyzny, żeby się nie przewrócić. Spojrzał na niego nieco z nieco rozbawionym uśmiechem. Tam, na karuzeli, widząc na twarzy bruneta tą niepohamowaną radość i słysząc jego śmiech, sam nie potrafił się nie uśmiechać. Zdecydowanie lepiej było dzielić się z kimś tymi wszystkimi atrakcjami.
    -To ja dziękuję- posłał mu ten swój typowy, uroczy uśmiech.
    -Zdecydowanie lepiej tu bawić się z kimś niż samemu.

    OdpowiedzUsuń
  32. Słysząc pukanie, spodziewał się w pierwszej chwili kogoś kto pierwszym wypowiedzianym zdaniem wkurzy go. Dobrze że się pomylił.
    Zdjął nogi z biurka, siadając nieco bardziej prosto.
    - dobrze że przyszedłeś, no i tak od tego można oszaleć..- zgodził się z nim.
    Rozejrzał się po biurze, chociaż spędził tu parę godzin już to jakoś nie przyjrzał się otoczeniu za bardzo.
    - jak chcesz coś do picia...to tam masz barek.- lekkim gestem wskazał na barek.- ewentualnie mała lodówka z zimnymi napojami, jest pod barkiem..- dodał jeszcze. Zastanawiał się po cholerę tak naprawdę tu lodówka, ale na to odpowiedzi sam nie umiał znaleźć.
    Za to odłożył dokumenty na biurko, jutro najwyżej się nimi zajmie.

    OdpowiedzUsuń
  33. Rozrusznik, czyli jednak sprawdziła się jego pierwsza teoria, że ma coś z serduszkiem. Sam nie wiedział która opcja była bardziej przykra. Spojrzał na niego wzrokiem zbitego szczeniaczka, trzymając w łapkach szklankę z sokiem pomarańczowym. Siorbął kilka łyków, a potem odstawił ją na bok i przejechał zimną dłonią wokół blizny.
    - Czujesz, że masz go w sobie? To znaczy wiesz... Rozrusznik. - ukonkretnił, bo samo pierwsze pytanie mogło brzmieć trochę dwuznacznie.
    Przytulił go i sapnął cicho.
    - To niesprawiedliwe, że każdy fajny facet musi mieć jakieś problemy. - stwierdził cicho. W sumie to on też miał problemy, chociażby z tymi atakami wściekłości, ale nie uważał siebie za "fajnego".

    OdpowiedzUsuń
  34. W pierwszym odruchu miał powiedzieć, że przecież cały czas jest rozluźniony, ale Nathaś zatkał mu buzię i zamiast gadania wyszedł całkiem przyjemny całus.
    - Bajerancko całujesz. - stwierdził, kiedy się od siebie oderwali. - I masz fajną klatę. - dodał z lekkim rozbawieniem. - W ogóle w tobie jest dużo fajnych rzeczy.
    I to wcale nie tak, że Maverick mówił tak każdemu swojemu kochankowi, czy facetowi z którym chciał się przespać. Zdarzyło mu się to chyba właściwie pierwszy raz w życiu i sam nie wiedział, jak Nathaś na to zareaguje, ale to w końcu same komplementy, więc chyba dobrze.
    Kiedy tak zaczął się zastanawiać wróciło wspomnienie tego "przełomowego" stosunku, który odbył jak miał czternaście lat. Był wtedy jeszcze dzieciakiem i nie potrafił stwierdzić, czy to co robił mu tamten mężczyzna jest miłe, czy raczej nie. Wiedział tylko, że potem bolała go dupa i głowa, ale nie umiał również stwierdzić co bardziej.
    I jak tak patrzył we wspomnienia to stwierdził, że jest rasową suką, chociaż nigdy nie powiedziałby tego sobie w twarz, bo męska duma mu nie pozwalała.
    Przez tych kilka lat zepsuł sobie psychikę i dzieciństwo w pakiecie gratis, ale jak tak patrzył na Nathasia, to stwierdzał, że może jednak było warto.
    W końcu gdyby wszystko potoczyło się inaczej, to byłyby niskie szanse na ich spotkanie i to wszystko co miało się dopiero zdarzyć, prawda?
    Fabian uśmiechnął się i zjechał zimnymi łapkami z szyi Nikollsona na jego klatkę piersiową. Palce na chwilę zahaczyły o sutki, a chwilę potem zacisnęły się na pasku przy spodniach mężczyzny.
    Mimo wszystko Maverick nigdzie się nie śpieszył i dlatego przesunął zaraz dłonie do tyłu, wsuwając je do kieszeni, umiejscowionych na pośladkach.
    A pomyśleć, że kiedyś Fabian nie rozkminiał po co robi się w spodniach kieszenie na dupie...

    OdpowiedzUsuń
  35. Fabian wcale nie był zabiedzony, kości mu nie wystawały bynajmniej, a sam osobiście uważał, że do chudości to mu jeszcze daleko. Po prostu kalorie i tłuszczyk rozkładały mu się wszędzie po równo.
    - Ależ twoja kuchnia jest bardzo wygodna, czuję wewnętrzną więź z tym blatem. - oznajmił, w wyraźnie dobrym humorze.
    Wcale nie protestował, kiedy Nathan zabrał go do pokoju, tylko się śmiał i do niego tulił, jakby w obawie, że może wylądować na posadzce.
    - Łaskoczesz.. - stwierdził szeptem, czując usta Nathana na swojej klatce piersiowej. Z trudem powstrzymywał się od wybuchów śmiechu i wicia po łóżku. Pewnie jakby się tak zachowywał, to mężczyzna uznałby go za całkiem zdrowo pierdolniętego.
    Kiedy uznał, że tyłek Nathasia jest już wystarczająco wymacany, a w dodatku ledwo do niego sięga (nie ma to jak kochanek wyższy o prawie dwadzieścia centymetrów), przesunął dłonie na pasek od spodni. Tym razem szybko sobie z nim poradził, ale próby zdjęcia spodni z Nikollsona nie należały do najłatwiejszych.
    - Gadasz, że ja jestem chudy, ale to wcale nie prawda, to ty jesteś taki ciężki i oporny ze zdejmowaniem portek. - mruknął z rozbawieniem.

    OdpowiedzUsuń
  36. - No to dobrze widać.- stwierdził z cieniem uśmiechu wygodniej rozsiadając się w fotelu.- Pochodzę z Sycylii, a dokładniej z Palermo - odpowiedział spokojnie.
    Ludzie często orientowali się że pochodzi z Włoch, przez ten typowy akcent który powoli na szczęście się zacierał.

