wtorek, 4 września 2012

Zatop moją apatię, daj mi oszałamiającą przyjemność

Keiran Remarque
Ur. 01.01.1988r., Kraków
Model, fotograf, dziecko bogatego biznesmena

 Początek

Pewnej wiosennej nocy, raczej niczym się nie wyróżniającej, pewna - prawdopodobnie studentka z dalekiego wschodu - zostawiła swojego nowo narodzonego synka w jednym z wielu krakowskich śmietników.
Na całe szczęście malucha znalazł bezdomny mężczyzna o dobrym sercu i zaniósł go do domu dziecka. Mimo że rzecz działa się w Polsce, chłopiec otrzymał imię Keiran, ponieważ takie było wyszyte na kocyku, z którym bezdomny go przyniósł. Nie wiadomo czy faktycznie to matka dziecka zostawiła koc, czy mężczyzna zalazł go gdzieś indziej. Tak czy inaczej pracownicy sierocińca zdecydowali, że to imię będzie najlepsze (a może poszli na łatwiznę?).
Po niedługim czasie chłopiec został zaadoptowany przez zamożną rodzinę tworzoną przez francuskiego biznesmena i polską, byłą tancerkę.
W wielu pięciu lat razem z zastępczą rodziną chłopiec przeniósł się do Londynu.

Co później?

Dorastał w Anglii. Był dobrym uczniem i nigdy nie było z nim problemów. Dopiero kiedy skończy lat siedemnaście zaczął zachowywać się... dosyć nieprzyzwoicie, jeśli można to tak określić.
Wpadł w „niezdrowe” środowisko składające się z „ćpunów i wandali”, jak zwykła mawiać jego matka. Przez trzy lata praktycznie co wieczór można było go znaleźć w jakimś klubie – naćpanego, albo pijanego. Nikt nie wie co wtedy się tak naprawdę działo, gdzie kończyły się te imprezy i kim byli ci faceci. Nawet on. I pewnie lepiej żeby to pozostało tajemnicą.
W wieku lat dziewiętnastu przestało mu się to podobać i powoli odrzucił te „praktyki” na rzecz fotografii. Okazało się, że ma niezwykły talent i wszystkie jego zdjęcia są wręcz idealne. Wygrał sporo konkursów, ale to też szybko mu się znudziło.

Nie dość, że jest rozpieszczony – zawsze dostawał co zechciał - to jeszcze narcystyczny . Zawsze uważał, że jego ciało jest piękne, prawie idealne. Tak samo oczywiście charakter, ale tego nie można tak łatwo pokazać. A liczy się to co widać.
Dlatego zapragnął być modelem. Udał się na kilka amatorskich sesji, później dostał nawet wytypowany do reklamowania jakiejś kolekcji ubrań projektanta średniej klasy. Kariera stała przed nim otworem. Miał wspaniałą aparycje, bez operacji plastycznych i charakter gwiazdy, bez żadnej kariery.

Mając dwadzieścia dwa lata, postanowił się usamodzielnić i wyprowadzić od rodziców. Zamieszkał w samym centrum miasta w nowoczesnym mieszkaniu. Rodzina, która go adoptowała była bogata, więc pieniędzy nigdy mu nie brakowało.
Mimo to, przez pewien czas dorabiał sobie jako fotograf, a i za pracę modela kilka razy został sowicie wynagrodzony

Zawsze był chorowitym zmarzluchem i nawet przy trzydziestu stopniach upału potrafi chodzić w sferze i rozchorować się od zjedzenia loda . Ciągle „coś mu jest”, więc nikt już nie zwraca uwagi kiedy mówi, że coś go boli, albo coś mu dolega. Znajomi i rodzina uznali, że zachowuje się jak schorowany staruszek, ale on ma to gdzieś. Kocha siebie, a fakt, ze jest delikatny wcale nie znaczy, że trzeba się z niego wyśmiewać. Trzeba się o niego troszczyć i wspierać!

A teraz?

Jakiś czas temu dostał pewną informację, która bardzo wiele zmieniła.
Prawie nikt, poza nim samym nie wie co to za informacja i czego ona dotyczyła, marne są próby wypytywania, bo wtedy złości się i wychodzi, albo zmienia temat, tudzież zaczyna się kłócić.
Oficjalnie uznał, że Londyn jest nudny i zimny, i ze nie ma zamiaru spędzić tam reszty swojego życia, dlatego postanowił się przeprowadzić. Za swój cel obrał właśnie Miamii.
Ciągle nie musząc martwić się o finanse wynajął mieszkanie (trochę skromniejsze niż to londyńskie, ale ciągle całkiem drogie) i wyjechał.

Tutaj szuka pracy jako model. Nie ma zamiaru już więcej dotykać swojego aparatu. Twierdzi, że skoro nie może iść już dalej, ponieważ praktycznie każda jego praca jest idealna, nie ma sensu tego kontynuować. Poza tym, wcale tego nie lubi.

Jeśli nie znajdzie jakiejś sesji włóczy się po mieście, czasami bywa na plaży, ale i tak twierdzi, ze jest za zimno żeby się rozebrać. Wieczorami jest częstym gościem klubów i barów.

Koniec

Jeszcze nieznany, jednak według jego znajomych istnieje duże prawdopodobieństwo, że zostanie zadziobany przez martwego gołębia, tudzież zachłyśnie się na śmierć powietrzem.

Co jeszcze?

- Nikt nie ma pojęcia kim byli jego rodzice, wiadomo jedynie, że przynajmniej jedno z nich to Azjata,
- Każdego, kto zniszczy jego artystyczną fryzurę czeka śmierć w cierpieniach, a potem wieczność w piekielnych czeluściach, już on o to zadba,
- Mimo że jest facetem, nie stroni od lekkiego makijażu. Uważa, że naturalne piękno można, a nawet trzeba podkreślać,
- Ostatnio bardzo schudł, przez co wygląda niemalże anorektycznie, a wszystkie jego ubrania na nim wiszą. Nie ma na to wpływu, ale nie narzeka,
- Jedyne czego w sobie nie lubi to jego wzrost – 1,62 m
- Za czasów swojej „kariery ćpuna” miał zielone włosy. Szybko z tego zrezygnował na rzecz naturalnej czerni,
- Wydaje się pewny siebie, ale jeśli przychodzi co do czego to często „pęka”. Nigdy nie kochał się na trzeźwo,
- Mówi płynnie po polsku, francusku i oczywiście angielsku, ze śmiesznym akcentem będącym mieszanką wszystkich trzech,
- Ma dwadzieścia cztery lata, ale straszny dzieciak z niego,
- Ostatnio zaczął robić listę rzeczy, które chciałby zrobić zanim umrze. Jedną z pozycji jest "Zatańczyć na rurce w klubie gejowskim" 

[Witam :D Chęć na wątki mam zawsze, co do powiązań to raczej też. Nie jestem najlepsza w zaczynaniu, ale jeśli ktoś podrzuci mi pomysł to się postaram. Karta nie spełnia moich oczekiwań, więc i was, przepraszam ]

103 komentarze:

  1. [hejka, jak chęć na wątek masz, to pytanie czy może i pomysł ? ;D]

    OdpowiedzUsuń
  2. [hmm...moje pomysły szlak trafił jakiś czas temu jednak coś mi tam świta nic bardzo fajnego ale może być chyba...więc słuchaj ;P
    Alan wpadnie do znajomego który jest fotografem, ten akurat będzie w pracy więc Delgado spokojnie poczeka aż będzie koniec. Gdy podejdzie do fotografa, zauważy go Keiran i sam nie wiedząc czemu będzie chciał pogadać z Alanem i będzie kombinował bo Alan zacznie go ingorować. To by był koniec pomysłu, chyba że masz na tyle weny by wymyślić coś i wtedy ciąg dalszy taki : (jak wyczytałam z karty postaci chłopak zawsze dostawał co chciał) więc będzie próbował zwrócić na siebie uwagę Delgado no i mu się uda w końcu. co ty na to ?]

