czwartek, 13 września 2012

Pieprzony Realista ze strzykawką w ręku- Elijah Armitage



" Człowiek stworzył boga, nadał mu nawet swoje cechy i upersonifikował, po czym padł na kolana przed własnym tworem, jakby wyciągnął z siebie wszystko co wspaniałe, kreatywne, ale i dobre i umieścił to na wywyższeniu. Patrząc zarazem na siebie jak zepsute łajno. Dlaczego? Nie mam pojęcia... Wiem natomiast, że swoją postawą, twórczym i ekspansywnym stosunkiem do świata, każdy z nas może realizować swój boski pierwiastek. Bez pomocy żadnych figurek na ścianie i bez modlitw wznoszonych do chochołów i złotych cielców. Nikogo nie zmuszam, aby przyjmował moje poglądy, nie mam nic przeciwko temu, aby je negowano, czy dyskutowano z nimi. To jest istota wolności: zabijają natomiast 'prawdę objawioną' w imię której rokuje się całe kultury. Kiedy jestem atakowany przez chrześcijan, z dumą odpowiadam: "Wasz Bóg został przybity do krzyża, mój ma w ręku młot. Wnioski wyciągnijcie sami." Ja po prostu skutecznie zwalczam choroby, nie ważne czy to rak czy religia..."


Tumblr_m2zhcrwckd1qbq33bo1_500_large

 Elijah* "Ej" Armitage |38lat| Onkolog
| Zamieszkujący starą, ale wyremontowaną kamienicę|

 ~Dla niektórych zapewne pozostanie już Sawyerem, mrocznym typem spod ciemnej gwiazdy, którego nieodparty urok uczynił ulubieńcem swojej własnej, szpitalnej publiczności. Jako, że źle czuł się po ścięciu włosów, musiał szybko je zapuścić, i wrócić do norweskich korzeni, których próbował się wyzbyć za wszelką cenę. 
 Jednak było warto: wszystko to, plus dołeczki w policzkach, gdy zabójczo się uśmiecha, całkowicie to odmieniło jego medyczną karierę. 
Tumblr_m55qb9mjxs1r0rvygo1_500_large~Elajiah urodził się w Stryn, jednak wychowywał się w Breheimen na terenach bardziej wiejskich. Do dziś uważa się za ,,Chłopaka z Gór Brehe". W jego żyłach płynie krew Norweska i szkocka. Jego ojciec był geometrą, a matka zajmowała się jego wychowaniem i jego trzech braci. 
~Jego pierwsza praca polegała na zbieraniu martwych kurczaków na farmie. To jednak dziś nie przeszkadza mu uznawać pieczone kurczaki obok placka czekoladowego za swoje ulubione danie. 
~To jednak, jak twierdzi, pieniądze z okradania sklepu w którym pracował, pomogły mu opłacić renomowane studia. Jednak jego praca nie trwała tam zbyt długo(z wiadomych przyczyn). Zaczął łapać się różnych dorywczych prac... między innymi był modelem co zmusiło go do podróżowania po Europie, jego "kariera" trwała pół roku, gdy mu się znudziło wrócił do studiów. 
~ W trakcie studiów miał swoją pierwszą przygodę z mężczyzną z tego samego roku. Wtedy dopiero zrozumiał, że kobiece ciało i właściwie sex nie daje mu tego samego, co stosunek z facetem. Ale prawdziwym facetem. 
~ Pojebany masochista, lubiący krew i siniaki. Lubi dominować, lubi być zdominowany, ale partner musi mieć jaja(dosłownie), żeby chcieć spróbować tego drugiego. 
 Jest niesamowitym partnerem jak i kochankiem.
~Czasem pali, czasem pije, ale wszystko w granicach rozsądku. Jest lekarzem i nie chce się truć, jeśli leczy młodzież i małe dzieci, na oddziale gdzie jest Ordynatorem. 
~Dzieci uwielbia, dlatego pracuje na oddziale dla dzieci i młodych dorosłych. Między innymi jego brat zmarł na raka, jest to jeden ze sposobów odkupienia i dobrą zabawę. 
~Jego styl jest raczej przeciętny dla faceta przed czterdziestką. Ubrany zazwyczaj na cichego eleganta, z trampkami, albo adidasami do pary. Nigdy jakoś nie przywiązywał wagi do swojego ubioru, ale lubi czuć się dobrze. 
~Ma hebanowe włosy, wąsy i brodę. Waży siedemdziesiąt dziewięć kilogramów i mierzy sto osiemdziesiąt dwa centymetry.
~ Nie jest wielkim zwolennikiem drogich samochodów, motocykli i pierdziawek tzn. skuterów. Czasem korzysta z autobusu, bądź metra, jednak jeździ na rowerze składanym firmy romet.. 