    OdpowiedzUsuń
  37. [jaaaaaa *__* ta karta o wiele bardziej mi się podoba niż poprzednia. serio. i te trzy pierwsze gif... awww...]


    Słysząc komplement, zupełnie wbrew jego woli, na jego policzkach pojawiły się delikatne wypieki.
    -Mmm. Dzięki- zaśmiał się z lekkim zakłopotaniem. Chyba nigdy nie przywyknie do komplementów.
    -Ja jestem Cherry...znaczy. Charles- zaśmiał się. Wszyscy mówili do niego Cherry i już się tak do tego przyzwyczaił, że używał tego zamiennie ze swoim imieniem.
    -I jestem chętny się zgodzić na twoją propozycję-dodał z uśmiechem. Dopiero po chwili się zorientował, że wciąż przytrzymuje się jego ramienia i trochę speszony cofnął zaraz dłoń.

    OdpowiedzUsuń
  38. [Jeśli tylko masz pomysł na wątek, to bardzo chętnie. :P]

    OdpowiedzUsuń
  39. [pierwszy już sobie ukradłam. jest przegenialny xD]

    Spojrzał w stronę budki, a następnie nieco rozbawiony na mężczyznę. Misia dla niego? W sumie dlaczego by nie.
    -Pod warunkiem, że ty strzelasz. Ja mam słabego cela- zaśmiał się. Założył kosmyk jasnych włosów za ucho i ruszył w stronę budki gdzie stało już kilka osób. Z niegasnącym uśmiechem rozejrzał się po porozwieszanych wszędzie pluszaka i w oko wpadł mu niewielki, pluszowy miś o czarnych oczkach, ciemnoczekoladowym futerku i błękitnej kokardzie pod szyją.
    -Tego chcę- wskazał palcem, spoglądając na Nathana.

    OdpowiedzUsuń
  40. - żebyś wiedział że chciałem. - uśmiechnął sie znów, jednak uśmiech z znikł gdy usłyszał o żonie i dzieciach. No i zaraz się pewnie dobra atmosfera zrypie.
    - nie mam ani żony ani dzieci i nie zamierzam mieć - stwierdził, gdyby kiedykolwiek chciał założyć taką typową rodzinę to było by naprawdę z jego stanem psychicznym źle.
    - nie lubię ograniczeń..- dodał ciszej. Jego ojciec był by naprawdę szczęśliwym typem gdyby jak kiedyś stwierdził miał dwóch normalnych synów. No ale jak zawsze Alan wychodził z założenia że nie można mieć wszystkiego, a mu się podobało tak jak było.

    OdpowiedzUsuń
  41. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  42. [Chęć na wątek jest zawsze ^^]

    OdpowiedzUsuń
  43. - Jakbym do ciebie nie przyszedł, to nie wiem, czy byśmy się spotkali. - stwierdził ze złośliwym uśmiechem. Chciał być w tym momencie wredny, jak na małe i kurduplowate przystało, ale zamiast tego zamruczał bezwstydnie. Nie dziwcie się, na Boga, on był facetem, a ta ręka w jego bokserkach zupełnie wybijała go z tropu.
    I mniej więcej w tym momencie pomyślał, że jak będzie mu dane to zostanie na noc, a rano wymknie się z łóżka, ale nie ucieknie jak dzikus, tylko będzie czekał aż ten się obudzi i wtedy podejmie próby jakiejś rozmowy.
    Poważnej rozmowy, jak można było się domyśleć, chociaż Fabian takowych nie lubił.
    Pchnął Nathasia do tyłu i z uśmiechem na ustach zarzucił mu na głowę kołdrę. Mając tą błogą świadomość, że mężczyzna przynajmniej przez chwilę mu się nie przygląda nachylił się nad jego bokserkami i pociągnął je w dół.
    - Aleee maasz trąąąbę... - parsknął śmiechem i z wprawą ujął przyrodzenie Nathasia w łapkę. Przejechał po nim językiem, a ostatecznie zassał się na jego końcówce. Nadal nigdzie mu się nie śpieszyło i coraz bardziej chciał zostać u Nathasia dłużej niż tylko na noc.

    OdpowiedzUsuń
  44. - Najwyraźniej masz takiego farta do poznawania ludzi - stwierdził, cicho się śmiejąc.
    Uśmiechnął się łobuzersko.- bardzo sie mylisz....to że jestem spokojny jest oznaką że umieram z nudów i to na poważnie - znów się zaśmiał.
    Przy tej rozmowie humor mu się poprawiał przez co i podejście miał inne. No i może niedługo Nathan zobaczy Delgado takiego jaki jest na prawdę, a nie znudzonego wszystkim dookoła.

    OdpowiedzUsuń
  45. [Cherry chyba nie ma nic przeciwko... czekaj, zapytam. Nie. Nie ma nic przeciwko xD]

    Z mimowolnym uśmiechem przyglądał się puszkom, a gdy usłyszał pytanie, przeniósł wzrok na Nathana.
    -Oh. To ci nie wybaczę. Już zdążyłem pokochać tego misia- powiedział z rozbawionym uśmiechem.- No ewentualnie... będziesz musiał dać mi coś w zamian- zaśmiał się. By ciekawy, czy brunet zdoła ustrzelić puszki.

    OdpowiedzUsuń
  46. - dużo rzeczy - odpowiedział ogólnie bo naprawdę dużo rzeczy zmieniało jego nastrój. Po za tym by mu się nie nudziło wystarczyło by cokolwiek się działo.
    Jednak słysząc jego następne słowa uniósł lekko brew. Taki dobór słów był zły, chociaż teraz rozbawił go jak nic. Nie wiedział jakim cudem udało mu się nie parsknąć śmiechem, a jedynie uśmiechnął się mocniej.
    Mu jeśli było smutno to zawsze ukrywał to za maską chłodu. Bo denerwujące były pytania typu "co się stało".

    OdpowiedzUsuń
  47. Fabian może i był trochę "mały" jeśli chodzi o posturę, wzrost i wagę, ale siły miał sporo, z czego niekoniecznie zdawał sobie sprawę.
    Zapachem kołdry się nie przejmował, najmniej go do w tej chwili obchodziło, zresztą wypranie kołdry nie wydawało się być jakąś misją w której można było stracić życie (chyba że nie zmieniało się jej od kilku lat, a ciągle była użytkowana, wtedy to zmieniało postać rzeczy).
    - Nie musiałem, ale chciałem. Chciałem, bo lubię. Logiczne, prawda? - mruknął, kiedy się od siebie odkleili. - A ty wiesz, że wcale nie musisz mi robić gry wstępnej jak jakiejś dziewicy, no nie? - podpytał z nieco rozbawionym uśmiechem.
    Cenił sobie czułość, ale cierpliwość nie należała już do jego specjalności. Chciał już go poczuć w sobie i zacząć bezwstydnie jęczeć.
    Stop.
    Do ciężkiej cholery, o czym on zaczynał myśleć?