    OdpowiedzUsuń
  3. [tak i tak ;) będę wdzięczna na prawdę jak zaczniesz ;D]

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozmawiał z kumplem, lubił Will'a bo zawsze się dogadywali a dziś miał dla niego niezłe zlecenie, gdzie zarobił by sporo kasy.
    Po chwili temat jednak zjechał nieco na inny i zaczęli się śmiać, żartując przynajmniej do momentu kiedy jeden z chłopaków podszedł do nich. Wtedy momentalnie ucichli i spoważnieli.
    - Nie przeszkodziłeś - odezwał się w momencie kiedy Will pokazywał zdjęcia. Na pytanie miał odpowiedzieć od razu zaprzeczając, ale w jego głowie zaświtał pomysł.- no, jestem jego facetem..- powiedział obejmując znajomego i cmoknął go w policzek, na co mężczyzna odepchnął go spoglądając na Keiran'a.- nie jesteśmy razem, mu już odwala dziś - mruknął miażdżąc wzrokiem Alana, na co ten uśmiechnął się łobuzersko.
    Kiedy chłopak się przedstawił, Delgado coś tam wymruczał i skupił znów całą uwagę na fotografie który najpierw warknął na niego żeby się opanował i później znów rozmawiali spokojnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. On nie miał ochoty na znajomości nowe, bo zawsze kończyły się źle przynajmniej ostatnio.
    Kiedy chłopak nadepnął mu na nogę, skrzywił się i odepchnął go.- sukinsyn - warknął.
    Przypierdzielił by mu w twarz i to nie delikatnie gdyby między nimi nie stanął Will.
    - nie mam czasu na twoje starania się - burknął gdy kumpel odsunął się.
    Popatrzył na znajomego gdy ten stwierdził ze pogadają za chwilę, bo musi zebrać następnych modeli.
    Popatrzył za nim niezadowolony i usiadł na krześle które zazwyczaj zajmował Will.
    Podparł głowę na ręce, rzucił obojętne spojrzenie chłopakowi gdy ten podszedł znów do niego.

    OdpowiedzUsuń
  6. [jaka śliczna buźka (i do tego z charakterkiem ;>). witamy w załodze :D]

    OdpowiedzUsuń
  7. Teraz mógł by mu przyłożyć, ale jakoś nie chciało mu się zamachnąć nawet.
    - na imprezę - burknął. Miał załatwić tu sprawy szybko i iść na imprezę na którą umówił się z chłopakiem przy którym przestawał nieco być gnojem bez serca.
    Wbił w niego chłodne, szare tęczówki. Nie spuszczał z niego wzroku.- czego ty chcesz odemnie ? - spytał, chciał go mieć z głowy jak najszybciej więc mógł poddać się i jeśli to rozsądne zrobić czego młody będzie chciał.

    OdpowiedzUsuń
  8. [zaproponowałabym wątek, ale nie mam pomysłu... więc chyba wpadnę kiedy indziej]

    OdpowiedzUsuń
  9. [albo właściwie mam pomysł! bo (jeśli czytałaś moją kartę to wiesz, że Cherry zajmuje się tygrysami) można by zrobić sesję zdjęciową Keiranowi, w której będzie też musiał występować tygrys (według wizji fotografa) i wynajmą kociaka z ZOO i Cherry przyjedzie z jednym do studia no i będzie musiał się poznać z Keiranem.. albo standardowo mogą w jakiś klubie się poznać]

    OdpowiedzUsuń
  10. [o jaaa.. to będzie takie słodkie jak Cherry będzie próbował zapoznać Keirana ze swoim koteczkiem *_* dobra... to zacznę. daj mi chwilkę]

    OdpowiedzUsuń
  11. Cherry miał złe przeczucia już w momencie gdy Sally, jedna z pracownic, poinformowała go, że wicedyrektor go wzywa. Do biura przyszedł zastanawiając się o co może chodzić (w końcu nic nie przeskrobał. Jego kociaki tym bardziej). Gdy się dowiedział, że poproszono by 'udostępnić' jednego z tygrysów do sesji fotograficznej, Solter natychmiastowo odmówił. Tygrysy nie były jakimiś-tam kociakami (mimo że w myślach je tak nazywał) z którymi każdy może sobie robić pamiątkową fotkę. No dajcie spokój. Mimo zapierania się rękami i nogami, i tak przegrał bitwę na słowa.
    Z adresem studia na kartce, którą miął w pięści, psiocząc pod nosem ruszył w stronę boksów jego kociaków. Musiał wszystko przygotować. Auto, klatkę, wybrać tygrysa, który najbardziej będzie się nadawał do sesji. W końcu znał te zwierzaki już od kilku dobrych lat i wiedział jak reagowały na obcych.
    Gdy zlecił kilku pracownikom, że mają zabrać Nadję, półtoraroczną samicę o śnieżnobiałym futrze z czekoladowymi pręgami i przepięknymi, lazurowymi oczami poszedł się przebrać z uniformu. Po kilku minutach, zapinając guzik w swoich dopasowanych, poszarpanych na udach i kolanach dżinsach, wyszedł z budynku dla pracowników. Poprawił jeszcze tylko nieco sfatygowaną koszulkę z logo jakiegoś rockowego zespołu i skierował się do terenówki, przystosowanej do przewożenia dużych klatek. Zerknął na pakę, sprawdzając jak tam tygrysica, która trochę niespokojna zaczęła chodzić w kółko.
    -Spokojnie mała- mruknął, uśmiechając się pod nosem. Odpalił silnik i ruszył pod dany adres.
    Okazało się, że zdjęcia robione będą w jednej z ogromnych hali niedaleko portu. Wokół było mnóstwo wolnej przestrzeni i prawie żadnych ludzi. I całe szczęście. Cherry nie wyobrażał sobie przeprowadzania Nadji przez budynek pełen ludzi. Zaparkował niedaleko budynku i skierował się do środka. Wewnątrz kręciło się dosyć sporo osób. Liczna ekipa miotała się wokół modeli.
    Charles odnalazł kogoś, kto miał nad tym całym chaosem jakąś władzę i dowiedział się, że ma już przyprowadzić Nadję. Więc bez słowa sprzeciwu wrócił się do auta i podniósł tylną klapę. Z uśmiechem otworzył klatkę i pogłaskał tygrysicę po pysku. Wciągnął jej przez głowę jej specjalną obrożę i przyczepił grubą, parcianą smycz. Wyprowadził ją z auta, a ta zwinnie zeskoczyła na ziemię. Niespokojnie zaczęła się ocierać o nogi Charlesa, nie poznając miejsca w którym się znajdowała.
    Wciąż uważając to wszystko za chory pomysł, wprowadził kocicę do hangaru. Ludzie na ich widok rozchodzili się na boki.
    Solter podszedł bliżej fotografa i trzymając kociaka na krótkiej smyczy, zmusił ją by się położyła przy jego nogach i ukucnął przy niej, uspokajająco gładząc bok.

    OdpowiedzUsuń
  12. Westchnął ciężko spoglądając z dołu na chłopaka. Zapewne jedna z wielu rozwydrzonych gwiazdeczek. Cherry nie miał humoru na sprzeczki i najchętniej wróciłby od razu do ZOO. Niestety został poinstruowany, że jak zawiedzie, zostanie zdegradowany do roli sprzątaczki. Wiedział, że wicedyrektor by tego nie zrobił, ale ryzykować nie chciał.
    Poklepał tygrysicę po boku i wciąż trzymając w jednej ręce smycz, podniósł się na nogi. Był sporo wyższy od modela, co nie uszło mu uwadze.
    -To, to jest tygrys. Ma na imię Nadja i z tego co wiem, będziesz miał z nią zdjęcia. Jesteś Keiran, prawda?- zapytał, przechodząc nad tygrysicą i podchodząc dwa kroki bliżej do chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  13. Mimowolnie uśmiechnął się słysząc jego słowa. A trzeba było przyznać, że Charles miał uroczy, prześliczny uśmiech.
    -Można tak powiedzieć. Mów mi Cherry- przedstawił się.
    -I wybacz, ale nie rozumiem jak można nie lubić zwierząt- spojrzał na Nadję leżącą pod jego nogami i obserwującą co działo się na planie. On wręcz kochał zwierzęta i nie wyobrażał sobie bez nich życia. Zaraz podniósł wzrok na modela. Oczy Cherrego były niemal tak samo błękitne jak oczy tygrysicy.
    -Dzisiaj chyba będziesz musiał schować swoją niechęć do zwierząt i przeboleć te kilka zdjęć.
    -

    OdpowiedzUsuń
  14. Uśmiechnął się do niego delikatnie. To rozumiał. Uważałby Keirana za głupca, gdyby się nie bał.
    -To normalne- powiedział spokojnie, wyciągając do niego dłoń.
    -Ale spokojnie. Nadja od małego jest wychowana wśród ludzi. Nie zrobi ci krzywdy- zapewnił.
    -Poza tym ja tu jestem.