Tumblr_lcihexsmyg1qb90czo1_500_large
Zaskakujący, Delikatny, Intrygujący, Zabawny, Roześmiany, 
Serdeczny, Wstydliwy, Poważny,  Rozważny- intelektualista,
pieprzony realista. Never Optiymist but Forever Young.

Powiązania | Mój Świat, czyli ja i moja muzyka | Krwią Pisane

[Witam wszystkich i zapraszam do wątków oraz powiązań :). Swojej zacnej mordki użyczył pan Toumas Holopainen. Oczywiście karta będzie zmieniana z czasem, mam nadzieję, że na razie jest okej. Tekst powitalny, to słowa Pana Adama Darskiego Link: <TUTAJ>.    DODATKOWO DLA TYCH CO NIE WIEDZĄ JAK SIĘ CZYTA JEGO IMIĘ : 

Elijah "Ej" Armitage- Elajdża "Ej Dżej" Armitejdż ]


29 komentarzy:

  1. [o matko. Toumas *__* <3 kocham go... bardziej niż Eiccę.. i w ogóle to witam xD]

    OdpowiedzUsuń
  2. [kurde. teraz mam wrażenie, że spotkałam twojego Elijaha. To naprawdę dziwne uczucie <_<. no ale... zaproponowałabym wątek, ale nie bardzo mam pomysłu na rozpoczęcie]

    OdpowiedzUsuń
  3. [będę skakać jak głupia ze szczęścia, jeśli zaczniesz xD z powiązaniami... mnie wszystko jedno. aczkolwiek zazwyczaj zaczynam od pierwszego spotkania... a masz jakiś pomysł na powiązanie? (i nie musisz się już podpisywać... już będę pamiętać xD)]

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Cze-e-ść :DD JAk masz ochotę to ja jestem bardzo chętna na wątek z panem doktorem xD ] - Keiran

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Ależ oczywiście, że zacznę. Jakieś sugestie co do spotkania? ]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Sieeemka, masz chęć na wątek ? no i przydał by sie też pomysł jak już bo aktualnie nic nie mogę wymyślić sama.]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Normalnie nie wyobrażasz sobie jak bardzo będę wdzięczna jak zaczniesz i na luzie masz wolną rękę. Nowe znajomości są jak najbardziej mile widziane ;P]

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Haha zawsze myślałam, że Keirana można spotkać wszędzie, ale tym to mnie zagięłaś xD To... Mogę mieć problem, może być nudno i nieoryginalnie (tej rzeźni nie przebiję na pewno), ale się postaram jakoś zacząć jeszcze może dziś ^^ ]

    OdpowiedzUsuń
  9. Cherry nie miał dzisiaj najlepszego dnia. Od rano padało, a on niezbyt przepadał za taką pogodą. To świadczyło, że już niedługo jesień w pełni się rozwinie. To była najgorsza pora roku zaraz po zimie. Nie cierpiał mrozów. Tej burości i ponurej pogody. Zwłaszcza, że zawsze był strasznym zmarzluchem i takie niskie temperatury najchętniej spędzałby gdzieś w ciepłych krajach. Albo grzejąc się przy boku drugiej osoby. Dobra. Nie ważne. Odbiegamy od tematu.
    Charles był zmuszony wracać z pracy do domu na pieszo. W połowie drogi padł mu samochód, a jak zwykle jego komórka zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach (obwiniał za to kosmitów, albo krasnoludki- na zmianę podpieprzały mu różne rzeczy i chowały w dziwnych miejscach) i nie miał jak zadzwonić po taksówkę. Oczywiście nie posiadał parasola, a kaptur jego bluzy już wcale nie chronił go przed deszczem. Tak samo jak bluza, która zrobiła się zupełnie mokra. Postanawiając trochę przeczekać w względnie suchym miejscu aż deszcz przestanie tak zacinać, wszedł do pierwszej-lepszej kawiarenki. Przynajmniej będzie mógł się rozgrzać przy czymś ciepłym. Szybko jednak optymizm go opuścił gdy zobaczył, że lokal niema cały jest zapełniony. Rozejrzał się szukając wolnego miejsca, aż w końcu dostrzegł w kącie sali samotnego mężczyznę przy stoliku, przy którym stały jeszcze trzy wolne miejsca. Niewiele się zastanawiając ruszył w tamtą stronę i uprzejmie zapytał czy może się dosiąść. Dopiero gdy usiadł na wygodnym krześle, odrzucił kaptur na plecy, i dłonią potargał przyklapnięte, mokre włosy tworząc na swojej głowie uroczy, artystyczny nieład. Niezwykle błękitne oczy spojrzały na kelnerkę, która zaraz podeszła do ich stolika, i uśmiechając się do niej zamówił gorącą czekoladę z kardamonem. Dopiero gdy kobieta odeszła, przeniósł wzrok na mężczyznę.
    -Przepraszam, że przeszkadzam- ruchem głowy wskazał na książkę, którą trzymał czarnowłosy.-Nie musi sobie pan przeszkadzać- zapewnił, posyłając mu uśmiech.