    OdpowiedzUsuń
  48. W pierwszym odruchu spłonął rumieńcem i zajęczał, przymykając ślepia. Czując gdzie zmierza ręka Nathana złapał za nią i zdecydowanym ruchem odesłał ją na pościel.
    - Zamęczyłbyś mnie. - parsknął rozbawiony. Był już tak podniecony, że dodatkowe podsycanie przyprawiłoby go o apogeum, a przecież jest jeszcze wcześnie. Dopiero zaczęli się bawić. Po co się śpieszyć?
    W pewnym momencie między jęczeniem, a skomleniem o więcej Fabian zdał sobie sprawę z tego, że bał się zakończenia, iż po wszystkim zostanie z uczuciem pustki i zimna, a Nathan zaciągnie bokserki na tyłek i podejdzie do okna, żeby zapalić papierosa.
    Ci z którymi sypiał bardzo często tak postępowali. Fabian najczęściej zwlekał się z łóżka, ubierał i wychodził, pozostawiając po sobie tylko zapach perfum, seksu i poczucie spełnienia. To wszystko co mógł takim facetom zaoferować, nic dla nich nie znaczył.

    OdpowiedzUsuń
  49. Udał że się zastanawia, chociaż już wiedział co wybierze.
    - wypad do klubu to nie głupi pomysł.- stwierdził wyraźnie zadowolony że mężczyzna przypomniał mu że zawsze może iść na imprezę. Za dużo nudy otępiało całkiem.
    Kąciki jego ust drgnęły widząc jak ten puszcza oczko, dodatkowo ten zadziorny ton. Ten facet był całkiem ciekawym towarzystwem.

    OdpowiedzUsuń
  50. Maverick widział już jak przez mgłę. Przez moment mruczał ze zmrużonymi brwiami, zastanawiając się nad tym co w ogóle powiedział do niego Nathan.
    Zarzucił mu ręce na szyję i uśmiechnął się, cmokając przy tym.
    - Oczywiście, że zostanę.. Mogę zostać nawet... - i tutaj przerwał mu przeciągły jęk i dreszcz przechodzący po kręgosłupie. - ...na zawsze, jeśli chcesz... - stwierdził, pewien swego.
    Uwielbiał go i właśnie zdał sobie z tego sprawę.

    OdpowiedzUsuń
  51. [oj uwierz mi, że wie ;>]

    Widząc jego radość aż mimowolnie parsknął śmiechem.
    -Brawo- z uśmiechem zaczął bić mu brawo. Mężczyzna ze stoiska ściągnął wybranego misia i podał go Nathanowi.
    -Jesteś strasznym kłamczuchem. Mówiłeś, że nigdy nie strzelałeś- zaśmiał się. -Już ci nigdy nie uwierzę- pogroził mu palcem.

    OdpowiedzUsuń
  52. Wstał i ruszył za nim.- nie mogą być nici z clubu, bo chyba bym się załamał.- prawie się zaśmiał, chociaż może i tak by się stało. Jego nadmiar energii na pewno się uwolni gdy wleje w siebie trochę alkoholu i usłyszy tą typową dla klubów głośną muzykę.
    Cieszył się też że dziś wciągnął na siebie ubrania bardziej luźniejsze, a nie takie jak wymagano bardziej do tego typu roboty.
    Podciągnął rękawy do łokci i rozpiął dwa guziki pod szyją.
    Gdy tylko wyszli z hotelu wyraźnie widać było nagły przypływ energii. Nawet jego spojrzenie stało się o wiele weselsze.

    OdpowiedzUsuń
  53. [oj tam. jeden malutki giiif]

    -Oj tam samochód- mruknął, lecz uśmiech mu nie schodził z ust.
    -Mam swoją ukochaną Caren i nie zdradzę jej z żadnym innym autem- zażartował, spoglądając na niego.
    -Ja tu myślałem o czymś innym...- mruknął, rozglądając się po parku. Wcale nie miał nic przeciwko takiej bliskości z Nathanem. Było całkiem przyjemne czuć jego ciepło przy swoim boku.
    -Może tam?- wskazał na jedną z karuzel przypominającą ogromny spodek, która wirowała z niesamowitą szybkością do tego kołysząc się na wszystkie boki.

    OdpowiedzUsuń
  54. [No oczywiście, że może! :3]

    OdpowiedzUsuń
  55. [Cherry bardziej idzie w kradzione buziaki i niespodziewane macanki. hahahaa]

    Cherry za to mocno objął misia i po chwili zacisnął powieki. Chyba jednak nie powinien wchodzić na tą karuzelę. Czuł jak mózg za sprawą siły odśrodkowej rozpłaszcza mu się na jednej stronie czaszki. Dopiero po chwili odważył się otworzyć oczy i momentalnie wszystko zlało mu się w kolorowe pasy.
    Po chwili szczęśliwy jak nigdy, zszedł z karuzeli, nieco się chwiejąc. Podszedł do barierki i oparł się o nią, starając się powstrzymać wirowanie w głowie.

    OdpowiedzUsuń
  56. - Zgoda. Ja ciebie też kocham i mam w dupie, że poz się dzisiaj... - stwierdził i zajęczał prosto w usta Nathana. - O boże... - wymruczał i zaszczytował, nie mogąc chwilę potem złapać tchu.
    Kiedy dochodził zadrżała mu dolna warga, czego wcale nie próbował ukryć, w tym samym momencie wbił paznokcie w kark Nathana.
    Świat wtedy był taki zamglony i przyjemnie falował mu przez oczami. Ręce opadły miękko na pościel, a klatka piersiowa Fabiana zaczęła unosić się w dosyć szybkim tempie w górę i w dół, zagarniając do płuc spore hausty powietrza.
    - Uwielbiam cię, wiesz, Nikollson? - mruknął, głaszcząc Nathasia po linii szczęki, a potem po szyi.
    Miał ochotę, żeby ta chwila dłużyła się w nieskończoność. Mógł tak leżeć u jego boku przez następnych kilka lat z jednakową błogością i zadowoleniem. I cieszył się przecholernie, że brunet chce, aby jednak został z nim nawet na trochę dłużej, niż tylko na noc.