    OdpowiedzUsuń
  15. Przygarbił się opierając łokcie na udach.
    Spoglądał na niego z jakimś lekkim cieniem rozbawienia.
    Może jednak chłopak nie jest denerwujący.
    - tak, na imprezę - potwierdził cicho. Uniósł nieco brew słysząc odpowiedź młodego.
    - to sobie znajdź jakieś, a mi daj spokój....nie mam czasu na rozmowę - mruknął już bardziej spokojny i pokojowo nastawiony.

    OdpowiedzUsuń
  16. - nie znasz mnie, więc jak możesz mnie lubić ? - spytał chociaż nie oczekiwał odpowiedzi. Lekko go odepchnął i wstał.
    Dokończył rozmowę z fotografem, wyciągnął jedną z wizytówek i wsunął mężczyźnie do kieszeni spodni.
    Mrugnął do niego z uśmiechem, po czym wyszedł nie mając już tutaj nic do roboty.
    Skąd miał wiedzieć że Will to taka wredota, że podszedł do Keiran'a i dał mu wizytówkę z adresem i numerem telefonu Alana ktorą dostał przed chwilę do tego powiedział gdzie impreza na którą Delgado się wybrał. Po czym facet z niewinnym uśmiechem zajął się pracą której miał dziś aż za wiele.

    OdpowiedzUsuń
  17. - No pewnie w końcu...- urwał gdy podniósł wzrok i zobaczył chłopaka. Zmrużył oczy wkurzony, nawet wlany alkohol przez którym zawsze było mu lepiej teraz nie działał.
    - co ty do cholery tu robisz...a mniejsza z tym, spadaj stąd...nie tańczę - syknął. Zignorował kumpli którzy zaczęli się śmiać że od kiedy on odrzuca takie propozycję.
    - Walcie się - burknął. Wstał i mijając chłopaka, podszedł do baru. Zamówił mocny alkohol i wypił na raz całą zawartość szklanki. Dawno już nie przypominał sobie by ktoś tak go męczył. Jednak nagle pojawił się pomysł że przecież szybciej się pozbędzie go jak da za wygraną. Dlatego przeszedł przez tłum, złapał młodego za ramię.- chodź - rzucił z tym typowym dla siebie łobuzerskim uśmiechem. Pociągnął go na środek parkietu gdzie i tak było pełno ludzi. Umiał dobrze tańczyć więc korzystał teraz z tego. Złapał chłopaka lekko za pasek spodni przyciągając bliżej by zmniejszyć dystans bo wtedy z doświadczenia wiedział że lepiej się tańczy.

    OdpowiedzUsuń
  18. Widział jego tryumfalny uśmiech, ale całkiem to zignorował.
    Niech się chłopina cieszy, bo nie każdy miał okazję z nim zatańczyć gdy już na początku skreślał daną osobę.
    Położył dłoń na jego karku i uśmiechnął się znów.- rozluźnij się....jesteś spięty jakby ktoś miał się rzucić na siebie za chwilę - mruknął na tyle głośno by chłopak go usłyszał. Zabrał rękę z jego karku w momencie gdy piosenka się skończyła. Puścił do niego oczko i odwrócił się. Wrócił do kumpli, ciekaw był ile czasu minie aż znajomi znów wyjadą z pomysłem by grać w butelkę bo tak zawsze było.

    OdpowiedzUsuń
  19. -Nie 'tego'. To Nadja- westchnął bezgłośnie, opuszczając dłoń.
    -I z tego co słyszałem, macie mieć wspólne zdjęcia, a nie każdy z osobna- zauważył. Podszedł do tygrysicy i uklęknął obok niej. Zaczął ją głaskać po karku, a ta zaczęła głośno mruczeć, przymykając powieki. Gdy Cherry zaczął ją drapać pod brodą, odchyliła głowę do tyłu, a wtedy Solter cmoknął ją w różowy nos.
    -Spróbuj ją chociaż dotknąć. Naprawdę nic ci nie zrobi- zapewnił z uśmiechem, patrząc na Keirana spokojnie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Westchnał cicho i podniósł się z klęczek. Wypuścił smycz, a Nadja nie wykorzystując tej chwili wolności ziewnęła tylko, przeciągając się mocno. Obróciła się na bok, wyciągając długie łapy. Cherry tymczasem podniósł się z podłogi i podszedł do chłopaka. Przystanął przed nim.
    -Spróbuj mi zaufać, co? Nie pozwolę by stała ci się jakakolwiek krzywda, Keiran.- Powiedział spokojnie.

    OdpowiedzUsuń
  21. -W porządku. Biorę na siebie całą odpowiedzialność- odpowiedział, lekko łapiąc go za nadgarstek dłoni, którą zaciskał na jego ramieniu. Odsunął od siebie jego dłoń, lecz nadgarstka nie puścił, tylko pociągnął go lekko w swoją stronę.
    -Rozluźnij się i się nie denerwuj- polecił przyciągając go bliżej Nadji. Objął go ramieniem w pasie, wciąż trzymając go za rękę, i zmusił go by uklęknął razem z nim.
    -Nie bój się- wymruczał, kładąc dłoń na jego dłoni i wplatając palce pomiędzy jego palce. Powoli wyciągnął w stronę tygrysicy ich złączone dłonie i położył je na boku kocicy. Ich palce zanurzyły się w miękkiej sierści, a zwierze nawet nie zareagowało na to.

    OdpowiedzUsuń
  22. Przesiedział ze znajomymi z pół godziny później wszyscy wypadli na parkiet, a on znów polazł do baru by pogadać z barmanem który akurat miał teraz luźniej, a który był bratem jego dobrej znajomej i dzieki czemu znali się nawet dobrze.
    Zamówił jakiś bezalkoholowy napój i zaczęli poruszać przeróżne tematy, niezły mając przy tym ubaw. Po alkoholu jakoś śmiał się częściej niż zwykle.
    Przerwał jednak gdy zobaczył Keiran'a. Podszedł do niego.- hmm...nie wiem czy wcześniej to mówiłem...bo trochę mi pamięć teraz szwankuje, ale jestem Alan - powiedział z uśmieszkiem. W końcu wiedział że chłopak się przedstawił więc wypadało też, kij z tym że trochę późno.

    OdpowiedzUsuń
  23. On za to bawił się dobrze, bo zawsze znajdywał towarzystwo, a jak akurat trafiało się tak że był sam to i tak było super.
    Skrzyżował ręce na torsie. Obserwując go z lekkim rozbawieniem.
    - widzisz, alkohol zmienia podejście do wielu spraw - powiedział i zaśmiał się.
    Tak było w jego przypadku przynajmniej.- ale wyglądzasz jakbyś się szczerze nudził, czy mi się zdaje ? - spytał od tak.

    OdpowiedzUsuń
  24. Usiadł na stołku barowym obok niego.
    Słuchał co ten mówi w między czasie dochodząc do wniosku że jednak nie ma problemu ze skupieniem się na jednej rzeczy co było dobre i to bardzo, bo pewnie pod koniec imprezy to już się zmieni.
    - nikogo w twoim typie ? no to mnie dobiłeś - znów zaczą się śmiać. Dziś to niczym nie można było go ruszyć, a wszystko miał zamiar obracać w żart co mogło kogoś wkurzyć, ale co tam.