    [krótko? okeej... to ja nie chcę wiedzieć jak ty się rozpisujesz xD]

    OdpowiedzUsuń
  10. [spoko i tak zaraz muszę już iść więc jak będzie ci wygodniej to możesz jutro dopiero zacząć ;)]

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Haha ale parki są nieoryginalne-e przecież takie xD Dobra, dobra... Jak już się wepchałam to zacznę czym prędzej xD I przepraszam a przydługi, nic ni wnoszący wstęp i w ogóle przepraszam xD]

    Człowieka często ogarnia tak patetyczny nastrój, że jedyne na co ma się ochotę to filozoficzne przemyślenia na temat życia i śmierci. Keiran, mimo że należał raczej do ludzi z gatunku tych pogodnych i nie martwiących się na zapas, ostatnio często wpadał właśnie w taki nastrój.
    Pchnięty jakimś impulsem, tudzież za dużą ilością obejrzanych ckliwych filmów o chorych ludziach, udał się do szpitala. Nie wpuszczono go na oddział, ale powiedział, że czeka na kogoś, wiec pielęgniarki pozwoliły mu posiedzieć w poczekalni. Takie miejsca są przytłaczające, szczególnie jak widzi się dzieci, które pewnie nigdy nie dożyją dorosłości i które pewnie nawet nie do końca zdają sobie z tego sprawę. A najgorsza jest świadomość, że samemu jest się prawie jak te dzieci.
    Siedział na korytarzu z włosami spiętymi w koczek, słonecznymi okularami na nosie i ubrany w luźny sweter - wszystko żeby potencjalni znajomi go nie rozpoznali.
    Pielęgniarki już zaczynały się irytować i co jakiś czas przypominały mu, że to nie jest park, ani kawiarenka i że nie może sobie tak tutaj siedzieć, wiec w końcu, kiedy zobaczył nadchodzącego lekarza podniósł się i udając, że ma do niego sprawę zastąpił mu drogę z szerokim, trochę sztucznym uśmiechem
    - Przepraszam, potrzebuję pomocy - zagadnął. Sam nie wiedział jakiego rodzaju pomocy, chyba jedynie z wyjściem stąd z twarzą, ponieważ panie przy recepcji już naprawdę były na niego złe i nie bardzo wierzyły w jego wymówkę, że na kogoś czeka.

    OdpowiedzUsuń
  12. -Ej ty? -powtórzył rozbawionym tonem, rozpinając mokrą bluzę.
    -To może pozostanę przy twoim całkiem ładnym imieniu-mruknął z tym swoim typowym, uroczym uśmiechem, zsuwając ubranie z ramion. Odrzucił bluzę na oparcie krzesła, pozostając w samej koszulce bez rękawów. Nawet ktoś niezbyt spostrzegawczy zauważyłby jego blizny na ramionach i przedramionach.
    -Ja mam na imię Charles, ale ludzie mają zwyczaj wołać na mnie Cherry- uśmiechnął się z rozbawieniem. Nie miał pojęcia skąd to przezwisko się wzięło, ale przylgnęło do niego i już nie był w stanie się od niego uwolnić.
    -Co czytasz ciekawego?- zapytał, opierając się łokciami o blat stołu.