    OdpowiedzUsuń
  57. Przegięcie, on niestety gdy słyszał wyzwania nie wycofywał się. Popatrzył na niego.- no a jak myślisz ? - spytał chociaż nie potrzebował odpowiedzi.
    - co będzie miał zwycięzca ? - spytał i tu już chciał odpowiedzi. Wyzwania zawsze musiały nieść ze sobą jakąś wygraną i tego nauczył się będąc jeszcze we Włoszech.
    Do jakiego szaleństwa był zdolny, oj tego chyba nikt nie wiedział bo zawsze zaskakiwał czymś nowym.
    Czekał spokojnie na odpowiedź, mając też nadzieje że nie skasuje auta przypadkiem.

    OdpowiedzUsuń
  58. - Jestem pod wrażeniem, że nie powiesz czegoś w stylu " wyglądasz bardzo młodo, ale ten makijaż cię postarza". - stwierdził z lekkim rozbawieniem, dostrzegalnym w głosie.
    Wtulił się w niego i westchnął, przymykając ślepia.
    - Chodźmy spać. - poprosił, pokładając się na boku. Położył głowę na poduszce i uśmiechnął się pogodnie.
    Dawno nie czuł w środku takiej radości i zadowolenia. Kiedy zamknął oczy, zdał sobie sprawę, że u boku tego faceta może żyć do końca świata i jeszcze dłużej, nawet jeśli oboje staną się zgorzkniali i pomarszczeni.

    OdpowiedzUsuń
  59. Fabian zawsze miał bardzo niespokojny sen. Nie raz zdarzało się tak, że budziłsię w środku nocy, bo spadł z łóżka i przeważnie kończyło się jakimiś siniakami, albo guzami na głowie, niczym poważnym. Tej nocy spał wyjątkowo spokojnie. Od czasu do czasu bardziej przyciskał się do Nathana lub do poduszki (przez co na biednej poszewce zostały ciemne ślady po makijażu, którego nie zmył poprzedniego dnia).
    Gdy nagle zabrano mu ciepełko skrzywił się i zamruczał nisko, podciągając nogi do klatki piersiowej. Wykręcił się tyłkiem do okna, by nie raziło go światło i początkowo miał spać sobie dalej, ale...
    Nathan! Właśnie wtedy mu się o nim przypomniało. Może dlatego zareagował z takim entuzjazmem na jego widok?
    To nic, że wyglądał, jakby właśnie szedł na zabawę Halloweenową. Liczyło się mieć Nikollsona blisko, tylko dla siebie.
    - Jeszcze nie "mężu". Póki co mogę być "narzeczonym", o. - stwierdził i cmoknął go w usta, a chwilę potem złapał za kołdrę, owinął się nią i podreptał w stronę kuchni, którą pomylił z łazienką.
    Kiedy udało mu się już dotrzeć do toalety i zerknąć w lustro, to na swój widok zareagował zduszonym krzykiem.
    - Okurwajapierdolę! - jego głos odbił się echem od płytek.
    Szybko umył twarz i zaczął szukać grzebienia. Wyczesał włosy i związał je w koński ogon (tak, tak związał, czasami przydawały się gumki recepturki noszone na nadgarstku).
    - Masz jakieś ciuchy może...? - spytał, bo jak się wykąpie, to wolałby nie paradować w kołdrze, a na gołą dupę biegać po mieszkaniu za swoimi rzeczami, to trochę nieładnie.

    OdpowiedzUsuń
  60. Fabian nie uważał, że związek z facetem o trzynaście lat starszym, przy którym czuje się świetnie, jest marnowaniem sobie życia. Wręcz przeciwnie! To było jego marzenie, mniej więcej, odkąd zdał sobie sprawę, że może zostanie na starość sam, pomarszczony i niedołężny, z liniejącym kocurem na kolanach.
    Nathan był księciem z bajki, naprawdę. Brunet, dobrze zbudowany, z poczuciem humoru, silny i Fabian czuł się przy nim bezpiecznie. Najważniejsze było to, że niezaprzeczalnie go kochał i nie wyobrażał sobie teraz przyszłości bez niego.
    Wyszedł z łazienki na palcach, kiedy usłyszał, że ciemnowłosy oddala się do kuchni. Świecenie dupą może i wyglądało śmiesznie, ale jemu się zaczynało robić zimno, ot co!
    Z tego całego szmateksu Maverick wybrał sobie jakąś jasną koszulkę i szare bokserki. Obie rzeczy wisiały na nim(i zmieściłby się w nie jeszcze jeden Fabian), ale przynajmniej nie talały się po podłodze.
    - Czemu mi nie powiedziałeś od razu, że wyglądam jak zombie? - spytał, gdy zdążył się już uwiesić na prawym ramieniu Nathana i pocałować go w polik.
    Bez makijażu wyglądał jeszcze młodziej i bardziej "żywo" (tj. nie był już tak zajebiście blady jak sobie to wymarzył). Osobiście uważał, że w białym nie jest mu do twarzy, ale chyba tylko w tym kolorze nie miał cery jak ściana.
    - Ładnie pachnie, co to? - wymruczał, zaciągając się wyśmienitym zapachem. Nie ma to jak facet który potrafi gotować!

    OdpowiedzUsuń
  61. - Nigdy nie jadłem takiego cuda, jeśli mam być szczery, ale chętnie spróbuję. - stwierdził z promiennym uśmiechem na mordce. Wziął sobie talerzyk, nóż i widelec, a potem usiadł do stołu, czekając na żarełko, jak na grzeczne i kulturalne dziecko przystało.
    Fabian kiedy chciał potrafił po prostu siedzieć, oddychać i gapić się na to, co go otaczało. Mógł tak się zachowywać na zawołanie, to była dla niego taka nauka cierpliwości. Raz udało mu się spędzić tak prawie pięć, czy sześć godzin. Potem babcia chciała dzwonić na policję, że jej wnuczka podmienili.
    Cóż, wyciszony Maverick nie narobiłby Nathasiowi kłopotów w pracy, co najwyżej mógłby go trochę dekoncentrować, ale nic poza tym. Czasami lepiej dekoncentrować będąc obok, niż daleko od siebie.
    - Na drugą zmianę masz dzisiaj, prawda? Co ja bez ciebie pocznę, Księciuniu? - spytał, takim tonem, jak owieczka, mająca iść pod nóż. Spojrzał na niego maślanymi oczyskami. Może się uda przekonać Nathasia samym urokiem osobistym?