    OdpowiedzUsuń
  25. Potarł dłonią jego ramię, w pokrzepiającym geście.
    -Dasz radę. Pamiętaj co ci mówiłem Cały czas jestem obok i nic ci się nie stanie- uśmiechnął się pogodnie do czarnowłosego. Keiran nie zauważył, że cherry cofnął dłoń i chłopak sam trzyma dłoń w miękkim futrze Nadji. Solter uśmiechnął się pod nosem i podrapał tygrysicę między uszami.

    OdpowiedzUsuń
  26. [Siemaaaano ^^ Zgłaszam chęć na wątek!]

    OdpowiedzUsuń
  27. [Z tym już może być gorzej... Zaproponowałabym spotkanie w jakimś klubie, ale to takie oklepane. :P]

    OdpowiedzUsuń
  28. [To co? Lokal dla mniejszości, czy niekoniecznie? ;)]

    OdpowiedzUsuń
  29. To był zdecydowanie ciężki tydzień. W dodatku bez snu, za to z hektolitrami kawy i oparami terpentyny. Ale przynajmniej namalował wystarczająco obrazów, by zorganizować kolejną wystawę. W samą porę, bo krytycy już zaczynali marudzić. Dlatego też tego wieczora postanowił odsapnąć i zamiast inhalować się oparami farb olejnych, postanowił odetchnąć zapachem alkoholu i papierosów, bombardując uszy lawiną dźwięków wydobywających się z ogromnych głośników.
    Przystanął przy barze, samemu zapalając papierosa i rozpiął kolejny guzik bordowej koszuli, zamawiając sobie drinka. Daleko do domu nie miał, więc mógł pić, ile dusza zapragnie. Najwyżej stróż nie wpuści go na osiedle.

    OdpowiedzUsuń
  30. Takie szturchnięcia nie były niczym dziwnym w lokalach tego typu, więc Danny nie zareagował w żaden wybitny sposób. Spojrzał na chłopaka siadającego obok i strzepnął papierosa do popielniczki.
    - Próbuję się napić, o ile dobrze pamiętam - odpowiedział, unosząc swoją szklankę. - Twoje zdrowie, nieznajomy - dodał z ujmującym uśmiechem.
    Zawsze to jakieś towarzystwo do picia, czyż nie?

    OdpowiedzUsuń
  31. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  32. - Dan - przedstawił się również, opierając policzek na dłoni, kiedy patrzył na chłopaka.
    Zmierzył go uważnym spojrzeniem oczu o czekoladowych tęczówkach i aż jego uśmiech się poszerzył. Miał przed sobą naprawdę godny podziwu okaz.
    - Z tak ślicznym chłopcem mogę robić wiele rzeczy - wymruczał nisko, unosząc lekko brew ciekaw, jak ciemnowłosy zareaguje.

    OdpowiedzUsuń
  33. Stojąc z boku, starał się nie przeszkadzać ekipie w robieniu zdjęć. Z niemałą fascynacją obserwował to wszystko co tu się działo. Doskonale widział, że Misza wciąż się denerwuje. Ale co mógł na to poradzić?
    Fotograf w końcu zarządził chwilę przerwy, by przejrzeć zdjęcia i ewentualnie nanieść jakieś poprawki. Cherry zaraz podszedł do Keirana i Nadji. Kocicę podrapał po karku. Był aż zaskoczony jak bardzo spokojna była.
    -Hej. Świetnie dałeś sobie radę- uśmiechnął się do modela.


    [jezusieńku. właśnie odkryłam że kopnęłam się z imieniem. nie mam pojęcia jak to zrobiłam <_<]

    OdpowiedzUsuń
  34. - Zdziwił byś się ilu facetów hetero po wypiciu dużej ilości alkoholu z uporem wpakowało by ci się do łóżka - stwierdził z mniejsza wesołością. Wiedział coś o tym, jednak tacy zawsze nie mieli szansy by to co planowali wypaliło. Alan po prostu nie trawił takich osobników.
    - skoro nie czujesz się najlepiej, to po co tu jesteś ? - spytał patrząc na niego uważnie.- i tak jestem tu ze znajomymi..- dodał jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  35. [no przepraszam, przepraszam. już poprawiłam xD]

    -Nadja- westchnął zrezygnowany. Keiran chyba nigdy się nie nauczy. Mimo to uśmiechnął się z rozbawieniem.
    -Przecież ona jest grzeczniutka. Nie wiem co ty od niej chcesz- mruknął, spoglądając na leżącą tygrysicę, która właśnie wylizywała sobie futro na łapie.

    OdpowiedzUsuń
  36. - Dużo może zrobić, ale oni są żałośni - stwierdził po prostu i uśmiechnął się nikle.
    - Przy złym samopoczuciu mało kiedy pomaga dawka alkoholu i głośnej muzyki, no ale każdy lubi co innego - mruknął już z czystym rozbawieniem.
    Uniósł nieco brew gdy chłopak przysunął się do niego.- ta ja zostawiłem ich...a gdzie są pewnie gdzieś wariują na parkiecie, albo znów robią zakład kto więcej wypije - zaśmiał się. Takie zakłady kończyły się zawsze źle, ale było zabawnie.

    OdpowiedzUsuń
  37. - Pewnie masz racje - wzruszył tylko ramionami, nie obchodziło go to bo nigdy nie zwracał uwagi na hetero.
    - no tak, w tej kwestii alkohol jest nie zastąpiony - rzucił z mocniejszym uśmiechem.
    Słyszą propozycję zakładu, zaśmiał się bo nie wytrzymał.- Nie dał byś rady - stwierdzi i był tego pewny.
    Podparł głowę na ręce, miał już okazję nie raz pić z najmocniejszymi, a patrząc na chłopaka raczej nie wyglądał na osobę z mocną głową do trunków.

    OdpowiedzUsuń
  38. - Na przykład pić - zauważył rozbawiony, upijając znów łyk ze swojej szklanki. - Tańczyć, rozmawiać... Gdybyś stwierdził, że masz dość siedzenia tu, mógłbym zaprosić cię do siebie - wymruczał, mrużąc lekko powieki. - Mam całkiem przytulne mieszkanie nieopodal. Mógłbym ugotować ci coś dobrego, zaproponować masaż... Ze mną można robić wiele rzeczy - stwierdził, wzruszając lekko ramionami.

    OdpowiedzUsuń
  39. - Mam konsolę i kilka innych rzeczy umilających czas - odparł, śmiejąc się pod nosem, upijając zaraz parę łyków alkoholu. - Co ja proponuję? Cóż, ja najchętniej bym cię namalował - wyznał, przyglądając mu się uważnie. - Najlepiej jakiś akt.

    OdpowiedzUsuń
  40. - Wystarczająco, żeby od kilku lat zaliczać się do grona dziesięciu najlepszych malarzy w Stanach - odparł, mrużąc lekko powieki. - Jeśli nie wierzysz, mogę pokazać ci parę recenzji moich obrazów - zaproponował, a po chwili go olśniło. - Nie, zmieniłem zdanie. Nie chcę malować twojego aktu - zdecydował nagle. - Chcę go wyrzeźbić.

    OdpowiedzUsuń
  41. Zaśmiał się pod nosem, pochylając ku niemu.
    - To zależy, w czym bym cię wyrzeźbił - odpowiedział mrukliwie. - Ale tak, można tak to nazwać. I... kto wie? Może, jak zasłużysz, to ci ją podaruję, jeśli ci się spodoba - stwierdził po chwili namysłu.

    OdpowiedzUsuń
  42. Pokręcił głową z rozbawieniem, przyglądając się poczynaniom chłopaka.
    - Cudowne ciało, mówisz? - zapytał, uśmiechając się kątem ust. - To się okaże, czy takie cudowne i czy warto będzie twoją rzeźbę wystawić na publiczny widok - mruknął po chwili, mrużąc powieki. - To co? Gotów pozować mistrzowi? - zapytał zachęcająco.