    [o matko... i nie chodzi o to czy chcę czy nie... bo ja zawsze mam chęci (uwielbiam długie komentarze) ale często brak mi weny na długie pisanie]

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Powinien poczuć się winny, że przeszkadza temu strażnikowi życia niewinnych, chorych istot, jednak w końcu sam był niewinną, chorą istotą, wiec miał do tego prawo. No i nie mógł narazić się na nienawiść przemiłych pań pielęgniarek.
    - Chciałem.. ee.. dowiedzieć się jak wygląda takie zajmowanie się chorymi pacjentami - wypalił. Zupełnie nie wiedział skąd u niego taki pomysł, powiedział co ślina przyniosła mu na język, bo przecież nie mógł palnąć, że po prostu przyszedł tutaj, z tylko sobie znanych powodów, ale pielęgniarki chciały go wyrzucić, wiec musiał coś wymyślić.
    Jak na prawdziwego natręta przystało śledził lekarza krok, w krok. Doskonale sobie zdawał sprawę, że pewnie tamten ma ochotę właśnie odciąć mu głowę skalpelem, ale nie przejął się tym specjalnie. Nie on pierwszy, nie ostatni.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wziął od niego książkę i przekartkował kilka stron po chwili obracając na tył i czytając opis strony. Dopiero po chwili podniósł wzrok na mężczyznę, oddając mu książkę. Hmm. Chyba powinien sprawdzić te książki, bo zapowiadało się ciekawie, a on już powoli nie miał co czytać.
    -Pracuję w tutejszym ZOO. Jestem opiekunem tygrysów bengalskich- odpowiedział z uśmiechem. Nie miał nic przeciwko opowiadaniu o sobie. Jeśli ktoś pytał i był ciekawy, dlaczego by nie? Nawet jeśli była to zupełnie obca osoba?
    -A ty czym się zajmujesz?- zapytał w odwecie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Wysłuchał go z uwagą chłonąc każde słowo. Trochę go to dotknęło, tak.. przecież nawet on nie miał serca z kamienia, szczególnie w sytuacji, w której się znajdował. Ale o tym akurat nikt nie powinien wiedzieć.
    - Przepraszam -powiedział w końcu i doskonale zdając sobie sprawę, że właśnie naraża się na utratę swojego jakże cennego życia i to z rąk lekarza, kontynuował - Naprawdę przyszedłem tutaj z zupełnie innego powodu, ale te pielęgniarki chyba się zezłościły, więc chciałem jakoś.. wyjść z twarzą, jeśli rozumiesz co mam na myśli - mówiąc gestykulował trochę zbyt żywo i patrzył na niego z nadzieją, że jego nieodparty urok osobisty trochę udobrucha przystojnego lekarza.

    OdpowiedzUsuń
  17. Już otwierał usta żeby odpowiedzieć, ale wstrzymał się na chwilę i zastanowił jak ta odpowiedź powinna brzmieć.
    - Mam chorego... brata - wyjaśnił. Nie do końca zgodne z prawdą, ale całkiem jej bliskie
    - I on nie chce się leczyć, więc pomyślałem, że zobaczę jak to wygląda, a że jestem tutaj od niedawna to przyszedłem tutaj i sobie patrzyłem - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
    Tego co mówił wcale nie można było nazwać kłamstwem, bo było nim tylko w pewnym stopniu, więc w jakimś stopniu jego sumienie pozostało czyste - jakby w ogóle mu na tym zależało.
    - Przepraszam za zawracanie głowy - powiedział przeciągając samogłoski. Jakież to było niespotykane! Kei przepraszał!~I to obcego faceta... Chyba naprawdę było coś z nim nie tak. Każdy jego znajomy w tej chwili rzuciłby się na niego z termometrem i okładami z lodu - on nie bywał miły.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  19. [hej. może masz ochotę na wątek ze mną? xD]

    OdpowiedzUsuń
  20. Tym mężczyzna go zaskoczył. Prędzej by go widział w zespole rockowym niż w szpitalu w lekarskim kitlu.
    -No proszę...- mruknął do siebie, uśmiechając się pod nosem. Podziękował dziewczynie, która postawiła przed nim kubek gorącej, pachnącej czekolady. Zamieszał łyżeczką po czym uniósł ją do ust i oblizał mrucząc cicho z zadowoleniem.
    Nagle coś przyszło mu do głowy. Odchylił się na krześle do tyłu i spojrzał za niewielką kolumnę, za którą były ukryte schody.
    -Byłeś kiedyś na piętrze?- zapytał mężczyznę.
    -Mają tu dwa poziomy i na górze są sofy i fotele. Przeważnie jest tam mniej ludzi bo niewielu wie, że można tam wejść.