    OdpowiedzUsuń
  62. Westchnął, no jak maślane oczy nic nie dały, to już leżymy na całej linii.
    Co prawda Maverick lubił od czasu do czasu pomęczyć X-boxa, rycząc przy tym "Slayer, kurwa!" za każdym razem jak wygrywał poziom, albo pokonywał kolejnego wybitnie-opornego-potworka, ale myśl o tych ośmiu godzinach bez Nathasia wydawała mu się być katorgą.
    Cholera, już tęsknił, a przecież miał go obok siebie. Najchętniej to teraz zamknąłby go w złotej klatce na cztery spusty i wypuszczał tylko w ramach wielkiej potrzeby, ale nie mógł tego zrobić.
    Maverickowi nie podobało się też to, że ktokolwiek oprócz niego mógłby mieć Nathasia na zawołanie, czy jak kto woli "na telefon", bo on jest szefem.
    Zawsze mu się wydawało, że szefowie są najważniejsi i mogą pokazać gołą dupę innym, niżej położonym pracownikom, jeśli tylko będą mieli taką zachciankę, a tu proszę.
    Czyżby Nathaś był odstępstwem od reguły? Ach, nie... To tylko jeden z niewielu dobrych ludzi na świecie, wybaczcie mi za moje niedoinformowanie i nieuwagę.
    - No, a to ja nie mogę jechać z tobą? Nawet jakbym był bardzo grzeczny? - spytał jeszcze raz, tak zupełnie dla upewnienia. A może mu się tylko przesłyszało, że musiał zostać w domu?
    - Nie chcę, żebyś odchodził z pracy, czy coś takiego, tylko... Ja będę tęsknił i nawet X-Box, zajebiste gry, czy Pan Kot mi cię nie zastąpią, rozumiesz o co mi chodzi?

    OdpowiedzUsuń
  63. - Zaczynam rozumieć twój plan działania. Wstajemy raniutko, potem śniadanko, prędziutko nastawiamy pranie i męczymy niewinne dzieciątko. Ciekawe co będzie następne. - stwierdził z rozbawieniem.
    Nie, żeby miał coś przeciwko temu "męczeniu", on z chęcią się na nie zgadzał.
    - Muszę przyznać, że te omlety były całkiem niezłe, jak na omlety. - stwierdził i dał mu buziaka w usta, jedną, chłodną łapkę przesuwając z szyi Nathasia, na jego klatkę piersiową.
    Coraz bardziej podobało mu się to, że brunet chodzi po domu bez koszulki. Aż pluł sobie w twarz, że nie był jego sąsiadem (najlepiej takim zza przeciwka) i nie miał okazji wcześniej go podglądać.
    Zatoczył palcem kółeczko wokół lewego sutka, a zaraz potem uśmiechnął się wesoło.
    - Jestem ciekawy ile razy w ciągu ośmiu godzin będziesz próbował zabrać mnie na wspólny spacer do łazienki.

    OdpowiedzUsuń
  64. - Myślę, że damy radę nawet sto razy, jeśli nie będziesz się o coś tak bardzo zamartwiał. - stwierdził z łagodnym uśmiechem.
    Zauważył, że na chwilę Nathasiowi zmienił się wyraz oczysk, to nie było wcale takie trudne do uchwycenia, kiedy ciągle patrzyło się w ślepka rozmówcy.
    - Masz mi coś jeszcze do powiedzenia, oprócz tego, że posiadasz rozrusznik serducha, mam rację? - spytał i poprawił się na kanapie, jakby miało go to przygotować na kolejną sensację. - Dajesz, ale tak szczerze, jakoś to zniosę.
    W końcu przez tych dziewiętnaście lat swojego bytu podołał wielu zmartwieniom i kłopotom. Kolejny nie powinien na nim zrobić najmniejszego wrażenia, przynajmniej tak mu się wydawało.
    Jedno wiedział na pewno - Nathaś nie chciał mu o czymś powiedzieć. Chyba się obawiał, a może tylko się Fabianowi zdawało?
    Maverick nie miał kogoś, kto mógłby mu prawić kazania o tym, że powinien znaleźć sobie dziewczynę, a w przyszłości żonę i założyć rodzinę.
    Ciotka całkiem go olewała, a babcia była wyjątkowo tolerancyjna w tej kwestii i dzielnie znosiła kolejnych amantów, których przyprowadzał do jej domu Fabian, za czasów, kiedy jeszcze razem mieszkali.
    Z ojcem nie widywał się prawie wcale (ale trzeba przyznać, że był on trochę szajbnięty i o tolerancji z jego strony można było pomarzyć), a mama Fabiana nie żyła.
    Na tych osobach kończyły się jego koligacje rodzinne.

    OdpowiedzUsuń
  65. Przez dłuższą chwilę Maverick siedział i macał się po włosach, które zawiązał w koński ogon. Całe szczęście były już prawie całkiem suche. Nagle dostał olśnienia i uśmiechnął się pod nosem.
    - A co jakby twój tata zobaczył, że jesteś z kobietą? To znaczy, no wiesz... Pomysł z mojej strony jest taki, że mogę trochę poudawać panią tego domu i zwieść twojego ojczulka za nos, co by cię nie karcił, że samych facetów sobie znajdujesz. Jak mniemam przychodzi tu czasem na kontrolę, jak się sprawy mają, poprosisz go, żeby przyjechał, bo kogoś poznałeś i... już. Co ty na to? - mruknął, idąc szukać spodni. Kiedy już je znalazł zaciągnął ciuch na tyłek i zajrzał pod łóżko, po czym wyciągnął spod niego glany, ale czego tam nie byłoo, luudzie! Brudne skarpetki (po zapachu Fabian wyceniał, że musiały tam leżeć minimum kilka dni), zużyty kondom - to tylko najciekawsze okazy, które ciemnowłosy zdołał wypatrzeć.
    - Niezły bajzel masz pod tym wyrkiem, dużo on świadczy o twoim ciekawym życiu towarzyskim, przed poznaniem mnie. - stwierdził z szerokim uśmiechem na ustach, kiedy już wygrzebał się i był gotowy do wyjścia. - I co myślisz o moim pomyśle, wracając do tematu?

    OdpowiedzUsuń
  66. - no dobra, ale też bez ośmieszania przegranego - dodał, nie wiedział czy wygra czy nie, ale jednak jeśli przegra nie chciał wpaść w coś głupiego.
    - Nie boję się o auto..- stwierdził spokojnie, zerkając przy tym na swój samochód nie martwił się że go skasuje.- Jestem pewny, po za tym ja nigdy nie odrzucam wyzwań - uśmiechnął się nikle.