    OdpowiedzUsuń
  43. - Raczej tak dobry, jak mówią krytycy - wzruszył ramionami, wstając z krzesła, a chwilę później skłonił się Keiranowi dwornie, z łobuzerskim uśmiechem. - W takim razie zapraszam w moje skromne progi - powiedział, wyciągając ku chłopakowi dłoń, by go poprowadzić.

    OdpowiedzUsuń
  44. - Nie boisz się tak dawać zaciągnąć do mieszkania zupełnie obcego faceta? - zapytał po chwili, prowadząc go w stronę bogatego osiedla, na którym mieszkał. - Nie masz pewności, czy aby na pewno jestem artystą. Zamiast tego mogę być jakimś degeneratem, który morduje ładnych chłopców, po dwóch w każdym stanie - zauważył, unosząc lekko brew, ciekaw reakcji swojego ślicznego towarzysza.

    OdpowiedzUsuń
  45. - Oprócz życia i, jak mi się wydaje, obiecującej kariery modela? - odpowiedział z rozbawieniem, podchodząc w końcu do odpowiedniego budynku i kluczem wyciągniętym z kieszeni otwierając drzwi na klatkę. - Bo nie uwierzę, że ktoś z taką urodą, jak twoja zajmuje się inną branżą.

    OdpowiedzUsuń
  46. Uśmiechnął się kątem ust, słysząc jego słowa i zamknął za nim drzwi mieszkania, skopując buty ze stóp, by boso przejść głębiej, przez jasny, nowocześnie urządzony salon, do połączonej z nim kuchni. Otworzył lodówkę, wyciągając z niej dzbanek soku.
    - Rozgość się - zwrócił się do Keirana. - Masz ochotę? - zapytał, wskazując na sok pomarańczowy, który miał zamiar nalać sobie do szklanki.
    W głębi mieszkania znajdował się korytarz prowadzący do pracowni oraz schody do antresoli, na której znajdowała się sypialnia. Dużą część salonu zajmował czarny fortepian koncertowy.

    OdpowiedzUsuń
  47. Zmierzył go uważnie wzrokiem znad szklanki i uśmiechnął się jednym kątem ust.
    - No, tylko nie zacznij mi tu skakać z radości - zaśmiał się, prowadząc go do swojej pracowni.
    Szklankę z niedopitym sokiem zostawił na blacie w kuchni i ściągnąwszy koszulkę, podchodząc do regału zajmującego całą ścianę. Pod pozostałymi stały płótna, w większości przedstawiające najnowsze obrazy Daniela.
    Sięgnął po szybkoschnący gips i przeszedł do ukrytego za drzwiami, mniejszego pomieszczenia, żeby rozrobić go w odpowiednich proporcjach i przygotować pod rzeźbę.

    OdpowiedzUsuń
  48. Spojrzał na niego przez drzwi.
    - Ile potrwa? Ja wiem? Z tydzień? Dziś dopiero zaczniemy - odparł spokojnie. - A ty, masz tylko stać i ładnie wyglądać - dodał, podchodząc do niego, by przystanąć tuż przed chłopakiem.
    Maznął go utytłanym w gipsie palcem po policzku, uśmiechając się z rozbawieniem. - A to nie będzie trudne, bo jesteś ładny cały czas - dodał mrukliwie.

    OdpowiedzUsuń
  49. - I w dodatku jaki skromny - roześmiał się serdecznie, wracając do robienia formy. - A jeśli będziesz przychodził tu codziennie, na pewno praca pójdzie szybciej - zgodził się. - Jeśli chcesz, możesz tu zamieszkać na czas tworzenia rzeźby. Miejsca jest dość, a im lepiej poznam twoje ciało, tym lepiej - dodał, zerkając na niego przez ramię.

    OdpowiedzUsuń
  50. - Miło mi, że tak sądzisz - odparł, wychodząc na moment z pracowni, by dorobić gipsu.
    Dobrze, że ostatnio odnowił zapas... Kiedy odlał całą formę, wyszedł do łazienki, żeby umyć ręce oraz tors, który oczywiście zdążył również ubrudzić. Wrócił do Keirana po niedługiej chwili, nie przejmując się pojedynczymi kroplami wody spływającymi w dół piersi.
    - No, to teraz musi wyschnąć - stwierdził, patrząc na zamkniętą formę, jednak zaraz przeniósł wzrok na stojącego obok chłopaka. - To co? Pozwolisz mi się trochę poznać, żeby rzeźba wyszła lepsza? - zapytał z kuszącym uśmiechem, ciągnąc lekko za brzeg jego koszulki.

    OdpowiedzUsuń
  51. - Nie sądziłem, że będziesz taki chudy - wyznał, jakby z lekkim zawodem i powoli przesunął grzbietem palca w górę brzucha Keirana, podnosząc wzrok na jego twarz. - Ale... źle nie jest - stwierdził w końcu, nie spuszczając spojrzenia czekoladowych oczu z tęczówek chłopaka i przesunąwszy znów dłoń niżej, powoli rozpiął jego spodnie.

    OdpowiedzUsuń
  52. - Nie wiem. Nie znam wszystkich, poza tym, sam raczej nie jestem, jak każdy - odpowiedział, zsuwając spodnie z jego bioder, przez co objął go ramionami. - Przeszkadza ci taki sposób zaczynania przeze mnie pracy? - zapytał, unosząc lekko brew.
    Stał teraz tuż obok, przez co mógł dokładnie poczuć delikatny zapach ciała chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  53. Zaśmiał się pod nosem, kładąc dłonie na jego pośladkach.
    - Oczywiście, że będzie - mruknął mu nad uchem. - I tak, można powiedzieć, że czuję się wyjątkowy. Bo nie ma drugiego takiego, jak ja na świecie. Tak samo, jak nie ma na świecie drugiej takiej piękności, jak ty - dodał, muskając wargami płatek jego ucha, z którego chwilę wcześniej odgarnął ciemne włosy Keirana.

    OdpowiedzUsuń
  54. Spojrzał mu w oczy, mrużąc lekko powieki, a po chwili stwierdził krótko:
    - Za dużo gadasz.
    Danny nie miał pojęcia, czy chłopak już to wiedział, czy nie, ale uznał, że mało go to interesuje. Ledwo skończył mówić, a zajął usta czymś innym, mianowicie wargami Keirana, w które wpił się namiętnie.
    Żadnych śladów? Dobra, da się zrobić.

    [Czas na mnie. Dobranoc :)]

    OdpowiedzUsuń
  55. - Zamierzałem właśnie do niego przejść - przyznał z lekkim rozbawieniem i wziąwszy swoją muzę na ręce, jak winno się nosić kobiety, ruszył w stronę schodów, nie odwracając się nawet na zostawione w korytarzu ubrania.
    Zaniósł Keirana wprost do swojej sypialni, kładąc go na obszernym łóżku i samemu pochylając się nad nim, wsparłszy ciało na wyprostowanych ramionach.
    - Tak lepiej? - zapytał, uśmiechając się kątem ust.

    OdpowiedzUsuń
  56. Gdy ich usta zajęte były sobą, jednak z dłoni Reedsa bez oporów błądziła po smukłym torsie i delikatnej talii Keirana, od czasu do czasu zahaczając o udo oraz biodro. Skóra chłopaka była przyjemnie miękka w dotyku, tak delikatna.
    Dopiero po chwili zaczął całować bok jasnej szyi, w duchu stwierdzając, że rzeźba jego aktualnego kochanka powinna zostać zrobiona z marmuru, by była tak samo gładka, a nie z chropowatego gipsu. Skrzywił się w duchu na tę myśl, jednak postanowił ostatecznie dać sobie spokój z myśleniem, przynajmniej chwilowo. Zamiast tego uważnie zajął się sutkiem Keirana, ssąc go i masując zwinnym językiem.

