Dnia 15.02.1993 w Sunderland w Anglii na świat przyszło małe, rozwrzeszczane dziecko płci męskiej, wszystko cudnie i wspaniale, gdyby nie ojciec który stchórzył. Chociaż to może i dobrze, takie szczęście w nieszczęściu, bo przynajmniej dzieciak miał szczęśliwe dzieciństwo.
Wszystko się z czasem ułożyło, matka dziecka stworzyła dla syna rodzinę razem z drugą kobietą. Nic specjalnego.
Miami, ładny dom i kochająca rodzinka z dwoma „matkami”.
O kim mowa? Przecież to nie jedyny tak ciężki przypadek na świecie.
O Nestorze Evansie oczywiście.
Z serii „Nestor Evans postanawia myśleć”.
Myślę, że moje osiemnaste urodziny były nudne. Właściwie wszyscy są żywi, Max wygląda na smutnego z tego powodu.
Myślę, że jestem normalny, ale oczywiście nie, musieli mnie do jakiegoś psychiatry wysłać! Głupia matka, to tak, stwierdził mi nadpobudliwość, kazał jakoś pożytkować energię. Matka zapisała mnie na basen, no niby nie jest źle, zawsze się pogapić, czy coś można.
Czy od zbyt długiego siedzenia w wodzie może mi zejść farba ze łba? Jeśli tak, to czerwona woda będzie wyglądała ciekawie, a jak nie to wleję farbę do wody.
Max sądzi, że psychiatra ma rację.
Myślę, że nauczyciele przesadzają. Czepiali się kolczyków i kazali powyjmować, a za ostatnią bójkę trafiłem do dyrektora. Nie jestem pedałem.
Matka jest niezadowolona.
Idę się przespać z Maxem, póki jeszcze nie mam szlabanu.
Pomyślałem o zmianie na głowie.
Minął miesiąc, przefarbowałem włosy z czerwonego na zielony – Max kupił złą farbę, miał być niebieski. Trochę mi dziwnie jak patrzę w lustro. Wyglądam jak Potwór z Loch Ness bo włosy mają kolor glonów.
Zostałem ochrzczony Nessie.
Max myślał o przeprowadzce, wyjechał. Idę do fryzjera, może jednak zrobi z moimi włosami porządek.
Moje kłaki stały się białe, myślę, że wyglądam dobrze.
Matka się przeżegnała, dobrze jej tak za ten ostatni szlaban.
Dostałem szczura i nazwałem go Max, bo nie chciałem medytować nad imieniem.
Myślę, że nie powinienem myśleć.
Z serii „Plany na przyszłość”.
1. W tym roku zaliczę matematykę.
2. Nie zabije gnojka Sebastiana.
3. Nie zacznę palić.
4. Będę miał bardziej ambitne plany.
Z serii „Rzeczy ważne i ważniejsze”.
Płótno. Farby. Matki. Szczur Max. Człowiek Max. Pędzle. Basen. Faceci. Ciastka. Czekolada. Seks. Naleśniki. Truskawki. Indywidualizm. Szkicowanie. Maliny. Lekcje malowania. Włosy.
Z serii „Teraz można się gapić”.
Nestor (błagam, skracajcie to imię) Evans
15.02.1993 - Anglia
Uczeń - Szkoła średnia
Miami - Domek na przedmieściach
Chyba nie powinienem był się wypowiadać jak tak na to patrzę…
Już kończymy, jeszcze tylko jedno zdanie, krótkie, takie na pół zdania.
Koniec katorgi.
[Emm, witam. Może ktoś tam mniej więcej Nestora znać, kiedyś żył.
Mordka - Max Krieger.
Ja i Nessie - Zapraszamy do wąciszów.]
[Weź, jesteś złem wcielonym, które mi wmawia, że nie opublikuje, męczy mnie pół dnia, a potem wstawia cudo. Zły z Ciebie potworek, Nestowa, zły!]
OdpowiedzUsuńChester myślał, ze szału dostanie. Dosyć, że musiał zostać dłużej w pracy to jeszcze go okradli. Brak telefonu, brak portfela. Pięknie. A więc zaraz po dodatkowych godzinach w przychodni, leciał na komisariat policji, złożyć zawiadomienie. No pięknie. A potem do domu. Na szczęście kluczyki zostały. Uh, jeszcze mu tego brakowało, żeby na pieszo wracać. Kiedy w końcu dojechał na miejsce, wsiadł do windy, wcisnął najwyższe piętro i oparł się o tylną ścianę. Zanim drzwi się zamknęły, do środka wszedł jakiś młodzik. No i ruszyli. Pierwsze piętro, drugie... No i pięknie. Do trzeciego nie dotrwali. To chyba przez tego pecha Chestera.
OdpowiedzUsuń-No to chyba jakieś jaja... - jęknął, czując jak winda zatrzymuje się pomiędzy kolejnymi piętrami. Nacisnął dzwonek w windzie. Coś czuł, że za szybko stąd nie wyjdą.