    OdpowiedzUsuń
  67. Nathasiowe myślenie wcale nie było takie znowu głupie. W końcu jeden z tych plemników miałby szansę spłodzić dziecko, a tak? Szansa przepadła. Może to i nawet lepiej?
    Szczerze mówiąc Fabian ucieszył się, że nie pojechali windą, bo tym razem chyba by spanikował. Nie chciał, żeby znowu go zatrzasnęli na kilka godzin, chociaż wizja siedzenia sam na sam w windzie z Nathasiem przez dwie, czy trzy godzinki była całkiem kusząca.
    - Wiesz, spróbować zawsze warto. - stwierdził, przytulając się do bruneta. Było mu trochę chłodno, zważywszy na dosyć chłodny wietrzyk, zapowiadający jesień.
    Gdyby Nikollson uprzedził o jakimś przedstawianiu komukolwiek, to Fabian przygotowałby się na to i bardziej ogarnął swój wyglądał, bo aktualnie wyglądał nieco niechlujnie. Ciekawe co pomyślą o nim pracownicy, jak zobaczą te rozwiązane glany, przydużą o kilka rozmiarów koszulkę, którą wygrzebał z komody Nathasia i wygniecione spodnie? Może, że jest nienormalny?
    Ale, zaraz... O czym on znowu myślał? Przecież w ogóle nie obchodziła go opinia innych. Teraz miał Nathana i to się liczyło.
    Koniec, kropka.

    OdpowiedzUsuń
  68. Uśmiechnął się z zadowoleniem słysząc o bluzie. Lubił ciuchy Nathasia. Były duże i ładnie pachniały (no, może wyjątek stanowią skarpety, szczególnie te leżące pod wyrkiem od cholera-wie-kiedy).
    Maverick wychylił się do tyłu, wypinając przy tym tyłek i sięgnął kurtkę. Była ładna, podobała mu się, chociaż tak czy siak by ją na siebie wciągnął (w końcu od biedy wszystko się nada, nie? Okay, prawie wszystko).
    - Wiem, ale z łaski swojej, jak będziesz jechał, to patrz na drogę, nie na mnie, bo obaj skończymy jako dwa mokre placki na asfalcie, a wrak samochodu będzie robił za bazylię, czy inne zielone, ozdobne zielsko. - stwierdził z rozbawieniem.
    Mniej więcej w połowie drogi do pracy Nathasia, gdy byli zmuszeni stać w kilometrowym korku, Fabianowi zaczęło się wybitnie nudzić, toteż zarzucił kaptur na głowę i zaczął się bawić sznurkami. W końcu zwędził kaptur do tego stopnia, że ledwo było mu widać oczy i kawałek nosa.
    - Twoja bluza chce mnie zjeść. - wyburczał, gapiąc się na Nathasia z miną dziecka wymagającego specjalnej troski, albo raczej z miną dziecka, które domagało się uwagi.
    W sumie, to i tak nie mieli co teraz robić, a bez sensu było trąbić i denerwować się jak reszta kierowców, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  69. Wsiadł do samochodu, odpalił silnik który jak zawsze z cichym mruczeniem obudził się.
    Wyjechał z parkingu i zrównał się z nim. Patrzył na sygnalizację. Jedną z rzeczy której nauczył się we Włoszech to ściganie nawet w najbardziej beznadziejnych warunkach, a teraz tutaj łatwo nie będzie na pewno.
    Gdy włączyło się zielone światło, od razu wystartował. Autem szarpnęło mocno gdy wyskoczyło do przodu.
    Do klubu nie było daleko więc trzeba było uważać by nagle nie stracić prędkości.

    OdpowiedzUsuń
  70. Po bodajże trzech próbach udało mu się uwolnić od bluzy-kanibala, wtedy zaczął mówić.
    - Coś czuję, ten ten korek może trochę potrwać, więc chętnie. - stwierdził, wysiadając z auta. - Nie trzeba się tak denerwować, to wcale nie pomaga. Natrąbisz się, nawściekasz, a korek się przez to nie rozluzuje, trzeba po prostu poczekać. Co ci szkodzi? Zdaje mi się, że i tak jesteśmy spóźnieni. Och, jezusicku, całe dziewięć minut, ile dzieci można napłodzić przed dziewięć minut?! - załamał ręce, prawie parskając śmiechem.
    Zaczynał lubić jesień i ten chłodny wietrzyk, który muskał jego twarz.

    OdpowiedzUsuń
  71. O, nie! W życiu! Żadnego rozjeżdżania, ani "kurew" rzucanych pod adresem jego księcia. Żyłka na czole Mavericka zadrgała niebezpiecznie. Zanim Nathan zdążył do zatrzymać podszedł do ciężarówki, otworzył drzwi i wyciągnął faceta na chama, po czym uderzył go z pięści w twarz.
    - Jeszcze chcesz kurwę? Mogę ci ją wyryć na twarzy, ty śmieciarzu pierdolony! - ryknął na niego.
    Może i był od tamtego mężczyzny trzy razy mniejszy, ale nie pozwoli, żeby ktoś sadził się do Nathana. Nigdy, przenigdy!
    No nikt nie miał zasranego prawa na niego choćby krzyknąć.
    - Jeszcze raz, a na krwawiącym nosie się nie skończy. - mruknął, wytykając go palcem.
    Był podburzony, czuł narastający gniew i wściekłość, ale powstrzymywał wybuch negatywnych emocji.

    OdpowiedzUsuń
  72. Dobry był, to trzeba było przyznać. To że inne samochody były na drodze przeszkadzało dość, bo gdy Nathan wyprzedził go, nie miał niestety jak wysunąć się na prowadzenie.
    Gdy nic nie jechało z na przeciwka, przydusił na gaz wiedział że to nie jest jeszcze wszystko na co stać jego auto więc musiał wykorzystać możliwości.
    Praktycznie już go wyprzedził kiedy na przeciw pojawiła się ciężarówka. Zrównał się już z autem Nathana, brakowało naprawdę nie wiele by wyprzedził i praktycznie wygrał bo meta była w zasięgu wzroku.
    Westchnął z rezygnacją i wcisnął hamulec, skręcając ostro by nie spowodować wypadku. W ostatniej chwili wrócił na właściwy pas. Nie miał już szansy.
    Wjechał za Nikollson'em na parking obok clubu i wyciągając kluczyki ze stacyjki wysiadł. Oparł się o drzwi.- udało ci się - rzucił z nikłym uśmieszkiem.