    OdpowiedzUsuń
  57. - Ale ja lubię się bawić - zaprotestował mrukliwie, pocałunkami znacząc drogę w dół jego brzucha, aż do pępka, wokół którego zatoczył językiem okrąg.
    Wówczas tą samą drogą wrócił w górę i lekko ugryzł drugi z sutków chłopaka.
    - Poza tym, miałem dokładnie poznać twoje ciało, pamiętasz? - dodał, zerkając na niego ciemnymi oczami.

    OdpowiedzUsuń
  58. Zassał skórę na jego brzuchu, jednak nie pozostawił śladu.
    - Nie marudź - mruknął jedynie i zszedł niżej, owiewając oddechem podbrzusze chłopaka. - Bo cię zwiążę i zaknebluję - dodał na wpół żartem, rozchylając jego uda, by przesunąć językiem wzdłuż pachwiny.

    OdpowiedzUsuń
  59. - Nie kuś, bo spróbuję - odparł z rozbawieniem, kilkukrotnie przygryzając skórę po wewnętrznej stronie jego uda, w paru różnych miejscach. - Myślę, że przywiązany do wezgłowia prezentowałbyś się równie pociągająco - dodał, ocierając się piersią o jego krocze.

    OdpowiedzUsuń
  60. - Pamiętam - mruknął krótko, postanawiając zająć chłopaka czymś intensywniejszym, żeby wreszcie przestał marudzić.
    Powiódł więc przyjemnie ciepłym, wilgotnym językiem wzdłuż jego penisa, zamykając wargi na główce i w ten sposób rozpoczynając wprawne pieszczoty. Bez oporów brał go całego w usta, ssąc mocno i dłonią pieszcząc jądra. Drugiej ręce pozwolił błądzić po udzie oraz talii Keirana, nie mogąc się nacieszyć jego miękką skórą.

    OdpowiedzUsuń
  61. Za to Daniel bardzo chętnie spoglądał na swojego kochanka. Na grymas jego twarzy, napinające się mięśnie. Po dłuższej chwili pieszczot uniósł się jednakże na wyprostowanej ręce, ocierając usta wierzchem dłoni.
    - Dość leżenia - mruknął, pochylając się nad nim. - Zapracuj na dalszą przyjemność.

    OdpowiedzUsuń
  62. - Nie powiesz mi chyba, że zawsze podczas seksu tylko leżysz i jęczysz? - uniósł brew, przysiadając pomiędzy jego udami.
    Daniel lubił zajmować się swoimi kochankami, ale nie lubił zupełnej bierności. Sam też chciał być dotykany i pieszczony, i nie wydawało mu się, żeby było to coś dziwnego.

    OdpowiedzUsuń
  63. - Pokieruj? - powtórzył z lekkim rozbawieniem. - Dotykaj mnie tak, jak chcesz, nie tak, jak ci pokażę - odparł, kładąc dłoń na jego krzyżu. - W seksie nie ma reguł, to ma być spontaniczne - zauważył mrukliwie, składając na jego ustach kolejny pocałunek, mocny i namiętny.

    OdpowiedzUsuń
  64. Danny nagrodził jego starania cichym westchnieniem i niskim pomrukiem zadowolenia, pomagając pozbyć się spodni. Niedługo potem klęczał już przed nim zupełnie nagi, przyciągając go do siebie, by dłońmi sięgnąć jędrnych pośladków. Bo fakt, że Keiran miał się nim zająć nie oznaczał, że Reed musiał pozostać bierny. Ucałował jego ramię i bok szyi, ocierając się lekko swoim kroczem o przyrodzenie chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  65. - Wezmę - odparł mrukliwie, kładąc go w pościeli. - Nawet nie wiesz, z jak wielką przyjemnością - dodał z mimowolnym uśmiechem, sięgając do szafki przy łóżku, by wyciągnąć z szuflady prezerwatywę i tubkę nawilżacza. - Życzysz sobie przygotować twój, jakże pociągający tyłek, czy sam lubrykant wystarczy? - zapytał, unosząc lekko brew, gdy spoglądał na niego z góry.

    OdpowiedzUsuń
  66. Uśmiechnął się i sięgnął dłonią pomiędzy jego pośladki, przesuwając opuszkami od kości ogonowej, aż po mosznę.
    - Ja zawsze jestem delikatny - odpowiedział mrukliwie, zaraz też sięgając po nawilżacz, by wycisnąć trochę żelu na palce.
    Zaraz też pochylił się nad kochankiem, całując jego brzuch i środkowy palec gładko wsuwając w ciało chłopaka. Zamruczał nisko, czując ciepło jego wewnętrznych mięśni i zaraz zaczął powoli poruszać ręką, płynnie wysuwając palec w jego wnętrza, to znów wsuwając go na powrót do środka.

    OdpowiedzUsuń
  67. Powiódł językiem w górę jego mostka i pozostawił gorący pocałunek na szyi Keirana, wciąż utrzymując to samo spokojne tempo pieszczot. Dopiero, kiedy poczuł, że mięśnie chłopaka rozluźniają się, dołączył do zabawy palec wskazujący, zginając je lekko, by opuszkami musnąć prostatę. Jednocześnie otarł się podbrzuszem o jego męskość, czując na skórze wilgotne ślady podniecenia kochanka.

    OdpowiedzUsuń
  68. - Taki niecierpliwy... - wymruczał rozbawiony i cofnąwszy dłoń, podniósł się do klęku.
    Rozerwał zębami opakowanie z gumką i nałożył ją na siebie wprawnie, dokładnie rozprowadzając po swoim penisie nawilżacz. On też nie chciał już dłużej czekać, jednak jednocześnie nie miał ochoty później słuchać marudzenia Keirana, że był niedelikatny, dlatego wolał na zimne dmuchać.
    Chwycił nogi chłopaka pod kolanami i zarzuciwszy je sobie na barki, zaczął wchodzić w niego powoli, nie chcąc sprawić mu niepotrzebnego bólu.

    OdpowiedzUsuń
  69. Wszedł w niego do końca z krótkim jękiem zachwytu i pochylił się, odsuwając poduszkę z jego twarzy.
    - Nawet o tym nie myśl - powiedział nisko, przesuwając językiem od jego podbródka, aż po górną wargę. - Jęcz dla mnie. Pokaż, że ci dobrze - wyszeptał lubieżnie, wycofując biodra, by zaraz potem pchnąć zdecydowanie, choć niezbyt mocno.
    W końcu miał być delikatny...

    OdpowiedzUsuń
  70. - Podoba mi się brzmienie twojego głosu - wymruczał, poruszając się w nim miarowo.
    Oparł ciężar ciała na jednej ręce, drugą sięgając męskości Keirana, by pieścić ją w takt swoich pchnięć. Oczywiście, że nie zamierzał oddawać mu poduszki. Lubił słuchać swoich kochanków i tym razem nie zamierzał robić wyjątku.

    OdpowiedzUsuń
  71. Chwycił obie jego dłonie i odciągnął je nad głowę chłopaka, pochylając się, by wpić w jego usta. Całował go namiętnie, zachłannie, bezwiednie przyspieszając ruchy bioder. Wchodził w niego coraz mocniej, dając się ponieść pożądaniu. Jego oddech przyspieszył, a krew zaczęła szybciej krążyć w żyłach.

    OdpowiedzUsuń
  72. Danielowi za to do końca było całkiem daleko. Cóż, doświadczenie robiło swoje. Nie zwolnił więc tempa, jednak z czasem całował Keirana coraz rzadziej, oddychając coraz ciężej. Z przyjemnością patrzył na rozkosz wymalowaną na ślicznej twarzy chłopaka, czując, jak jego ciało napina się z przyjemności.

    OdpowiedzUsuń
  73. Jęknął z zachwytu, czując zaciskające się na nim mięśnie i na moment zwolnił, opierając czoło o ramię chłopaka. Odetchnął głębiej, a ledwie chwilę później podniósł się do klęku i wyszedł z kochanka, odwracając go na brzuch. Lekko przygryzł skórę na jego barku, rozchylając uda Keirana, po czym z niskim pomrukiem wszedł w rozluźnione wnętrze, na powrót zaczynając poruszać biodrami.