    OdpowiedzUsuń
  21. Uśmiechnął się dumny z siebie, że udało mu się wybrnąć, teraz musiał tylko uważać żeby nie palnąć, że nawet jak ma brata to nie ma zielonego pojęcia o jego istnieniu.
    Chwilę myślał czy w ogóle chce to widzieć, ale w końcu uznał, że nie, woli nie oglądać takich rzeczy
    - Szczerze powiedziawszy chyba... nie chciałbym znowu patrzeć na to wszystko - przyznał, poprawiając luźno związanego koczka na czubku głowy. Już kiedyś otrzymał taką propozycję i jeszcze w Londynie dokładnie przyjrzał się jak to wszystko wygląda
    - W takim razie nie przepraszam, mam nadzieję, że nie przeszkodziłem panu doktorowi w pracy

    OdpowiedzUsuń
  22. - Dobrze, odpuszczę sobie "pana" - uśmiechnął się życzliwie.
    W głowie odszukał informacje na temat kawiarni, o której tamten mówił i stwierdził, że wie gdzie to, ale nigdy tam nie był.
    - Będę - zaśmiał się. Ta kawiarnia była tylko kawałek od jego mieszkania, więc nie było problemu zajrzeć tam od czasu do czasu. A jeśli miał tam spotkać tego faceta to tym bardziej było warto. I z powodów czysto prywatnych, jak chęć kontaktu z ludźmi (którego mimo wszystko i tak mu nie brakowało), tak i w poszukiwaniu rad "jak lepiej przeżyć swój koniec", chociaż na początku wcale nie chciał nic z tym robić.

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie śpieszył się z powrotem do domu, w trakcie myślał o wielu rzeczach, raczej mało przyjemnych. Stwierdził, ze wizyta w tym szpitalu była złym pomysłem, ale przynajmniej poznał miłego lekarza.
    Resztę dnia spędził w domu, dziś wyjątkowo nie wybierając się do żadnego klubu, ani nigdzie indziej. Wolny, nudny dzień. Około szóstej po południu przypomniał sobie o tej kawiarni, może warto ją sprawdzić?
    Rozpuścił włosy, przebrał się i wyszedł z mieszkania.
    Faktycznie kawiarnia znajdowała się niedaleko od jego mieszkania i wyglądała na bardzo przyjemne miejsce.
    Wszedłszy do środka rozejrzał się uważnie dookoła i, ze swojego rodzaju zaskoczeniem, zauważył tamtego lekarza przy jednym ze stolików.
    Podszedł do niego z pewnym wyrazem twarzy.
    - Dzień dobry - przywitał uśmiechając się lekko. Właściwie nie spodziewał się, że uda mu się go spotkać jeszcze tego samego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  24. [a masz może jakiś pomysł? zacznę nawet, tylko, kurde, nie wiem jak mogliby się spotkać]

    OdpowiedzUsuń
  25. Usiadł na wskazanym miejscu i przyjżał mu się - Czyli co robisz tutaj tak sam? - zapytał. Osobiście nie znosił samotności, a siedzenie samemu w kawiarni uważał za jedną z najbardziej krępujących sytuacji, w jakich mógł się znaleźć.
    - Ja bym tak nie umiał - dodał po chwili opierając łokieć o blat, a brodę o dłoń, Chyba pierwszy raz faktycznie chciał rozmawiać z lekarzem, ogólnie ich nie znosił. Może dlatego, że nigdy nie mieli dobrych wieści? A teraz rozmawiał z nim czysto prywatnie? Chociaż, kiedy był młodszy lekarze, nawet ci, którzy zagadywali go właśnie tak, prywatnie -odstraszali go.

    OdpowiedzUsuń
  26. Myślę, że widziałem ciekawsze wpisy

    OdpowiedzUsuń
  27. Poprzedni wpis bardziej mi się podobał.

    OdpowiedzUsuń