    OdpowiedzUsuń
  73. Uśmiechnął się na widok kierowcy ciężarówki, wchodzącego za kierownicę z miną która mówiła "bez kija nie podchodź". Lubił wygrywać, tym bardziej, jeśli nie dostawał po mordzie i miał u boku takiego obrońcę jak Nathaś.
    - Czegoś zapomniałeś wziąć z domu, zgadłem? - zagadnął chwilę po tym, jak korek się rozluzował i mogli jechać dalej.
    Taak, nerwowe spojrzenia, szperanie po wszystkim co się ma pod ręką. Maverick dobrze to znał, bo sam często również miał takie przejawy sklerozy.
    Potrafił coś położyć na stole, w szukać tego w poszewkach od poduszek, albo koszu na pranie, a potem wracał, przeszukiwał mieszkanie od nowa i pluł sobie w twarz, bo jego zguba leżała na wierzchu, tam gdzie ją zostawił.
    W sumie nagle Fabian przypomniał sobie o tym, że nie dostał ataku wściekłości pomimo kryzysowego stanu w którym się znalazł. Uśmiechnął się pod nosem z dumą i zmrużył ślepia, przypatrując się Nathasiowi.
    - No, to o czym zapomniałeś? Bo wiesz, jakby coś to mnie wysadź, wrócę się i ci przyniosę, póki jeszcze daleko nie jesteśmy.

    OdpowiedzUsuń
  74. - Cudną masz kadrę pracowniczą. - stwierdził z lekkim rozbawieniem i obrócił głowę na prawo, żeby pogapić się trochę na ludzi idących chodnikiem, oraz witryny sklepowe.
    Nawet nie zauważył kiedy dojechali na miejsce, dopiero dźwięk odpinanego pasa, od strony kierowcy, przypomniał mu o tym, że można wysiadać.
    - Jestem pierwszym "twoim facetem" którego przedstawisz ekipie? - spytał, nie mogąc powstrzymać zaciekawienia.
    No, bo niektórzy nie lubili mówić swojej orientacji i mało kto wiedział o ich upodobaniach, a w pracy to już w ogóle był temat tabu, a Nathaś tak otwarcie informował, że przyjedzie z towarzystwem (i to jakim!)...
    Maverick wysiadł z auta, delikatnie zatrzaskując za sobą drzwi. Zapiął bluzę pod samą szyję i uśmiechnął się do Nikollsona.
    - Nie wyglądam jakoś bardzo źle?

    OdpowiedzUsuń
  75. Po tym jak Nathaś go pocałował to już w ogóle Maverick miał wrażenie, że wszyscy się na niego gapią. Niby kątem oka, tak, żeby tego nie zauważył, ale jednak... No cóż, pupilek szefa, trzeba było się przyzwyczaić do myśli, że Nathaś jest już zajęty.
    Nie chcąc przeszkadzać i wprowadzać zamieszania Fabian schował się w kącie i gapił z uwagą na to, co robił Nikollson. Może się wreszcie nauczy pichcić coś innego niż pomidorowa z kluchami, ziemniory z koprem, kotlety i jajecznica?
    To mogłaby być miła odmiana, zjeść sobie od czasu, do czasu coś innego. Był prawie pewien, że taka "lekcja" mu się przyda, w końcu Nathaś nie będzie go chyba codziennie zabierał do pracy, a jak się siedzi w domu przez te osiem godzin, to też jeść coś trzeba, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  76. - Jedźmy do domu, ale wiesz... Do ciebie, bo widzę, że coś się dręczy i to jest chyba to, czego zapomniałeś ze sobą zabrać. - mruknął, gapiąc się na niego wyraźnie zatroskany. Miał wrażenie, że Nathan jest cały czas spięty i trochę roztargniony, jakby myślami bardzo daleko stąd. Może jak pojadą i wezmą to "coś" o czym Nathan zapomniał, to będzie lepiej? Miał taką nadzieję i dlatego zarzucił propozycją.
    Gdyby wiedział, że chodzi o tabletki, to kazałby pilnować Nathana, a sam poszedł do domu ich szukać, bo nie wybaczyłby sobie, gdyby Nikollsonowi coś się stało.
    No, ale sęk w tym, że on nie wiedział o tabletkach.

    OdpowiedzUsuń
  77. - Zdałem się na wyczucie smaku twojej ekipy. - wzruszył lekko ramionami i zauważył, że Nathaś jest już trochę bardziej wyluzowany. Miał nadzieję, że nie zadzwonił pod 0-700... albo coś takiego, bo wtedy by go trochę poniosło.
    Jego wymagania kulinarne były mizerne, ważne żeby danie było smaczne, nie najgorszej pachniało i zaspokajało głód.
    Powiedział tak i niech się dzieje co chce.
    Kiedy danie trafiło przed jego nos wyglądał na trochę zdziwionego. Wyglądało cudacznie, ale zapach miało ładny. Może lepiej poprosić, żeby Nathan spróbował, czy nie otrute?
    Nie, no, czy cię doszczętnie powaliło, Maverick? Aż tak chyba nie można się zrazić do człowieka pierwszego dnia, żeby od razu go truć. Poza tym kto akurat miałby przy sobie trutkę na takie okoliczności? I najważniejsze - jak truć, to siebie, a nie swojego faceta! Facet wtedy będzie miał jak się wykazać.

    OdpowiedzUsuń
  78. - Możemy jechać. - stwierdził, a kiedy wsiedli do auta podał konkretny adres, pod który mieli się udać.
    Na miejscu znajdowała się trzy piętrowa kamienica, poszarzała, trochę zaniedbana, ale jednak miała swój urok. Przed nią był mały parking, zrobiony specjalnie dla jej mieszkańców, a z prawej strony można było dostrzec niewielki ogródek, którym zajmowała się starsza pani w parteru.
    Mieszkanie Fabiana pewnie wyglądałoby przytulnie, gdyby nie wszechogarniający burdel który tam panował. Chłopak zazwyczaj tak nie śmiecił, więc owszem, to nie była jego sprawka. Drzwi miały wyłamany zamek, więc ciemnowłosy podejrzewał włamanie.
    - No, pięknie.. Jeszcze tego mi tu brakowało. - mruknął, włażąc do środka. Rozejrzał się i otworzył kilka szafek. Były praktycznie puste, ten, kto tu był, musiał się najwyraźniej śpieszyć.
    Dobrze, że Maverick kasę miał zawsze przy dupie, w portfelu, a resztę na koncie w banku, a nie odkładał "do skarpety", bo wówczas mógłby się pożegnać z oszczędnościami.
    Gitary nie podpieprzyli, najwidoczniej sprzęt muzyczny włamywacza nie obchodził, to trochę poprawiło humor Fabianowi.
    - Co teraz? - spojrzał na Nathana, jakby ten miał mu podpowiedzieć właściwy plan działania.