    OdpowiedzUsuń
  74. Zamruczał z zadowoleniem, całując jego kręgosłup, zanim znów nie wsparł się na ręce, drugą chwytając go za biodro. Z tej perspektywy Keiran wyglądał jeszcze atrakcyjniej, choć, jak już to Daniel zauważył, mógłby nabrać trochę ciałka, bo blondyn czuł, że obija się o kości miedniczne chłopaka. Mimo to nie zwolnił tempa, pojękując cicho.

    OdpowiedzUsuń
  75. Sięgnął dłonią pomiędzy uda Keirana i zaczął go dopieszczać, samemu czując, że zaczyna zbliżać się do granicy. Słodkie spełnienie kumulowało się w jego lędźwiach i Daniel nie miał ochoty go powstrzymywać.

    OdpowiedzUsuń
  76. - Jeszcze trochę... - szepnął zachrypniętym głosem bardziej do siebie, niż do kochanka, synchronizując ruchy bioder i dłoni.
    Westchnął głośno, wchodząc w niego głęboko raz za razem, już czując napinające się znajomo mięśnie.

    OdpowiedzUsuń
  77. Nie potrafił już dłużej wytrzymać. Nie potrafił i nie chciał, szczerze mówiąc. Doszedł więc w końcu z przeciągłym jękiem, wyginając się ku tyłowi, a po chwili zwiesił głowę pomiędzy ramionami, oddychając ciężko. Przylgnął do pleców Keirana i ucałował jego bark oraz bok szyi czując, że przyjemnie kręci mu się w głowie.

    OdpowiedzUsuń
  78. - Było lepiej, niż "nieźle" - odezwał się nad jego uchem i gdy siły choć trochę mu wróciły, wysunął się z ciała chłopaka, opadając plecami w pościel.
    Zdobył się tylko na to, by pozbyć się zużytej prezerwatywy, po czym uznał, że nie ma ochoty się ruszać.

    OdpowiedzUsuń
  79. - Jestem za - odpowiedział, przekręcając się na bok, by na niego spojrzeć. - To będzie miłe urozmaicenie przy rzeźbieniu - dodał z łobuzerskim uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  80. - Pewnie zostały w pracowni - odparł, przyciągając go do siebie i obejmując ramionami. - Ale nie przejmuj się, bez nich wygodniej będzie ci się spało - zauważył rozbawiony, gładząc jego plecy.

    OdpowiedzUsuń
  81. Zaśmiał się pod nosem.
    - To miłe, że o mnie dbasz - mruknął, grzecznie wchodząc pod kołdrę i znów obejmując go ramieniem. - W każdym razie... dobranoc, Kei - dodał, po chwili przymykając powieki.

    OdpowiedzUsuń
  82. Danny zasnął niedługo później, budząc się w zupełnie innej części łóżka, niż planował. Spojrzał nieco jeszcze zaspanym wzrokiem na śpiącego obok Keirana i, przeciągnąwszy się w pościeli, wstał, decydując się na szybki prysznic.

    OdpowiedzUsuń
  83. Wyszedł z łazienki czysty i pachnący, po drodze zbierając ubrania Keirana z podłogi pracowni. Wyszedł po schodach do sypialni wciąż jak go pan Bóg stworzył, nie przejmując się swoją nagością.
    - O, już się obudziłeś - odezwał się z lekkim uśmiechem, kładąc na pościeli ubrania, które ze sobą przyniósł. - Głodny?

    OdpowiedzUsuń
  84. Wyciągnął z szafy czystą bieliznę i naciągnął ją na biodra, spoglądając na chłopaka.
    - Ty w ogóle cokolwiek jadasz? - zapytał, unosząc lekko brew. - A drzwi do łazienki to te jedyne prowadzące z salonu do pracowni. Nie trudno trafić.

    OdpowiedzUsuń
  85. Danny w tym czasie zrobił sobie jajecznicę z suszonymi pomidorami i bazylią, więc gdy Keiren wychodził z łazienki, on akurat kończył. Spojrzał na niego znad kubka kawy i skinął głową, na znak, że zrozumiał.
    - Paracetamol, ibuprofen, czy coś mocniejszego? - zapytał, wkładając talerz do zmywarki.

    OdpowiedzUsuń
  86. Sięgnął do szuflady i wyciągnął z niej paczkę Ibuprofenu, który podał Keiranowi.
    - Wiesz, że na pusty żołądek się nie powinno takich rzeczy brać? - zapytał jeszcze, zaczesując lekko wilgotne włosy na tył głowy. - A co do rzeźby - pewnie coś mnie natchnie wcześniej, czy później. Będziesz się musiał dla mnie ładnie powyginać - dodał z lekkim uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  87. - Aż tak z tobą źle, że nie zaszkodzi? - zapytał, unosząc brew, gdy dopijał swoją kawę.

    OdpowiedzUsuń
  88. - Nie ma tak dobrze, zakopię cię w ogródku, żeby nikt nie podejrzewał mnie o morderstwo - odparł, wzruszywszy ramionami i dokończywszy kawę, zapakował kubek do zmywarki, włączając ją zaraz. - To co? Możemy zaczynać, czy raczej wolisz trochę ode mnie odpocząć i przyjść w innym terminie? - zapytał, podciągając swoje dżinsy.

    OdpowiedzUsuń
  89. - Mnie jest to bajecznie obojętne, bo pewnie w najbliższym czasie nigdzie nie będę się wybierał - odpowiedział, patrząc na niego uważnie. - Jesteś pewien, że chcesz iść sam? Nie wyglądasz zbyt dobrze - mruknął, marszcząc lekko brwi.

    OdpowiedzUsuń
  90. - Mogę cię nawet zawieźć, moja ty olśniewająca królewno - zażartował, obejmując go ramionami w pasie i całując lekko w usta.

    OdpowiedzUsuń
  91. - Tylko się ubiorę i jestem do usług - odpowiedział z lekkim uśmiechem, puszczając go i wymijając, żeby wyjść znów do sypialni.
    Tym razem darował sobie swoją niedbałą elegancję i jedynie zarzucił na ramiona ciemnobienieską koszulę, zapinając ją po drodze do drzwi, gdzie ubrał buty.
    - No, to ja jestem gotowy - stwierdził, patrząc na Keirana.

    OdpowiedzUsuń
  92. - Na tyle blisko, by iść piechotą? - zapytał, zamykając mieszkanie na parę zamków.
    Objął chłopaka ramieniem i poprowadził go do windy, wprowadzając do środka, by zjechać nią na sam dół budynku.

    OdpowiedzUsuń
  93. [ja to zawsze mam ochotę . nie no spoko ;) Jeśli masz ochotę również to oczywiście. Ale teraz takie pytanie z mojej strony, zaczniesz?
    Proszę cię =^.^= pisze właśnie na trzech blogach i ciężko mi idzie zaczynanie i dość długo ono trwa]
    Elijah

    OdpowiedzUsuń
  94. [ja co do spotkań zawsze daję wolną rękę, dosłownie ;)
    Nie przeszkadzałaby mi nawet rzeźnia pełna mięsa, krwi i spermy, ważne, żeby postacie się dobrze zgrały XD
    co do powiązań, tak samo :P ]
    Elijah

    OdpowiedzUsuń
  95. Zaśmiał się pod nosem, wychodząc razem z nim z windy wprost na podziemny parking.
    - Nie, nie oszczędzam - odpowiedział. - Jeżdżę na paliwie ekologicznym, więc spalam go mniej - wyjaśnił, prowadząc Keirana w stronę swojego Saaba.
    Biały samochód wyróżniał się wśród pozostałych przyjemnie opływowym kszałtem.