[Siemka, zdaje mi się że już gdzieś widziałam podobną postać xP no ale mniejsza z tym. wątek ?]
OdpowiedzUsuń[a to może z SOY kojarzę Nestor'a xD kurczę z pomysłami jest dziś naprawde kiepsko u mnie x/ wena mi padła i tak nic sensownego nie moge wymyślić.]
OdpowiedzUsuń[Spoko ;) jutro postaram się coś naskrobać.]
OdpowiedzUsuńNo, teraz to przydałby im się telefon. Tylko do kogo niby by zadzwonili? Aha. Jest numer. Tylko... nie ma telefonu. Fuck.
OdpowiedzUsuń-Przepraszam... - mruknął, pukając palcem w ramię chłopaka przed nim. - Masz komórkę? Moglibyśmy zadzwonić po tych od windy? E... wszystko w porządku? Wyglądasz dość słabo.
Obszedł go dookoła i położył mu ręce na ramionach. Po chwili przesunął dłoń na jego brodę i uniósł ją na tyle wysoko, by młodzik spojrzał mu w oczy. Okej, naprawdę wyglądał kiepsko.
-Spokojnie, jestem lekarzem - uspokoił go.
-Okej, tylko spokojnie - zauważył, po czym podprowadził do ściany i kazał usiąść. - Wsadź głowę między nogi, zamknij oczy i oddychaj głęboko.
OdpowiedzUsuńOn sam podszedł do tej małej, cholernej karteczki i zaczął wykręcać numer. Po chwili odezwał się głos, więc Chester mógł w końcu podać adres. Miał nadzieję, że przyjadą jak najszybciej i wyciągną ich stąd. Żal mu było chłopaka. Wiedział przecież, że ludzie z fobiami przeżywają w takich momentach katorgę. Wiedział też, że musi go czymś zająć, żeby nie myślał o małym pomieszczeniu.
-Jestem Chester - odezwał się obok niego. - Mieszkam tutaj, to znaczy się na górze. A ty?
Wciąż o tym myślał. Widać to było po nim, że jedyne na czym się skupia to fakt, że ściany są "tak blisko". W takim razie trzeba było odwrócić jego uwagę od tego. Najlepsze w takich momentach są środki radykalne, które działają od razu. Jako że rozebranie się przed nim jakoś niekoniecznie przypadło Chesterowi do gustu, biorąc pod uwagę, że mógłby mu zmarznąć tyłek, postanowił zrobić coś innego. Zmarszczył delikatnie brwi, bo takie zachowania nie były w jego stylu, po czym uniósł mu brodę i pocałował go w usta. Nie jakoś brutalnie. Po prostu.
OdpowiedzUsuń-Przepraszam - bąknął, odrobinę zmieszany. Okej, terapia szokowa zadziałała, ale tylko przez chwilę. Nie będzie jej więcej stosował. Wstał z miejsca i oparł się o ścianę, biorąc głębszy oddech. - Chciałem, żebyś przestał myśleć i w ogóle - zaczął się tłumaczyć, pocierając w zdenerwowaniu swój kark. - Zazwyczaj nie rzucam się na obcych ludzi - dodał, jakby miało to w czymkolwiek pomóc. Zapewne nie pomoże w niczym. Ba, pewnie tylko się pogrąży. No, ale co? Miał milczeć?
OdpowiedzUsuńGdyby on miał klaustrofobię to by nawet na windę nie spojrzał. A co dopiero do niej wsiadać! Zapierdalałby po schodach, aż by się kurzyło. Bo chyba by wścieklizny dostał, jakby mu się zaciąć to badziestwo miało.
OdpowiedzUsuń-To teraz schowaj tą głowę między nogi, myśl o liczbach, najlepiej od jeden do cztery i z powrotem. No i zamknij oczy. Głębokie wdechy.
Tak, nie ma to jak rady profesjonalisty. Wielu mówiło, że na fobię można zadziałać tylko w jeden sposób: wystawiając na próbę. To jak z arachnofobią: dają Ci pająka i latasz z nim na ręce. Tak samo było z klaustrofobią. Zamkną Cię najlepiej w trumnie. Dla Chestera było to chyba zbyt drastyczne.
-Opowiedz mi o tym - powiedział, na powrót siadając obok niego. Zawsze lepiej mówić, zająć czymś mózg, niż myśleć o rzeczach, o których myśleć się nie ma.
OdpowiedzUsuńChester geniuszem może nie był, ale jakoś sobie w życiu radził. Zdał medycynę, teraz robił dodatkową specjalizację i jakoś mu się w życiu powodziło. A przynajmniej zawodowym. To prywatne leżało na dnie szafy i kwiczało. Tylko Ches nic nie potrafił z tym zrobić i to chyba był jego największy problem. Bo no niby miałby wymyślić? Szukać Jamesa gdzie się tylko da? To byłoby żałosne. W zasadzie, jeśli o niego chodzi, był żałosny.
[Ja jestem chętna na wątek! *macha łapką* Ja, ja chcę! :D]
OdpowiedzUsuń