    OdpowiedzUsuń
  79. - Sąsiedzi z tej kamienicy nigdy nic nie słyszą, możesz mi wierzyć na słowo. Mieszkają tu tylko osoby w wieku sześćdziesiąt-osiemdziesiąt lat, mam zaszczyt być najmłodszym, który się tu osiedlił. Myślisz, że któryś staruszek będzie ryzykował łażeniem po sądach i ściąganiem na siebie kłopotów? - parsknął śmiechem i przytulił się do Nathana.
    - Tutaj nie ma co ukraść. Kasy nie chowam po kątach, ciuchów i gitary nie podpieprzył, a najważniejszy to jesteś ty. - mruknął, dając mu buziaka prosto w usta.
    - Poza tym śmiem stwierdzić, iż policja woli jeździć po mieście w radiowozach i opychać się pączkami, niż zbierać odciski palców i łapać włamywaczy, którzy tylko zrobili burdel i nic więcej, ale.. skoro już tu jesteśmy, to czemu tego by nie wykorzystać. Co o tym myślisz? - uśmiechnął się cwaniacko do bruneta i przesunął dłońmi po jego klatce piersiowej.

    OdpowiedzUsuń
  80. - Och, najwyżej będzie mnie trochę boleć tyłek, jakoś to zniosę. - stwierdził z rozbawieniem. Na sucho, to na sucho, też się zdarza. Jak człowieka pożądanie przyszpili, to nie ma mocnych.
    Jęknął cicho, czując usta bruneta na swoich sutkach. Wyprężył się jak kocur, domagając tym samym pieszczot i uwagi. Przesunął zimnymi dłońmi po karku Nathana i przymknął ślepia z przyjemności. Uwielbiał go, za wszytko.
    Pewnie, co się będą, kurna, przejmować sąsiadami i tym, że w tym domu nie ma nawet jak zamknąć drzwi na łucznik?
    Mogą ich nagrać i wstawić na redtube'a, albo x hamster'a. Najwyżej staną się gwiazdami gejowskiego porno i będą zarabiać na pieprzeniu się przed kamerami!

    OdpowiedzUsuń
  81. Zadrżał mimowolnie, czując po raz kolejny dłoń szperającą mu w bokserkach.
    - Prędzej ci rozrusznik siądzie, niż ja zostanę zamęczony baraszkowaniem. - stwierdził z rozbawieniem i pozbył się jego koszulki, mrucząc przy tym. - Myślę, że bzykanie się średnio dwa razy dziennie powinno wystarczyć. - odparł po chwili zastanowienia. - No, plus jakieś ewentualne wspólne wyjścia do toalety w czasie pracy, pasuje? - spytał i zanim Nathaś zdążył odpowiedzieć dostał buziaka. Takiego namiętnego, długiego, aż do utraty tchu.
    Łapki Fabiana jakoś tak same zjechały w stronę paska od spodni Nathasia i zaczęły go rozpinać.

    OdpowiedzUsuń
  82. [Em... obawiam się, że Misza nie grywa dla publiczności. ^^"]

    OdpowiedzUsuń
  83. Dla niego akurat wyścig był ciekawy, a to że przegrał jakoś szczególnie go nie ruszyło. No dobra faktem było iż prawie spowodował wypadek, ale co tam. Jego luźne podejście do wszystkiego teraz dawało o sobie znać jak najbardziej.
    Zamknął samochód i podszedł bliżej mężczyzny.
    - jak tam chcesz, dla mnie i tak to był zajebisty pomysł z tym wyścigiem - stwierdził tylko. Wszedł za nim do klubu.
    Był tu już raz, może dwa miejsce naprawdę fajne.
    Gdy usiedli przy bardzie, popatrzył na barmana i zamówił od razu jak zawsze najmocniejszy alkohol jaki tu mieli. Mimo iż nie mógł sie pochwalić mocną głową, to i tak pił tylko to od czego można było szybko odpaść.

    OdpowiedzUsuń
  84. - No wiesz, wczoraj nie miałem za bardzo okazji żeby się "wykazać". Jesteś trochę większy jakby nie brał i kiedy mnie przydusisz to niezbyt mam okazję do czegokolwiek oprócz grzecznego leżenia i jęczenia, poza tym dla mnie taki układ był jak najbardziej korzystny. - stwierdził z rozbawieniem i poruszył się na kolanach bruneta, wsuwając dwa palce do ust. Poślinił je, a potem przesunął nimi po męskości Nathasia, nakierowując ją na swoje wejście z ochoczym pomrukiem.
    W sumie to oni zaczynali być zboczeni, jak na zakochanych gejów przystało. Fabian nie widział w tym absolutnie nic złego.

    OdpowiedzUsuń
  85. Kontemplował przez chwilę szeroki wachlarz serwowanych w restauracji dań. Ostatecznie jednak jego zamiary spróbowania czegoś nowego spełzły na niczym.
    - Makaron z sosem carbonara.
    Posłał stojącemu przed nim brunetowi wyraźnie zadowolony uśmiech. Bo cóż było lepszego, niż pyszne posiłki serwowane przez przystojnych facetów? Nie pamiętał, kiedy ostatnio mógł pozwolić sobie na wizytę w restauracji. Kiedy miał ku temu okazję, nie chciało mu się wychodzić z domu. Przeważnie sam sobie gotował, rzadziej zamawiając pizzę.

    OdpowiedzUsuń
  86. Coraz bardziej lubił kochać się z Nathanem, naprawdę. Uwielbiał czuć jego dominację, ale także równoczesną czułość, którą Nikollson niewątpliwie go darzył. Nad cierpliwością to oboje musieli popracować, ale najlepszym wyborem będzie w tym wypadku chyba terapia wspólna.
    I owszem, tym razem było intensywniej, bo Fabian nie mógł już posadzić dupy i spokojnie sobie leżeć, zresztą tym razem bardziej chciał się przydać.
    Z każdą chwilą czuł coraz większe podniecenie i pożądanie, chociaż wiedział, że to nie jest uczucie "na zawsze" i za kilka, czy kilkanaście minut ono sobie pójdzie, a on znowu będzie jak naćpany błogością i szczęściem.

    OdpowiedzUsuń
  87. Trochę zaniepokoiło go to, jak nagle pobladł Nate. Zwalił to jednak na efekt uboczny tak szybkiego wirowania karuzeli. Każdemu mogłoby zrobić się niedobrze od takich obrotów. na szczęście jemu już przeszło.
    -Jasne. Możemy iść na watę- zgodził się z uroczym uśmiechem. Złapał w jedną rękę misia, a drugą wyciągnął w stronę mężczyzny.

    OdpowiedzUsuń