    OdpowiedzUsuń
  96. [Dobra XD Następnym razem napiszę "może być park" ok ? XD
    Poza tym, spieszyć się nie musisz ;) Ja mam cierpliwość, jak się nie doczekam sama zacznę... kiedyś, ale na pewno XD [
    Elijah

    OdpowiedzUsuń
  97. Właśnie dzisiejszego dnia, kiedy miał iść na tygodniowy urlop, skierowano do niego pacjenta. Małą słodką dziewczynkę mającą na karku osiem lat i rozległym rakiem nerki, którego nie da się wyleczyć. No i jak tu powiedzieć o tym rodzicom dziecka? Jak poinformować ludzi, wychowujących tą małą istotkę o przyszłym zgonie dziecka i dostać po gębie za szczerą prawdę? Aż, czasem żałował, że tu pracuje...

    Pielęgniarki dzwoniły do niego i jęczały mu nad uchem o pogorszeniu się stanu pacjenta w sali osiemnastej, ale co on miał zrobić? Rozdwoić się?! Złapał szybko kartę pacjenta, leki uśmierzające ból i szybkim tempem-prawie biegiem poszedł w stronę sali, gdy bezczelnie go zatrzymano.
    -Niech Pan idzie za mną i mówi o co chodzi, mam pacjenta z pogorszeniem stanu- szybko go ominął, żeby uratować życie. W końcu zawracanie dupy w środku tygodnia nie należało do przyjemnych.

    [Przepraszam, że tak banalnie, ale mama mi dupę zawraca, następny komentarz będzie lepszy ;) obiecuję]
    Elijah

    OdpowiedzUsuń
  98. *Że co kur..!?* pomyślał sobie patrząc na niego spod byka. Nie ma to jak przyjść do szpitala i zapytać o coś takiego od tak~
    -Jeśli chcesz się dowiedzieć czegoś takiego, możesz zapytać wujka Google, on ci z pewnością odpowie... Ja jako lekarz mogę ci powiedzieć jedynie, że okres leczenia chorego jest bardzo długotrwały, czasem i tak kończący się śmiercią pacjenta, na stole operacyjnym, albo przy podawaniu ostatniej chemii, Tym bardziej, że leczymy tutaj dzieci, one czasem nie wiedzą co się dokładnie z nimi dzieje bo czują się źle, wypadają im włosy... To trochę je załamuje, a ja staram się je leczyć i podnosić na duchu, za każdym razem, kiedy trafia mi się nowy pacjent. Teraz na przykład przyszła dziewczynka z rozległym rakiem na nerkach i przerzutami na trzustkę, jelito grube, płuca oraz skórę. Gdyby zgłosili się o dwa miesiące wcześniej z pewnością właśnie teraz szykowałaby się na transplantację nerek. Poza tym, chyba domyślasz się, najgorsze będzie to, że muszę ją zatrzymać w szpitalu, żeby podawać jej leki uśmierzające, bo ona i tak umrze- Powiedział spokojnie podając chłopcu leki po których powinno zrobić mu się lepiej. Jako lekarz nie powinien się podłamywać, ale jak spotykały go takie sytuacje, to nie mógł być jak z kamienia... z resztą, w takim otoczeniu z kamienia być się nie dało.

    Wyszedł z chłopakiem z sali. Przyjrzał mu się z dezaprobatą. *Koleś sobie przylazł, żeby o takie rzeczy pytać* pomyślał.
    -Jeśli chcesz wiedzieć coś więcej, możemy zejść do stołówki szpitalnej. Wtedy w spokoju porozmawiamy i będziesz mógł popytać o wszystko związane z moją pracą- zaproponował.

    Nie był typem chama. Bywał dupkiem, ale to trzeba było mu zaleźć za skórę, żeby obudzić w nim pierwotne cechy.
    Wolał mu pomóc niż go olać, ale wkurzało go, że robił za katarynkę w tedy, kiedy miał iść na urlop.

    Elijah

    OdpowiedzUsuń
  99. Uśmiechnął się patrząc na niego z przymrużeniem. Chłopak był bardzo żywy... co dało się ocenić widząc jakże żywą i za razem nieco przerażającą gestykulację młody mężczyzna stosuje.
    -Nic nie szkodzi, a więc proszę... wyjaśnij mi o co chodzi dokładnie? Masz w rodzinie osobę chorą, czy miałeś... albo czy obejrzałeś kilkanaście dramatów n ten temat i chciałeś się po prostu dopytać?- zagadnął unosząc do góry brwi, marszcząc je przy tym nieznacznie.

    No cóż, w filmach wiele było, ale niekoniecznie zgodne z prawdą i prawdziwym przekazem. Reżyserowie często chcą pokazać towarzyszący ból przy stracie osoby chorej, bądź w trakcie jej leczenia... jednak nigdy nie jest to na tyle prawdziwe i szczere.

    Elijah

    OdpowiedzUsuń
  100. Wysłuchał go spokojnie. On nigdy nie był dobry w wyłapywaniu kłamstw, ale sam doskonale "ukrywał" prawdę. Najlepszy był jednak w omijaniu tematu, zaczynając mówić o pączkach, które jadł np: w czwartek.
    -Rozumiem, jeśli chcesz, mogę ci pokazać szpital i miejsca w których podaje się chemię, przeprowadza diagnostykę, albo jak wygląda z bliska dializa, nie każdy może to zobaczyć na własne oczy nie będąc pacjentem, albo lekarzem- uśmiechnął się delikatnie. Chciał pomóc, na takie sytuacje miał niezwykle dobre serce, ale teraz był jeden powód. Chłopak miał chorego brata, a jego własny brat sam zmarł przez niekompetencję lekarza, który go "leczył".
    -Poza tym... nie przepraszaj, po prostu chcesz wiedzieć, a ja mogę ci pomóc- wsadził ręce w kieszenie białego kitla.

    Elijah

    OdpowiedzUsuń
  101. Uśmiechnął się delikatnie, no tak, w sumie tylko niektórzy mają mocne nerwy, niektórzy wymiotowali przyglądając się dializie.
    -Nie, proszę... nie mów do mnie Pan, jestem Elijah i zapewniam nie jestem tak stary na jakiego zapewne wyglądam- zaśmiał się. No cóż, zdania były podzielone na ile wyglądał dokładnie, ważne że dobrze znał swoją datę urodzenia, to mu wystarczyło do szczęścia.
    -Jeśli będziesz chciał się czegoś do wiedzieć, albo tak po prostu spotkać to cię serdecznie zapraszam do kawiarni "na Rogu" w centrum Miami gdzie często przesiaduję- uśmiechnął się delikatnie wymijając go. Miał jeszcze pacjentów.

    Elijah

    OdpowiedzUsuń
  102. Uśmiechnął się szeroko. No tak, w pracy nikt do niego nie mówił z "Panem" przed imieniem, ani nazwą jego stanowiska. Przytłaczało go to i jakoś nie lubił się tym jakoś bardzo odnosić. Bo właściwie to była tylko nazwa, a to, że zapracował na takie czy inne stanowisko, było czymś normalnym... Dlatego prosił o normalne nazywanie go.
    Jak usłyszał, że chłopak się zjawi, to w sumie ciepło mu się na sercu zrobiło. Lubił poznawać nowych ludzi, a chłopak wydawał się niezwykle interesujący. Nie wiedząc czemu, chciał go poznać.

    Elijah

    OdpowiedzUsuń
  103. Jako, że ten nigdy nie był uzależniony od rzeczy elektronicznych, lubił spędzać swój wolny czas na czytaniu, albo pisaniu różnych listów do rodziny. Co tydzień taki wysyłał opisując w nim wszystko co najważniejsze, a później wysyłał, nie oczekując odpowiedzi... jakoś nigdy jej nie dostał więc nawet jej nie oczekiwał.
    Siedząc w kawiarni, własnie pisał taki list. Nic nie wnoszący, tradycyjny list, w którym pisał o Miami, pojawiającej się już złotej jesieni i o tym jak bardzo chciałby wrócić do domu, ale nie może ze względu na pracę.

    Słysząc przywitanie podniósł do góry głowę z uśmiechem.
    -Cześć, siadaj sobie- Szybko złożył kartkę i schował ją między kartki książki, którą zawsze miał przy sobie.

    Elijah

    OdpowiedzUsuń